Marek Borowski: przejmujemy zwyczaje przetestowane
To jest taka kolejna zmiana w naszym Sejmie, która wprowadza standardy czy zwyczaje, które zostały już przetestowane w krajach europejskich, w parlamentach europejskich. Zastrzegam, że staramy się wprowadzać tylko te, które uważamy za dobre - powiedział marszałek Sejmu Marek Borowski, komentując zmiany w regulaminie sejmowym dotyczące m.in. ograniczenia czasu na zadanie pytania w sprawach bieżących do 2 minut, a odpowiedzi na nie do 6 minut.
22.05.2003 | aktual.: 22.05.2003 10:28
Sygnały Dnia: Regulamin mówi tak: "Na każdym posiedzeniu Izby posłowie mogą zadać członkom rządu do 10 pytań. Każde z pytań nie może trwać dłużej niż 2 minuty, odpowiedź nie dłużej jak 6 minut. Pytanie dodatkowe może zadać tylko poseł, który zadał pytanie pierwotne i nie będzie ono mogło trwać dłużej niż minutę, odpowiedź nie dłużej niż 3 minuty". To wyciąg z regulaminu nowej konkurencji w Sejmie. Coś, co się kiedyś nazywało interpelacjami i zapytaniami poselskimi, potem pytaniami w sprawach bieżących, a jak to się teraz nazywa?
Marek Borowski: To się nadal tak nazywa, "pytania w sprawach bieżących", tylko że sposób ich zadawania, można powiedzieć – organizacja tego punktu jest już inna. To jest taka kolejna zmiana w naszym Sejmie, która wprowadza standardy czy zwyczaje, które zostały już przetestowane w krajach europejskich, w parlamentach europejskich. Zastrzegam, że staramy się wprowadzać tylko te, które uważamy za dobre. Są parlamenty europejskie, jak np. we Włoszech dochodzi do bójek posłów na sali, więc od razu to kieruję do przeciwników Unii Europejskiej, to, co mówię w tej chwili, że nie wszystko chcemy wprowadzać.
Sygnały Dnia: Pan powiedział, Panie Marszałku, że to może być trudny test. No i jak poszło?
Marek Borowski: Natomiast te dobre obyczaje czy systemy wprowadzamy. I tu chodziło o to, żeby w ciągu tych samych 2 godzin, które zawsze były przeznaczane na tego rodzaju pytania, żeby można było poruszyć jak najwięcej spraw różnych, które nurtują posłów, ale także przede wszystkim obywateli, bo dosłownie wyrażają tu pewne opinie czy odczucia obywateli z różnych zupełnie dziedzin. Do tej pory było tak, że zadawane były też pytania, ale po pytaniach można było zadać nieskończoną ilość pytań dodatkowych...
Sygnały Dnia: I to nie tylko ten poseł, który pytał, tylko i inni.
Marek Borowski: Nie, nie tylko ten poseł, który pytał, ale mogli się włączać inni. Oczywiście, to miało taką zaletę, że jeden temat był drążony aż do spodu, ale wadę taką, że w ciągu 2 godzin faktycznie omówiono tylko dwie kwestie i na dodatek jeszcze tak rozciągnięte w czasie, np. różnica w czasie między pytaniem a odpowiedzią rządu wynosiła nawet do godziny, co powodowało, że np. widz czy słuchacz, który chciał się doczekać tej odpowiedzi, często-gęsto już musiał zrezygnować. W tej chwili jest to dynamiczne, tak jak Pan przeczytał, zamyka się całość w 12 minutach i to jest wystarczający czas, żeby udzielić odpowiedzi praktycznie na każde pytanie.
Sygnały Dnia: I to się wczoraj udało?
Marek Borowski: Tak, to się wczoraj zdecydowanie udało. Posłowie byli zdyscyplinowani w zadawaniu pytań, przekonali się, widać było, że wiedzą, że jest określony czas i że nie ma co opowiadać historii Polski od Mieszka I, żeby uzasadnić następnie pytanie, tylko trzeba to zrobić krótko, jasno i treściwie. Ministrowie w zasadzie też, chociaż, powiedziałbym, dynamika ich odpowiedzi była różna. I myślę, że to jest także cenny sprawdzian dla premiera, nie dlatego że premier sam występuje, bo to też była nowość, premier po raz pierwszy od niepamiętnych czasów wystąpił w tych pytaniach...
Sygnały Dnia: Czyli nie było tej formułki: "w imieniu premiera odpowie stosowny, wskazany minister".
Marek Borowski: Nie było. Były dwa pytania do Prezesa Rady Ministrów, na jedno odpowiedział sam, na drugie nie odpowiadał, dlatego że w jakiejś mierze dotyczyło to sprawy Rywina i w zasadzie wypowiedzi szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, pana Barcikowskiego, w związku z czym odpowiadał pan Barcikowski, ale Prezes Rady Ministrów zadeklarował (taka była zresztą umowa między nami, między mną a premierem), że będzie starał się odpowiadać na co najmniej jedno, jeśli nie więcej pytań kierowanych do niego, jeśli stopień ich szczegółowości nie będzie zbyt daleko idący, oczywiście.
Rozmawiali: Krzysztof Grzesiowski i Henryk Szrubarz