Marcinkiewicz z Rokitą podali sobie ręce
W redakcji "Dziennika" doszło do spotkania
wielkiej wagi - w trakcie "wojny domowej" lider PO Jan Rokita i
były premier PiS Kazimierz Marcinkiewicz podali sobie ręce.
28.10.2006 | aktual.: 29.10.2006 12:48
Według relacji "Dziennika", Rokita wyznaje, że lubi i ceni Kazimierza Marcinkiewicza, a były premier krytykuje słabości rządu PiS. Czy to zwiastuny wielkiej koalicji PO-PiS? - stawia pytanie "Dziennik" i przypomina, że już od ponad roku politycy największych polskich partii nie potrafią ze sobą normalnie rozmawiać.
Jednak podczas debaty w "Dzienniku" (relacja z niej zajmuje 3 strony gazety) Jan Rokita i Kazimierz Marcinkiewicz wznieśli się ponad wzajemne urazy. Nie było mowy o "cieniasach z Platformy" ani o rządach, które są "hańbą dla Polski".
Zdaniem Marcinkiewicza konieczna jest współpraca obydwu partii, bo przy takich koalicjantach, jakimi są dzisiaj Samoobrona i LPR, Polska nie wykorzysta swojej szansy. Jan Rokita jest ostrożny. Najpierw muszą się rozstrzygnąć wyniki wyborów samorządowych. Na drugi dzień po naszym zwycięstwie w Warszawie możemy negocjować warunki współpracy- deklaruje lider PO.
Czy to jest realne? Rokita ma przecież jak najgorsze zdanie o obecnych rządach - zaznacza "Dziennik". Przywódcy PiS są niezdolni do sprawowania władzy w nowoczesnym państwie- mówi. Przeszkodą do współpracy pozostaje też szafa Płk. Lesiaka. Marcinkiewicz ocenia, że sprawa wyjaśniana jest jak należy, natomiast dla Rokity szafa stała się prymitywnym narzędziem pisowskiej ideologii.
Te różnice są do przezwyciężenia - ocenia prof. Jadwiga Staniszkis, która również brała udział w debacie i której głos liczy się w obydwu partiach. Młodzi ludzie w PiS nie chcą koalicji z LPR i Samoobroną. A ich rówieśnicy z PO nie zgodzą się na koalicję z SLD i drugi Budapeszt- ocenia Staniszkis. (PAP)