Marek Jurek: nie handlowaliśmy głosami

Panie marszałku, czy dziś, kiedy emocje po piątku opadły, czy wciąż uważa Pan, że wypowiedź Donalda Tuska dotycząca wyboru Rzecznika Praw Dziecka i Rzecznika Praw Obywatelskich była haniebna i skandaliczna i należało ją skierować do komisji etyki?

Marek Jurek: Tak, zdecydowanie, szczególnie z akcentem na to pierwsze słowo.

Haniebna?

- Dlatego, że również od opozycji należy wymagać pewnej niepartyjności. Szczególnie od liderów partyjnych. Rzecz ma dwa tygodnie historii i ja po wycofaniu kandydatury pani Anny Sobeckiej, mimo całej życzliwości, nie mogłem się zgodzić na wznowienie tej kandydatury, bo nie można w Sejmie, jak druk sejmowy, zamykający listę kandydatów jest gotowy, a potem jakiś kandydat mówi, ja zmieniłem zdanie, chcę kandydować. Mimo prawidłowo złożonego oświadczenia o wycofaniu kandydatury stwierdziłem, że stan prawny na to nie pozwala. Przedyskutowałem tę sprawę szczegółowo z różnymi ugrupowaniami parlamentarnymi i ze względu na tę decyzję całkowicie niezależną od interesów partyjnych mojego ugrupowania, paktu stabilizacyjnego, którą musiałem podjąć w obronie prawa parlamentarnego. Byłem parokrotnie atakowany przez Romana Giertycha i po jednym z takich ataków, Donald Tusk, tylko dlatego, że bronię prawa parlamentarnego, przyłączył się do tego ataku, nie mając żadnych powodów, żeby w ten sposób się do niego przyłączyć.

No dobrze, ale to znaczy, że nieprawdę mówił Roman Giertych mówiąc, że proponował Pan Lidze stanowisko Rzecznika Praw Dziecka w zamian za poparcie kandydatury Janusza Kochanowskiego na Rzecznika Praw Obywatelskich?

- Po pierwsze to jest nieprawda. Dlatego, że rozmowę, którą miałem z panem Giertychem była na początku grudnia i przede wszystkim ja przekonywałem Romana Giertycha, tak, jak wielu innych posłów, także z PO do tego, żeby poparli jedynego kandydata na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich.

Czyli Roman Giertych kłamał, mówiąc, że to był handel?

- Ja zachęcałem, mówiłem, głosujcie za Januszem Kochanowskim - to jest kandydat, którego powinniście poprzeć ze względów ideowych. Na to Roman Giertych, no ale co my za to będziemy mięli. Ja mówię, idą inne wybory, starajcie się, zgłaszajcie kandydatów, urząd Rzecznika Praw Dziecka powinien odpowiadać ideowo zainteresowaniom LPR. I tyle było tej rozmowy na długo przed rozpoczęciem całej tej procedury wyborczej.

Czyli nie było handlu, że jeśli poprzecie, dostaniecie Rzecznika Praw Obywatelskich?

- Nie było. Bo ani czas na to nie pozwalał, ani nie mogło być. Poza tym ja bym po pierwsze nawet, gdyby coś takiego było, to redukowanie normalnych porozumień parlamentarnych do handlu jest nieporozumieniem, ale przede wszystkim tego nie było. I Donald Tusk nawet nie pofatygował się, żeby ustalić datę, żeby wysłuchać tego, co ja powiedziałem, tylko w sposób niezwykle brutalny zaatakował.

Panie marszałku nie do końca, dlatego, że Donald Tusk powiedział jeśli to, co słyszymy jest prawdą, jeśli to, co słyszymy.

- A gdybym ja powiedział, że jeżeli to, co słyszeliśmy na wszystkich ulicach wielkich miast o Kongresie Liberalno-Demokratycznym, jeżeli 10 proc. z tego jest prawdą, to znaczy, że Donald Tusk stał na czele, itd. No jak tak można. No wie Pani co się mówiło o Kongresie Liberalno-Demokratycznym, jaką ta partia miała opinię, na temat jej roli w prywatyzacji itd. Nie można tylko dlatego, że ktoś jest atakowany, nie można np. tylko dlatego, że Andrzej Lepper na początku poprzedniej kadencji zaatakował kilku polityków formułować tezy, że on to sformułował w poetyce pytania.

No tak, ale skończyło się procesami.

- A teraz Donald Tusk zasłania się tym, że powiedział jeżeli. Jest coś takiego, że obie partie LPR i PO żyją z ataków na siebie, ale żyją w symbiozie.

Panie marszałku, a czy nie uważa Pan, że też należało zainterweniować wtedy, kiedy prezes PiS Jarosław Kaczyński nazwał tchórzem i obrzydliwym oportunistą profesora Andrzeja Zolla?

- Jarosław Kaczyński, o ile pamiętam jego przemówienie, to wielkie przemówienie, które było drukowane w paru gazetach, w "Naszym Dzienniku", w "Gazecie Wyborczej" o nikim nie powiedział nominalnie, nie wymienił żadnego nazwiska, to po pierwsze. Ale wiadomo, że odnosiło się do prof. Andrzeja Zolla.

- To było później w interpretacji dziennikarzy. A po drugie w tej sprawie ja występuję po prostu w obronie własnej. Mam do tego prawo. Ja się bardzo dziwię, że w ogóle robi się jakąś kontrowersję wokół tego, że poseł występuje w obronie własnej. Jeżeli ja dostaję skargi do komisji etyki poselskiej, to w sensie proceduralnym wszystkie wspieram, żadnej nie robię przeszkód.

Na ile Pańskim zdaniem jest szansa na to, że pakt stabilizacyjny przetrwa te swoje 12 miesięcy, a na ile grożą nam wcześniejsze wybory?

- Idzie ciężko, ale trzeba zrobić wszystko, żeby ten pakt trwał. Ja chcę mierzyć trwałość paktu nie ilością awantur wszczynanych przez poszczególnych liderów partyjnych...

Co posiedzenie Sejmu awantura.

- Którzy szczególnie, to, że dostali od społeczeństwa bardzo ograniczony mandat oderagowują na tych, którym społeczeństwo bardziej zaufało. Wartość tego paktu mierzę ilością ustaw, projektów.

A ile by Pan postawił dziś na to, że będą wybory, a ile na to, że pakt przetrwa?

- Tak długo, jak długo będzie on działał tzn. jak długo elementy wpisane w programie tego paktu, konkretne ustawy, takie jak uruchomienie ustawy o CBA, takie, jak przeprowadzenie budżetu, jak potem pakiet ustaw prorodzinnych, a więc mieszkaniowe, podatkowe, tak długo, jak to będzie szło, to trzeba ten pakt podtrzymywać i w każdym razie tak, jak kiedyś mówiłem o wykonywaniu urzędu marszałka przeze mnie, ja będę cierpliwie znosił ataki na siebie, po to żeby ten pakt trwał.

Ciekawe jak długo wystarczy Panu cierpliwości.

- Sam jestem ciekaw.

Przeczytaj cały wywiad