Marek Jurek: nie ma zgody na traktowanie Polski jako dodatek do UE
Myślę, że z Brytyjczykami możemy rozmawiać o dalszym rozszerzeniu, tworzącym spójną, bezpieczną Europę. Należy tu bardzo zdecydowanie mówić o wymogach solidarności w Europie. Nie może być tak, że Polska traci jedną czwartą oszczędności w budżecie Unii Europejskiej. I nie może być tak, że mówimy o jedności europejskiej, a traktujemy kraje Środkowej Europy, które, szczególnie Polska, nie ze swojej winy znalazły się pod dominacją komunistyczną, znalazły się, mimo że broniły wolnego świata, i traktujemy jako dodatek do Unii Europejskiej. Na to nie ma zgody. I co więcej, na to nie ma zgody również w Zachodniej Europie – nie ma zgody w Komisji Europejskiej - powiedział marszałek Sejmu Marek Jurek w "Sygnałach Dnia".
07.12.2005 | aktual.: 07.12.2005 09:59
Sygnały Dnia: Panie marszałku, czy w sprawie budżetu unijnego na lata 2007–2013 należy rozmawiać, czy zawetować?
Marek Jurek: Należy robić jedno i drugie, ale jeżeli nie będziemy gotowi do weta, to rozmowa będzie zupełnie nieskuteczna, dlatego że argumenty wtedy mają swoją nośność, kiedy idzie za nimi gotowość skorzystania ze swoich praw. Jeżeli sobie przypomnimy historię konstytucji europejskiej, w moim przekonaniu nie byłoby skutecznego pierwszego weta Polski i Hiszpanii, nie byłoby stanowiska Hiszpanii, gdyby nie było determinacji Polski. Jeżeli dzisiaj kraje Europy Środkowej mówią wspólnym głosem, a na paru forach do tego doszło, to między innymi dlatego, że Polska jako największy kraj w regionie stawia sprawy bardzo zdecydowanie i to ośmiela innych.
A jeżeli dojdzie do takiej sytuacji, że pozostaniemy sami? Też mamy być przeciw?
- Panie redaktorze, o tym, że będziemy sami, mówiono dwa–trzy tygodnie temu i to w tej chwili Brytyjczycy ze swoimi propozycjami są sami, dlatego że są temu przeciwne zarówno kraje Europy Środkowej, które potrzebują środków pomocowych, jak i na przykład kraje będące głównymi odbiorcami wspólnej polityki rolnej, takie jak Francja, które widzą zagrożenie na kwestionowaniu tej polityki przez Brytyjczyków. Więc to oni są sami. Chociaż ja muszę powiedzieć, że cała sprawa... Ja rozumiem, że rząd brytyjski jest pod naciskiem swojej opinii publicznej, a każda opinia publiczna żąda realizacji interesu narodowego, nawet jeżeli ten interes narodowy jest pozorny i tak naprawdę koliduje z długofalowymi racjami danego państwa, dlatego że Wielka Brytania przez kilkanaście lat odgrywała rolę promotora rozszerzenia Unii Europejskiej, to Wielka Brytania pierwsza mówiła o tym, że kraje Środkowej Europy powinny znaleźć się w Unii Europejskiej. Myślę, że z Brytyjczykami możemy rozmawiać o dalszym rozszerzeniu, tworzącym spójną,
bezpieczną Europę. I szkoda, że tego typu doraźne względy, wymuszone po części tym, że Wielka Brytania sprawuje dzisiaj przewodnictwo w Unii Europejskiej, powodują tego typu antagonizowanie między stanowiskiem rządu brytyjskiego a racjami państw Europy Środkowej. To jest niepotrzebne i tym bardziej należy tu bardzo zdecydowanie mówić o wymogach solidarności w Europie. Nie może być tak, że Polska traci jedną czwartą oszczędności w budżecie Unii Europejskiej. I nie może być tak, że mówimy o jedności europejskiej, a traktujemy kraje Środkowej Europy, które, szczególnie Polska, nie ze swojej winy znalazły się pod dominacją komunistyczną, znalazły się, mimo że broniły wolnego świata, i traktujemy jako dodatek do Unii Europejskiej. Na to nie ma zgody. I co więcej, na to nie ma zgody również w Zachodniej Europie – nie ma zgody w Komisji Europejskiej...
W Parlamencie Europejskim.
- Nie ma na ten nowy budżet zgody we Francji, nie ma zgody w Środkowej Europie. I ten front należy podtrzymać. Gdybyśmy przestraszyli się swojej determinacji, to byłoby bardzo źle, dlatego że ten front zbudowaliśmy tylko dlatego, że byliśmy gotowi sprawy stawiać bardzo zdecydowanie. I przyjmowaliśmy postawę narodu, który jest klientem, który musi się zgodzić na jakąś propozycję, tylko jasno je kwestionowaliśmy. I nawet (...) ewolucja propozycji brytyjskiej prowadzi do zmian osłabiających skrajność tej propozycji pierwotnej, odbierającej nam 6 miliardów.