Marek Belka - człowiek z lepszej bajki

Nominacja Marka Belki to szansa na inny styl
polityki. Spokojny, odpowiedzialny. To także sposób na pokonanie
Samoobrony - pisze Rafał Kalukin w "Gazecie Wyborczej".

14.01.2017 14:53

O tym, co czeka w najbliższym miesiącu Marka Belkę, media piszą: mission impossible - misja niemożliwa. Można też usłyszeć, że prezydent Kwaśniewski utracił kontakt z rzeczywistością, jeśli wierzy, że ktoś taki jak Belka ma szansę stanąć na czele rządu i w rok uporać się z problemami, których Leszek Miller nie zdołał rozwiązać przez prawie trzy lata - pisze publicysta "Gazety Wyborczej".

Belka będzie przemawiał do rozsądku, nie ubarwiając rzeczywistości, lecz wskazując na trudności i ograniczenia. Z tego jest znany. W 2001 r. typowano go na ministra finansów w przyszłym rządzie SLD. W tej właśnie roli tuż przed wyborami oznajmił, że łatanie dziury budżetowej ujawnionej przez ówczes-nego szefa resortu finansów Jarosława Bauca będzie bolesne. Wielu liderów Sojuszu do dziś uważa, że ta zapowiedź - stojąca w jaskrawej sprzeczności z Millerowskimi "gruszkami na wierzbie" - kosztowała ich partię kilka procent głosów i możliwość samodzielnego rządzenia - zauważa gazeta.

Dlaczego prezydent wysunął kandydaturę Belki? Zapewne pomysł był taki: człowiekowi niezwiązanemu z żadną partią i odpornemu na słupki w sondażach łatwiej będzie podejmować decyzje niepopularne, lecz konieczne - związane z naprawą finansów, harmonizacją naszego prawa z wymogami UE i dostępem do subwencji unijnych, wreszcie z koniecznością przyjęcia nowej ustawy o świadczeniach medycznych. Zdaniem prezydenta rząd fachowców Belki będzie lepszym gwarantem realizacji owych celów niż "partyjny" gabinet Józefa Oleksego sklecony z resztek SLD i radykalizującego się PSL - pisze publicysta gazety.

Ale w decyzji prezydenta doszukać się można jeszcze jednego, głębszego wymiaru. W powrocie na scenę polityczną Marka Belki - polityka umiaru i odpowiedzialności, znanego ze spokojnej, wyważonej retoryki - jest coś prowokacyjnego. To człowiek jakby z innej, lepszej bajki. Ani showman w stylu Rokity, ani mistrz bon motów jak niegdyś Miller, ani wojownik jak bracia Kaczyńscy - zauważa Rafał Kalukin na łamach "Gazety Wyborczej". (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)