Mariusz Błaszczak pogardliwie o kontrmanifestantach: jedna banda
Zdaniem Mariusza Błaszczaka kontrmanifestanci miesięcznic smoleńskich to osoby, którym "zależy na awanturze". - Oni uderzają w rząd poprzez ulicę i poprzez zagranicę - przekonywał szef MSWiA. Jego zdaniem ich walka o zajęcie miejsca zwolenników pochodu organizowanego przez PiS jest "jakąś złośliwością".
- Rzeczywiście koszty są wysokie, ale nam zależy na bezpieczeństwie – powiedział w TVP Info Mariusz Błaszczak, komentując przebieg dwóch poniedziałkowych manifestacji.
- Co jest istotą tych kontrmanifestacji? To, że oni się nie godzą na zgromadzenia ludzi, którzy po tragedii smoleńskiej się modlą – mówił. - Całej tej totalnej opozycji przeszkadza to, że jest grupa ludzi, którzy spotykają się co miesiąc na wspólnej modlitwie. Oni chcą narzucić innym sposób myślenia, oni chcą narzucić sposób postępowania - kontynował szef MSWiA.
Jego zdaniem "każdy może się zorganizować, chodzi tylko o to, żeby nie dochodziło do konfliktów”. - Im zależy na awanturze – wskazał. - Oni uderzają w rząd poprzez ulicę i poprzez zagranicę – uznał.
- Chodzi tylko o sto metrów, o taką bezpieczną granicę, która spowoduje, że nie będzie konfrontacji – mówił Błaszczak. - Oni dążą do awantury, stąd te 100 m im tak przeszkadza - stwierdził i dodał, że "oni chcieliby sami wejść w to miejsce przez jakąś złośliwość”.
"Jedna banda" kontrmanifestantów
- To jest właśnie taka negatywna przesłanka ich postępowania – stwierdził. Zdaniem ministra "część elit postsolidarnościowych stworzyła z postkomunistami układ, który długo rządził".
- Mamy rzeczywiście symbol, jeszcze pan płk. Mazguła, który był w okolicy, można by powiedzieć: jedna banda – skomentował obecność na kontrmiesięcznicy m.in. dawnych działaczy opozycyjnych oraz ludzi porozumienia okrągłego stołu.
- Fakt pozostaje faktem, że trumny nie były otwierane – powiedział i dodał, że „zobowiązanie prawne wobec prokuratorów dotyczyło właśnie otworzenia trumien i przeprowadzenia sekcji. – Teraz, kiedy są przeprowadzone ekshumacje, widzimy dlaczego – powiedział i dodał, że chciano ukryć "fakty”, które "świadczą na niekorzyść poprzedniej władzy”.
Stwierdził, że co najmniej "nie dopełniono obowiązków” – A pewnie było i coś więcej – podsumował.