Marcin Makowski: Uczyńmy Polskę strefą wolną od totalitaryzmów. I nie rozróżniajmy na brunatny i czerwony
Dobrze, że materiał TVN o neonazistach powstał. Dzięki niemu zobaczyliśmy na własne oczy, że istnieje w Polsce marginalna grupka idiotów, którzy pieką tort na urodziny Hitlera i układają swastykę z wafelków. Dobrze, że rząd zareagował i zapowiedział śledztwo prokuratorskie. Tylko teraz intelektualna uczciwość każe zapytać: co dalej? Jak walczyć w naszym kraju nie tylko z sympatykami III Rzeszy, ale również ruchami gloryfikującymi komunizm? Jak robić to rozsądnie, nie promując podobnych patologii?
22.01.2018 | aktual.: 22.01.2018 15:34
Totalitaryzm jedno ma imię. To system, który bez względu na drogę, zawsze zmierza do osiągnięcia tego samego celu - podporządkowania społeczeństwa i realizacji ustrojowej utopii. Nie licząc się z ofiarami. Jeśli ktoś w państwie, które poniosło milionowe straty z rąk niemieckich i rosyjskich katów tego nie rozumie, na własne życzenie wypisuje się ze wspólnoty narodowej. Nie można jednocześnie przebierać się w mundur SS i salutować do swastyki, albo uznawać Józefa Stalina za wielkiego reformatora, będąc Polakiem. To oczywiste oczywistości po premierze sobotniego reportażu TVN24, przedstawiającego działalność jednej z podobnych grup. Dziennikarz nie może jednak w tym miejscu postawić kropki, ponieważ ujawnienie tej historii powoduje realne polityczne konsekwencje. O nie również trzeba zapytać.
Kontekst i skala
Neonaziści nie wzięli się w naszym kraju z księżyca. Stowarzyszenie "Duma i Nowoczesność" nie zostało założone kilka miesięcy temu, tylko w 2011 roku. Problem radykalnych ruchów podpisujących się pod ideologią III Rzeszy to wyrzut sumienia każdego dotychczasowego rządu. Niemniej jednak do opinii publicznej na podobną skalę trafił on dopiero teraz. I to w momencie, gdy o Polsce pisze się na Zachodzie w kategorii państwa, które toleruje ”przemarsz 60 tys. nazistów” przez centrum stolicy. Czy dziennikarze ”Superwizjera” powinni zatem schować swoje nagrania w szufladach i ich nie ujawniać? Nie - takiego rodzaju szantażu nie jestem w stanie zaakceptować. Przeprowadzili skomplikowane śledztwo, przeniknęli do wnętrza szkodliwej organizacji i ją zdekonspirowali. Za to należą im się wyrazy uznania.
To, czego w reportażu i debacie, która toczy się na jego kanwie w mediach zabrakło, polega na braku ukazania szerszego kontekstu zjawiska i jego skali. Bez tych dwóch rzeczy trudno poruszać się na przestrzeni innej, niż emocje. Te bowiem każą idiotów urządzających w lesie hitlerowskie gusła instynktownie potępić. Rolą władz jest natomiast błyskawiczna reakcja i ściganie osób, które łamią polską konstytucję. I to się de facto w tej chwili w naszym kraju dzieje - być może za późno - ale jednak. Niemniej mam prawo zapytać dlaczego - choć nad materiałem pracowano prawie rok - nie pokuszono się w ”Superwizjerze” o głębszą analizę? Czy mamy do czynienia w ostatnich latach z popartą statystykami zwiększoną aktywnością neonazistów? Jak walka z podobnymi ruchami wygląda na tle działalności służb podległych wcześniejszej władzy? Ile tego typu grup istnieje? Jak przedstawia się ich liczebność na tle Europy i świata? W czyim interesie działają? Czy jest możliwe, aby były powiązane z obcą agenturą, chcącą zaszkodzić wizerunkowi Polski? Dlaczego pomimo prób ścigania udawało im się uniknąć więzienia? Bez uwzględnienia tych zagadnień, debata o problemie polskiego neonazizmu jest niepełna. I walka z nim, mniej skuteczna.
Jak skutecznie walczyć z neonazizmem?
Na inne zagadnienie uwagę wskazał również szef konserwatywnego magazynu i think-tanku ”Nowea Konfederacja”, Bartłomiej Radziejewski: ”Widzę jednak po stronie lewicowo-liberalnej spore wzmożenie wokół rzekomej brunatnej fali, z związku z którym chciałbym zaapelować o schłodzenie głów. Służby powinny oczywiście wobec działalności przestępczej tego typu sprawnie działać, ale dobrze by było, żeby działo się to w ciszy. Inaczej grozi nam efekt dokładnie odwrotny do zamierzonego” - napisał na Facebooku Radziejewski, dodając, że mechanizm jest prosty: ”Zdelegalizuj marginalną, heilującą organizacyjkę w atmosferze ogólnonarodowej histerii, a jej członkowie prędzej czy później założą nową, bliźniaczo podobną - tyle że już w poczuciu ważności wynikającym z tego, że mainstream ich widzi i się boi, oraz w aurze męczenników w swoim środowisku”.
Czy nie ten (oczywiście niezamierzony) efekt w tej chwili obserwujemy? Stowarzyszenia ”Duma i Nowoczesność” już podziękowało w mediach społecznościowych za ”darmową reklamę”. Tymczasem reklama to ostatnie, co powinni w tej chwili otrzymać. Ludzie pokroju Jacka Lanusznego czy Mateusza S. ”Sitasa” powinni mieć w tej chwili służby na głowie, a nie uznanie w środowiskach psycho-nazistów, skaczących w sali gimnastycznej przy coverach ”Konkwisty 88”. Kwestią odpowiedzialności dziennikarskiej, i może materiałem na kolejny program, jest takie poprowadzenie opowiedzianej historii, aby nie przyznawać kilkunastu osobom w lesie większych wpływów, niż w rzeczywistości mają. To groźny i radykalny margines, który nie powinien istnieć, a nie gwardia przyboczna Hitlera.
Nie zapominajmy o komunistach
Skoro już jednak powiedziało się A, prowokując narodową debatę o szkodliwości neonazizmu, warto również powiedzieć B i pokazać, że w Polsce nie ma miejsca na drugą stronę totalitarnego medalu. Chodzi oczywiście o istniejące w naszym kraju i względnie nieniepokojone środowiska komunistyczne. Mowa o takich ugrupowaniach jak choćby funkcjonująca w Dąbrowie Górniczej Komunistyczna Partia Polski. W swoim programie postuluje ona ”(…) przygotowanie klasy robotniczej do wspólnej i świadomej walki o wyeliminowanie wszelkiego wyzysku poprzez budowę społeczeństwa bezklasowego w ramach ustroju socjalistycznego”, zupełnie wprost czcząc Lenina, Marksa i Engelsa, wcześniej w swojej działalności wychwalając również Józefa Stalina. KPP urządza marsze 1-majowe, jest aktywne w debacie publicznej a nawet wydaje periodyk ”Brzask”, który na okładce wita czytelników sierpem i młotem.
Nie tak dawno temu było również głośno o młodej kobiecie, która zmyła dopisek ”KAT” z grobu Bolesława Bieruta. ”To 28-letnia kobieta, która nie kryje mocno lewicowych poglądów. Na co dzień pracuje w instytucji bankowej. Fatalnie czuła się z tym, że ktoś niszczy groby. Bez względu na to, kim jest pochowana osoba. Sama kupiła środki za 300 złotych i postanowiła zmyć napis” - napisał o jej zachowaniu portal TVN Warszawa w sierpniu 2016 r. Tytuł tekstu brzmiał następująco: ”Wydała pieniądze, poświęciła weekend. Wyczyściła grób Bieruta”. Kim w rzeczywistości była owa uczynna kobieta? To Ludmiła Dobrzyniecka, działająca niegdyś w prorosyjskiej partii Zmiana, obecnie szefowa, Komunistycznej Młodzieży Polskiej (Komsomol), która w wywiadach (m.in. dla portalu Vice), chwaliła politykę Józefa Stalina twierdząc, że za Katyń odpowiadają Niemcy, a nie Rosjanie. Komsomol również posiada aktywną stronę internetową, działa na Facebooku, aktywnie rekrutuje w swoje szeregi. Jakim prawem? Czy kiedyś doczekamy się podobnego reportażu również o tych - komunistycznych - ekstremistach?
Zero tolerancji
Myślę, że taka powinna być konkluzja materiału wyemitowanego w ”Superwizjerze”. Uczyńmy Polskę strefą wolną od totalitaryzmów, nie rozróżniajmy ich na brunatny i czerwony. Żaden nie ma w Polsce racji bytu, ani nie jest nawet w jednym promilu reprezentatywny dla naszego społeczeństwa. Odpowiedzialność za sprostanie temu zadaniu spoczywa również na barkach obecnej władzy.
W tej chwili prokuratura generalna w Gliwicach wszczęła śledztwo wobec “bohaterów” reportażu. Chodzi o czyny z artykułu 256, paragrafy 1 i 2, czyli propagowanie ustrojów totalitarnych. Na polecenie prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro prokuratura analizuje kwestię delegalizacji stowarzyszenia "Duma i nowoczesność". To bardzo dobry sygnał. W końcu nikt Polaków nie musi uczyć walki z totalitaryzmami. Mamy to we krwi.
Marcin Makowski dla WP Opinie