Marcin Makowski: Głosowałeś na PiS? Elita uważa, że należysz do ”plebsu”
Znany profesor, konstytucjonalista, przychodzi do opozycyjnego tygodnika ponarzekać na władzę. A że ignorancka, niszczy demokracje, a to że niemal faszystowska. W sumie nic nowego poza faktem, że w pewnym momencie hamulce puszczają i wychodzi szydło z worka. Elita, która utraciła rząd dusz miota się w spazmach, wszystkich, którzy zagłosowali nie po ich myśli nazywając ”plebsem”. I to nie dosłownie, ani w przenośni. Więcej takich rozmów - druga kadencja dla partii Kaczyńskiego gwarantowana.
30.06.2017 | aktual.: 30.06.2017 14:02
Według jednego z wielu pojawiających się przed sezonem ogórkowym sondaży, zamiast o preferencje wyborcze, zapytano Polaków o to, za co cenią PiS. Odpowiedzi nie wydały się specjalnie zaskakujące, potwierdzając jedynie ukutą po wyborach tezę mówiącą, że przeciętny Kowalski zmęczony nierozumiejącymi jego potrzeb politykami Platformy, postanowił oddać stery władzy tym, którzy takie zrozumienie i poczucie bliskości oferowali. Dlatego też respondenci najczęściej zaznaczali w ankiecie, że partia Jarosława Kaczyńskiego skutecznie oczyszcza kraj z korupcji, podnosi ich poziom życia oraz nie zgadza się z Unią Europejską w forsowanej siłowo polityce migracyjnej. Ten trend, to znaczy postawienie akcentu na bezpieczeństwo, dobrobyt i spokój, będzie motywem przewodnim rządów prawicy zaraz po uporaniu się z reformą sądownictwa oraz dekoncentracją mediów. Pierwszy sygnał ma zostać wysłany 1 lipca z Kongresu partii w Przysusze. Jak twierdzą posłowie w nieoficjalnych rozmowach, skrót nazwy partii ma się od teraz kojarzyć Polakom z ”pieniędzmi i spokojem”.
Rządy nienawiści
Opozycja, która uznaje podobny stan rzeczy za mamienie obywateli oraz przekupywanie ich, aby odwrócili wzrok od demontażu państwa prawa, miała wystarczająco dużo czasu, aby przemyśleć swoje błędy, wyciągnąć z nich wnioski oraz zaproponować alternatywę dla modelu socjalno-narodowego dania, zaserwowanego wyborcom przez Jarosława Kaczyńskiego. O tym jak mało opozycja, a właściwie ”liberalne elity” przyłożyła się do zadania domowego, niech świadczy wywiad z prof. Wojciechem Sadurskim w najnowszym ”Newsweeku”. Rozmowa zatytułowana pretensjonalnie ”Dyktatura ignorancji” to modelowy wręcz przykład i przypomnienie, przez jakie postawy prawica w ogóle doszła w Polsce do władzy. I dlaczego być może również w następnej kadencji tej władzy nie odda.
Raz jeszcze przypomnę, bo warto - dwa lata po wyborach prezydenckich i parlamentarnych - gdy władza niemal nieustannie utrzymuje się na prowadzeniu sondażowym, prof. Sadurski twierdzi, że odpowiedzią na fenomen PiS-u, podobnie jak w przypadku Donalda Trumpa, są ”rządy nienawiści”. Z czego ta nienawiść wynika? Trumpa wybrała wykluczona biała klasa pracująca, fundamentalistyczna religijnie. W Polsce PiS wybrał plebs. Było tak dobrze, tak broniono wolność słowa i niepopularne poglądy, że niezakorzeniony liberalizm się nie utrzymał, a ”koszty demokracji” dla prostego ludu zbyt wysokie. W tym opisie upadku charakterystyczną inwektywą wobec plebsu jest fakt, że uważa on iż „państwo musi przede wszystkim wyrażać wartości istotne dla większości”. Tymczasem prof. Sadurski nie może przeboleć, że tak daleko odeszliśmy od demokracji liberalnej, która hołubi wręcz prawa mniejszości.
Fetysz liberalnej demokracji
Umiłowanie do mitycznej ”liberalnej demokracji” jest z resztą w wypowiedziach Sadurskiego znamienne i jak się wydaje, reprezentatywne dla sporej grupy podobnie jak on myślących. Czym ów liberalizm jest, tego już nie definiuje, nie wspominając nawet, że konstytucja w żadnym miejscu nie przypisuje takiego przymiotnika naszemu ustrojowi. W art. 1 rozdziału I mówi natomiast, że: ” Rzeczpospolita Polska jest dobrem wspólnym wszystkich obywateli”. I tu jest pies pogrzebany, bo prof. Sadurski owej wspólnoty z innymi nie widzi. ”Do władzy doszli ignoranci dumni ze swojej ignorancji”. ”To z czym mamy dzisiaj do czynienia w Polsce, to tryumf aroganckiego i ignoranckiego plebsu” - mówi ze swojej wieży z kości słoniowej, tym samym wkładając broń do ręki partii, która wygrała właśnie w kontrze do arogancji i pogardy wobec ”Polski B” przedstawicieli wielkomiejskich elit.
Właśnie to najbardziej boli Wojciecha Sadurskiego, że poczuł się przez przedstawiciela własnej kasty zdradzony. Władza oświeconych miała już na zawsze pozostać w ich rękach, tymczasem: ”PiS podniosło plebs z kolan i pozwoliło wysoko unieść głowę. O to mam właśnie największe pretensje do Kaczyńskiego, który jest przecież polskim inteligentem, że z cynicznych powodów dał niedoświadczonemu plebsowi poczucie dostępu do władzy. (…) Nieoświecony plebs ma poczuć siłę i bliskość z tymi, którzy sprawują władzę. Niewykształceni lub w najlepszym razie słabo wykształceni ludzie, nieznający świata, niechcący go poznać (…) stali się nową polską elitą”. Przecież po 1989 r. i okrągłym stole tą elitę zdefiniowano, podzielono łupy i po cichu umówiono się, że nikt się nie będzie czepiał to panującego 25 lat status quo.
Ci lepsi, wykształceni
”Proszę spojrzeć na dziedzinę, którą się zajmuję - czyli prawo konstytucyjne - nowi sędziowie konstytucyjni i quasi-sędziowie w Trybunale Konstytucyjnym to przykład dojścia plebsu do władzy. Pani Przyłębska czy pan Muszyński to symbole nowej elity” - mówi Sadurski, który tym samym raz jeszcze przyznaje rację znienawidzonemu Kaczyńskiemu, że przynajmniej część środowisk prawniczych w Polsce to kasta, która gardzi inaczej myślącymi. ”Najgorsze w tej tyranii plebsu jest to, że nawet ludzie, o których wiemy, że są inteligentni, lecz chcą grać w tej drużynie, muszą dać się zgłupić” - ubolewa profesor, jednocześnie wspominając stare dobre czasy, w których: ”(…) przynajmniej w sferze retorycznej wartości demokracji liberalnej były akceptowane i wręcz przez państwo propagowane, nawet jeśli w praktyce nie były w pełni respektowane. Owszem, etyka była w szkole teoretycznie, ale nikt nie kwestionował, że powinna być”. Piękny obrazek idylli, prawda? Może w Polsce nie było idealnie, ale przynajmniej mieliśmy swoje pozory, które wystarczyły, aby wymienić spojrzenie porozumienia z kolegami z Francji czy Niemiec, że w sumie jesteśmy z jednej, postępowej drużyny.
Jedyna ucieczka od tej urzeczywistniającej się apokalipsy to przyjęcie imigrantów (kilka tysięcy osób), euro (tak szybko jak się da) i dogonienie Unii pierwszej prędkości, bo ”maruderom nie można dać prawa do spowalniania ewolucji integracji europejskiej”. A jak nie, to stoczymy się nieuchronnie w objęcia Moskwy i będziemy państwem totalitarnym, bo już jesteśmy na poziomie Białorusi i Turcji. Smutny jest ten wywiad, chyba bardziej szczery niż sam profesor chciałby go widzieć. Smutny również los tych, którzy uważają siebie samych za elitę, większość społeczeństwa nazywają ignoranckim plebsem. Więcej takich rozmów. Przy każdej Jarosław Kaczyński może zacierać ręce.
Marcin Makowski dla WP Opinie