Marek Wagner: Szumielewicz była niestaranna

Mnie nie interesuje, kto pierwszy przyszedł, czy się spotkali w korytarzu. Nie interesuje, jak się zachowała Bożena Szumielewicz skonfrontowana z tymi wszystkimi osobami. Uważam, że zachowała się ona z nienależytą starannością absolutnie - powiedział Marek Wagner, szef kancelarii premiera, w radiowych Sygnałach Dnia.

08.12.2003 11:22

Sygnały dnia:Panie ministrze, wspomniał pan dzisiejsze gazety. Prasa powraca do sprawy Bożeny Szumielewicz. Oskarżył pan panią Szumielewicz o kłamstwo.

Marek Wagner:Proszę pana, nawet Gazeta przecież cytowała wypowiedzi, pytanie pani Błochowiak i odpowiedź pani Szumielewicz. Ja przejrzałem również ten zapis z komisji śledczej. No, tak pani Szumielewicz powiedziała. Nie sądzę po prostu, że jedynym pracownikiem w Rządowym Centrum Legislacji (to nie jest kancelaria, to jest poza kancelarią, ja nie mam wpływu tutaj na nagrody żadne, to jest kierownictwo Rządowego Centrum Legislacji, to wszystko tu jest w rękach RCL-u) to byłaby jedyną tylko pani Szumielewicz, która byłaby nieświadoma tego, że ma dostęp do zapisów z posiedzenia rządu. Dzisiaj znowu pani Kublik kieruje do mnie pytania, czy to ona miała, czy ona ma to dopuszczenie do tajności, bo mamy dokumenty zastrzeżone, poufne, tajne, ściśle tajne. Tu nie chodzi o takie dokumenty. Ja wyjaśnię, do jakich dokumentów pani Szumielewicz ma dostęp, ale nie mając dostępu do dokumentów jakichkolwiek, które określa ustawa o dochowaniu tajemnicy służbowej i państwowej, to te zapisy są dokumentami roboczymi i ma do
nich dostęp każdy pracownik RCL-u. I tak było, jak się śmieją moi pracownicy, od Cyrankiewicza.

Sygnały dnia:Ale to właśnie pani Szumielewicz zauważyła w marcu zeszłego roku brak „lub czasopism” w rządowym projekcie ustawy medialnej.

Marek Wagner:Proszę pana, mamy dwie sprawy. Tę jedną już opowiedziałem na komisji, natomiast ta druga, to prawidłowe zachowanie pani Szumielewicz powinno być następujące — nie czekając po prostu na to, czy pani dyrektor przyjdzie do niej do gabinetu, czy nie, powinna się udać do Departamentu Prezydialnego, bo tak się nazywał ten departament, poprosić o zapis bądź taśmę, przesłuchać to, sporządzić notatkę i przekazać kierownictwu. Tak się miesiąc temu zachowała inna pani legislatorka i wszystko momentalnie zostało zatrzymane.

Sygnały dnia:Ale w dniach, kiedy zeznawał pani Szumielewicz, takiego prawa, prawa wglądu do tych dokumentów nie miała. Dopiero to zezwolenie na wgląd wydane zostało dzień później. Na jakiej podstawie twierdzi pan, że pani Szumielewicz kłamie, skoro składała zeznania pod przysięgą, świadoma również konsekwencji karnych swoich zeznań?

Marek Wagner:Proszę pana, to, co podaje Gazeta Wyborcza, ja nie pamiętam, czy użyłem słowa „kłamie”, a za chwilę powiedziałem, że mija się z prawdą czy nie do końca mówi prawdę…

Sygnały dnia: „Nie brońcie już tej Szumielewicz. Ona kłamała przed Komisją Śledczą”.

Marek Wagner:No, jeżeli nawet tak powiedziałem i jest taki zapis, to nie ma drugiego zdania, w którym powiedziałem to delikatniej, ale absolutnie mówię jeszcze raz, że jedyną osobą, która nie była świadoma, że ma dostęp do dokumentów z Rządowego Centrum Legislacji z legislatorów byłaby ona, bo wszyscy wiedzą, że mają dostęp i korzystają z tego. Pan mi zadał pytanie dotyczące… tego osiemnastego, że zostało to wydane przez pana Proksę. Ja rozmawiałem z panem Proksą. Pan Proksa mnie poinformował, że osiemnastego po zeznaniach pani Szumielewicz było takie jakby przypomnienie pisemne, że takie zasady istnieją. Proszę pana, jest na przykład taka sala podobnie jak tutaj, mamy okno, gdzie się nagrywa posiedzenia rządu. I nie ma żadnego przepisu, który mówi, że pracownik, który nie jest obsługą tych urządzeń, tam nie ma prawa wejść. A jeszcze nikt nie wszedł bez mojego pytania. Jest zwyczaj taki po prostu, jest zwyczaj i o tym wszyscy wiedzą — chcesz tam być i słuchać posiedzenia, interesującego cię punktu,
którym się zawodowo zajmujesz, musisz się zapytać. I w odwrotną stronę — gdyby nawet miała wątpliwości pani Szumielewicz, to mogła się zwrócić o taką zgodę, chociaż jeszcze raz powtarzam: zgody nie było.

Sygnały dnia:A czy te słynne słowa „lub czasopism” były czy nie były w rządowym projekcie ustawy medialnej?

Marek Wagner:Były, oczywiście, to już jest wszystko wyjaśnione. To jest moim zdaniem wyjaśnione, dlatego że, panowie, ja jeszcze raz powtarzam — mnie z punktu widzenia… to nie mój pracownik, ale współpracujący z kancelarią bardzo blisko. Mnie na przykład to wszystko, co wyjaśnia prokuratura i tak dalej interesuje jak obywatela, jak nas wszystkich, co komisja śledcza wyjaśnia. Natomiast mnie nie interesuje to wszystko, kto pierwszy przyszedł, czy Sokołowska, czy się spotkali w korytarzu. Nie interesuje, jak się zachował pracownik skonfrontowany z tymi wszystkimi osobami. I uważam, że zachował się z nienależytą starannością absolutnie.

Z Markiem Wagnerem rozmawiali Krzysztof Grzesiowski i Henryk Szrubarz.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)