Trwa ładowanie...
14-10-2005 09:46

Marek Borowski: na dzień dzisiejszy bliższy jest mi Tusk

Nawet jeżeli mam wybór niekomfortowy, to znaczy wybór między dwoma kandydatami, którzy nie są moimi kandydatami, to jednak jeden z nich będzie sprawował urząd prezydenta, czy mi się to podoba, czy nie, czy ja pójdę do wyborów, czy nie pójdę. I w związku z tym jeśli widzę jakieś różnice między tymi kandydatami, jeśli ktoś jest bliższy, a ktoś jest dalszy, no to lepiej, żeby sprawował urząd ten, który jest bliższy. Więc jeśli o mnie chodzi, to gdyby wybory były dzisiaj, to, oczywiście, bliższy jest Donald Tusk - powiedział Marek Borowski lider SdPl w "Sygnałach Dnia".

Marek Borowski: na dzień dzisiejszy bliższy jest mi TuskŹródło: PAP, fot: Tomasz Gzell
d1weaz2
d1weaz2

Sygnały Dnia: Nie podziela pan poglądów także w sensie, nie wiem, programu społecznego, programu gospodarczego?

Marek Borowski: Problem z programem społecznym polega na tym, że nie jest żadnym kłopotem dla polityka wygłosić ileś obietnic dotyczących na przykład polityki socjalnej. Program na przykład PiS prezentowany obecnie przez pana Marcinkiewicza jest pełen takich obietnic, gdzie różnym grupom społecznym, rodzinom, dzieciom, biednym, emerytom i tak dalej obiecuje się różne świadczenia, dodatki i tak dalej. Problem jest w tym, czy to jest realne. Jeżeli nie, to to jest zwykła „kiełbasa” wyborcza i wtedy trzeba na to wskazać bardzo silnie i bardzo zdecydowanie, bo to nie jest żaden program socjalny i z tego nic nie będzie. Więc jeżeli coś jest nierealne, to trzeba to odrzucić po prostu.

Jeżeli natomiast chodzi o Lecha Kaczyńskiego, to tu problem polega na tym, że tak – on bardzo często odwołuje się do tych kwestii, między innymi mówi o Polsce solidarnej, czyli takiej, gdzie jednak istnieje jakaś pomoc wewnętrzna, jakaś pomoc państwa, pomoc jednych dla drugich. I to jest, oczywiście, bardzo dobry chwyt wyborczy i ja jestem za Polską solidarną, jako człowiek lewicy jestem za solidarnością społeczną, za sprawiedliwością społeczna jak najbardziej. No, tylko że ona coś oznacza.

I kiedy wziąłem w rękę Konstytucję, projekt Konstytucji przygotowany przez PiS jako podstawowy dokument wyborczy i jako podstawowy dokument Lecha Kaczyńskiego, bo hasło jest takie: IV Rzeczpospolita, IV Rzeczpospolita oparta na tej Konstytucji i Lech Kaczyński jako gwarant IV Rzeczypospolitej, czyli to jest jedność, i biorę ja tę Konstytucję i porównuję ją z obecną, no bo to jest miara tego, co się chce zmienić. I stwierdzam ze zdziwieniem na przykład, że w obecnej Konstytucji jest zagwarantowane prawo do protestu pracowniczego, w tym do strajku. W projekcie tego nie ma. W obecnej Konstytucji jest zagwarantowane prawo do płacy minimalnej, czyli musi być ustawa , która mówi o płacy minimalnej i tak dalej. W projekcie tego nie ma. Nawet nie ma prawa do urlopu. Wszystko to jest scedowane na ustawy, jak rozumiem. No, ale jeżeli wykreśla się to z obecnej Konstytucji, to muszę zapytać – dlaczego? Gdyby to zrobili liberałowie, gdyby to zrobiła opcja liberalna, to bym rozumiał. Tak, oni mówią, że to są sprawy
elastyczne, płaca minimalna może być, może nie być i tak dalej, i tak dalej. Ale jeśli robią to ludzie, którzy bardzo krytykują opcję liberalną, którzy są za Polską solidarną, to ja tego nie rozumiem.

d1weaz2

No tak, ale sam pan powiedział, że być może tych rzeczy nie ma czy wręcz tych rzeczy nie ma, ale jednak jest odesłanie do stosownych ustaw.

- Nie, nie ma odesłania, w ogóle nie ma, po prostu nie ma. Czyli ja tylko domniemuję, że, oczywiście, takie sprawy mogą być regulowane ustawami, tylko że ustawami można regulować... w ogóle można uregulować, można nie uregulować. Natomiast jeżeli coś jest w Konstytucji, a, to wtedy jest obowiązek uregulowania. Czyli innymi słowy, jeżeli w Konstytucji jest powiedziane, że pracownik ma prawo do płacy co najmniej minimalnej, czyli ona musi być określona w ustawie, no to wiadomo, że taka płaca zostanie określona. Natomiast jeżeli tego w ogóle nie ma w Konstytucji, to może się okazać, że w ogóle nie ma czegoś takiego, jak płaca minimalna.
Więc muszę powiedzieć, że to mnie zaskoczyło, dlatego że tu jest pełna rozbieżność między słowem pisanym a słowem mówionym.

* Czyli jeśli nie Lech Kaczyński, to wydaje się, że automatycznie Donald Tusk, ale to, zdaje się, wcale nie jest w pana przypadku takie proste.*

- Znaczy problem polega na tym, że ja mam swój głos, oczywiście, jeden, i ja ten głos oddam, dlatego że ja uważam, że w wyborach trzeba brać udział. Nawet jeżeli mam wybór niekomfortowy, to znaczy wybór między dwoma kandydatami, którzy nie są moimi kandydatami, to jednak jeden z nich będzie sprawował urząd prezydenta, czy mi się to podoba, czy nie, czy ja pójdę do wyborów, czy nie pójdę. I w związku z tym jeśli widzę jakieś różnice między tymi kandydatami, jeśli ktoś jest bliższy, a ktoś jest dalszy, no to lepiej, żeby sprawował urząd ten, który jest bliższy. Więc jeśli o mnie chodzi, to gdyby wybory były dzisiaj, to, oczywiście, bliższy jest Donald Tusk. Jeśli niczym mnie nie zrazi w ciągu najbliższych siedmiu–ośmiu dni, to – jak powiedziałem – pójdę do wyborów i bez entuzjazmu, ale oddam głos na kandydata, który jest mi bliższy.

d1weaz2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1weaz2
Więcej tematów