Marek Jurek: budujemy dużą, pełnowymiarową partię
Budujemy dużą, pełnowymiarową partię. Ale przede wszystkim nastawioną na współpracę z innymi dlatego, że w Polsce zawsze trzeba będzie współpracować z innymi - powiedział w audycji "Salon Polityczny Trójki" marszałek Sejmu Marek Jurek.
Michał Karnowski: Jak idzie budowa partii, jak idzie budowa klubu?
Marek Jurek: Decyzja o tym, żeby powołać ugrupowanie chrześcijańsko-konserwatywne wynikała z rozmów z bardzo wieloma posłami dlatego, że to, o czym Panu mówię odpowiada odczuciom bardzo wielu posłów PiS, którzy oczekiwali tej inicjatywy. W tej chwili została podjęta i pozostaje dla mnie propozycją.
Pięć dni minęło od Pana decyzji o wyjściu z PiS-u. W tym czasie prowadził Pan rozmaite rozmowy i negocjacje. Na razie zebrał Pan niewielką kanapę.
- Wręcz przeciwnie, nie prowadziłem żadnych prac przygotowawczych. To raczej odczucie bardzo szerokiego powszechnego nastroju, który podzielają ludzie, którzy pewnie wybiorą różne drogi, różne reakcje na kryzys moralny, czy ideowy PiS, odczucie tego, że to jest zjawisko tak szeroko przeżywane skłoniło mnie do podjęcia tych działań. Dla mnie osobiście mógłbym znaleźć wiele dróg znacznie prostszych życiowo, ale musiałem wziąć tę odpowiedzialność i w tej chwili ona jest realną propozycją i dla poszczególnych polityków, a także propozycją pewnej reorganizacji polskiej prawicy, ale po to, żeby pracować razem. W moim przekonaniu trzeba pracować razem. Nurt chrześcijańsko-konserwatywny jest na tyle ważnym nurtem w polityce polskiej, że nie może pozostać bez reprezentacji.
To ma być w przyszłości wielka partia? Czy to ma być mała formacja do aliansów?
- Budujemy dużą, pełnowymiarową partię. Ale przede wszystkim nastawioną na współpracę z innymi dlatego, że w Polsce zawsze trzeba będzie współpracować z innymi. A nawet kiedy się jest u władzy, to trzeba na pewnych polach współpracować z opozycją.
Pełnowymiarową partię z zarządem, z oddziałami regionalnymi?
- Tak. Przystępujemy do budowy struktur społecznych.
Jest już jakiś wniosek o rejestrację?
- W najbliższym czasie zostanie złożony.
A nazwa już jest?
- Pojawi się we wniosku o rejestrację.
A może Pan zdradzić dzisiaj?
- Żyjemy w czasach, kiedy tego typu dobra są zastrzeżone.
Ona będzie może odwoływała się do jakiejś historii?
- Niech Pan poczeka na naszą decyzję w tej sprawie. Skąd pieniądze? Skąd ludzie?
- Ze środków społecznych. Zaczynamy to budować, jest to obiecujące. Jesteśmy gronem aktywnych ludzi, aktywnych w życiu społecznym i będziemy środki naszego działania organizować.
Składki? To kosztuje. Jest półtora roku po wyborach, chyba dwa lata do nowych wyborów. Pozostałe partie mają miliony. Jak przez to przejść?
- To, co Pan opisuje, to jest zjawisko oligarchizacji polskiego życia publicznego i to też chcemy zmienić. Dziś mamy takie prawo wyborcze, które prowadzi do tego, że Polska zaczyna przypominać republikę bossów partyjnych - paru ludzi rozstawia na szachownicy życie polityczne. A w Polsce potrzeba i mocnej, skutecznej władzy, która jest w stanie realizować interes publiczny, ale trzeba też dobrej reprezentacji opinii społecznej.
Czy nie tak wyglądają demokracje w dojrzałych państwach, że są właśnie bossowie partyjni. Np. Angela Merkel jest takim właśnie bossem partyjnym. Powiedziałbym, że w normalnych demokracjach partie są jednak rdzeniem życia politycznego.
- Oczywiście. Ale partia polityczna musi być reprezentantem nurtu opinii i zapewniać komunikację między władzą i społeczeństwem, a nie być biurokratycznie zarządzanym mechanizmem realizacji interesów bossów partyjnych.
Ci bossowie partyjni czyje interesy reprezentują?
- Na ogół interesy własnych ambicji.
Nic za nimi nie stoi? O nic im nie chodzi? O nic Tuskowi nie chodzi? O nic nie chodzi Kaczyńskiemu? O nic nie chodzi Olejniczakowi?
- Jeżeli jeszcze na chwilę wrócę. Ja to widziałem właśnie w czasie tych prac konstytucyjnych. Dopóki rzeczywiście ci szefowie i sztaby się nie wtrącali, to była większość konstytucyjna. Jak zaczęli sobie kalkulować, co im się prezydencko-wyborczo opłaca ze względu na ich ambicje, jak chcą tworzyć partie wszystkich, tworząc sztuczne w społeczeństwie problemy w rodzaju - czy zrobić trzecie wybory w Warszawie, czy urządzić referendum na temat drogi, która ze względów ekonomicznych, społecznych i geopolitycznych jest konieczna, zamiast rozstrzygać rzeczywiste problemy cywilizacyjne, to wtedy uważają, że lepiej tworzyć społeczeństwo, podrzucać tematy zastępcze, jak rozstrzygać realne. I tak to wyglądało.