Kaczyński przemawiał. Nagle padło "precz z Kaczorem"
Przed Sejmem trwa manifestacja zorganizowana przez polityków Prawa i Sprawiedliwości oraz Suwerennej Polski w obronie aresztowanego ks. Michała Olszewskiego i byłych urzędniczek ministerstwa sprawiedliwości. Duchowny został zatrzymany w śledztwie dot. Funduszu Sprawiedliwości. Politycy uważają, że ksiądz doświadcza tortur. Gdy przemawiał prezes PiS Jarosław Kaczyński, ktoś z tłumu krzyknął "precz z kaczorem dyktatorem". Prezes odpowiedział.
- To, co dzieje się w Polsce jest fatalne - zaczął prezes PiS Jarosław Kaczyński. Przypomniał, czasy "ostatnich lat". - Tu maszerowały wielkie pochody w obronie praworządności. Kto je organizował? Ci, którzy dzisiaj w Polsce rządzą. To dla tych, którzy wiedzieli, o co chodzi i znali naszych ówczesnych politycznych przeciwników była wielka hipokryzja. Ale sądzę, że wielu ludzi, którzy uczestniczyli w tych pochodach tego nie wiedziało - konynuował prezes PiS.
W ocenie prezesa PiS zwolennicy premiera Donalda Tuska "z łatwością mogli przewidzieć, że z praworządnością będzie bardzo źle". Zdaniem Kaczyńskiego jest to "przemyślana akcja". - To próba odwrócenia uwagi od narastających dolegliwości codziennego życia. Ta akcja, która trwa, będzie nasilona, jest po to, by nasze społeczeństwo spacyfikować. Przecież plan, dla którego tu został wysłany Tusk, to jest plan, którego finałem ma być likwidacja polskiego państwa. Nie w tym sensie, że Polska zniknie z map i nie będzie polskich organów państwowych. Tylko że wszystkie ważne decyzje będą zapadały na zewnątrz. Żeby doprowadzić do takiego stanu, ta pacyfikacja jest potrzebna. I potrzebna jest likwidacja pluralizmu medialnego - mówił prezes PiS.
Kaczyński stwierdził, że obecnie Telewizja Polska, Polskie Radio i Polska Agencja Prasowa oraz telewizje komercyjne "szerzą propagandę" i stały się "kartelem medialnym głównego nurtu".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Protest PiS w obronie ks. Olszewskiego [NA ŻYWO]
Kaczyński twierdzi, że "nie ma nic przeciwko wyjaśnieniu danej sprawy" ale nie ma zgody na stosowanie tortur wobec - jak podkeślił - wszystkich trzech zatrzymanych osób w śledztwie ws. Funduszu Sprawiedliwości. Zdaniem Kaczyńskiego rząd powinien z tego powodu podać się do dymisji. Będący na miejscu tłum skandował: "Do dymisji" i "Bodnar do więzienia".
- Najpierw trzeba zrobić to, co mi tu podpowiedziano. Wygrać wybory. Najpierw prezydencie, a później parlamentarne. (...) To, co się stało wraz z 13 grudnia, to jest swoisty najazd obcych wojsk na Polskę bez użycia broni. Naszym obowiązkiem jako Polaków jest zrobienie absolutnie wszystkiego, żeby to się nie udało - mówił Kaczyński.
Kaczyński rzucił także, że rzekome tortury mają zmusić aresztowanych do kłamania i zeznawania przeciwko koleżankom i kolegom. - Niektóre z działań tam podjętych wręcz trudno przez przyzwoitość opisywać. Były to działania dla każdej kobiety niesłychanie trudne do zniesienia. Musimy wyciągać wnioski. Z jednej strony takich spotkań jak to powinno być więcej, ale pamiętajcie: nawet demonstracje bardzo duże nie zmieniają sytuacji. Musimy się jednoczyć - apelował Kaczyński.
W trakcie przemówienia Kaczyńskiego jeden z uczestników krzyknął: "precz z kaczorem dyktatorem". - No właśnie to jest to, gdybym ja był dyktatorem, to ten pan byłby dzisiaj zupełnie gdzie indziej - odpowiedział Kaczyński.
Telewizja Republika ujawniła we wtorek fragmenty relacji jednej z osób podejrzanych w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości, która przebywa w areszcie. Była dyrektor departamentu Funduszu Sprawiedliwości w Ministerstwie Sprawiedliwości, Urszula D., opowiedziała o swoich doświadczeniach w areszcie. Według informacji podanych przez stację, przez pierwszy miesiąc pobytu w areszcie nie miała dostępu do czystych ubrań, a nawet do bielizny. Opisała również, że pozbawiono ją możliwości kontaktu z najbliższą rodziną, co było dla niej najtrudniejsze do zniesienia.
Michał Woś, polityk Suwerennej Polski i poseł klubu Prawo i Sprawiedliwość, podczas konferencji prasowej ocenił, że Urszula D. została "nieludzko, karygodnie i niegodnie potraktowana". W związku z tym, posłowie Suwerennej Polski zaapelowali do obywateli, aby zaangażowali się w obronę osób, które - jak twierdzą - są prześladowane i brutalnie traktowane.
Telewizja Republika wcześniej opublikowała treść pisma obrońcy innej podejrzanej w tym śledztwie, wicedyrektor departamentu Funduszu Sprawiedliwości, Karoliny K., która również przebywa w areszcie. Z relacji jej adwokata wynika, że zatrzymana od dwóch miesięcy ma bezpodstawnie przebywać w izolatce. Jej obrońca przekazał, że kobieta jest m.in. budzona w nocy, pozbawia się ją snu, a także odmawia dostępu do praktyk religijnych.
W poniedziałek, europosłowie Suwerennej Polski, Patryk Jaki i Jacek Ozdoba, zapowiedzieli skierowanie wniosku do Rzecznika Praw Obywatelskich Marcina Wiącka oraz Prokuratora Generalnego Adama Bodnara. Jaki podkreślił, że RPO "powinien wreszcie coś w tej sprawie zrobić". Jednocześnie przyznał, że nie spodziewa się reakcji ze strony Bodnara, dlatego posłowie przygotowali zawiadomienie do prokuratury.
- Jestem przekonany, że kiedyś jak przyjdą legalni prokuratorzy, to tym się zajmą - powiedział europoseł Jaki.
28 marca sąd zdecydował o trzymiesięcznym areszcie dla trzech osób podejrzanych w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości: Urszuli D., Karoliny K. oraz księdza Michała Olszewskiego - prezesa Fundacji Profeto, która była beneficjentem funduszu. Zarzuty prokuratorów dotyczą m.in. wypłaty ponad 66 mln zł tej fundacji, która - w ocenie prokuratorów - nie spełniała wymogów formalnych i merytorycznych, by otrzymać te pieniądze. Urzędnicy, którzy decydowali o przyznaniu tych środków - jak podała Prokuratura Krajowa - mieli działać wspólnie i w porozumieniu z prezesem Fundacji Profeto.
Prokuratura chce postawić zarzuty ws. Funduszu Sprawiedliwości także m.in. Wosiowi, w latach 2017-2018 wiceministrowi sprawiedliwości, któremu pod koniec czerwca Sejm uchylił immunitet.
Służba Więzienna skomentowała w poniedziałek sprawę urzędniczki resortu sprawiedliwości, Karoliny K., stanowczo zaprzeczając, jakoby ujawnione informacje o rzekomych torturach wobec niej były prawdziwe. Poinformowano, że w sprawie opisywanej przez media "podjęte zostały czynności sprawdzające, które nie wykazały naruszenia przepisów postępowania karnego wykonawczego".
Jednocześnie zapowiedziano, że wobec osób publikujących i powielających tego rodzaju informacje "godzące w dobre imię funkcjonariuszy Służby Więziennej dyrektor generalny Służby Więziennej podejmie stosowne kroki prawne".
Monika Okrasa, dyrektorka zespołu kontaktów z mediami Rzecznika Praw Obywatelskich, zapytana przez Polską Agencję Prasową, poinformowała, że "jak tylko wnioski (posłów Suwerennej Polski - PAP) trafią do biura RPO, zostaną przeanalizowane". Zapewniła, że wtedy RPO na pewno zajmie się sprawą. Zastrzegła jednak, że do czasu wpłynięcia wniosków RPO nie mam podstaw do komentowania tej sprawy.
Politycy Suwerennej Polski i Prawa i Sprawiedliwości od kilku dni zapraszają na protest w obronie - jak twierdzą - torturowanego księdza Michała Olszewskiego. Wydarzenie zaplanowano na wtorek o godz. 17.30 pod Sejmem. W proteście udział ma wziąć m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Protest dotyczy listu ks. Olszewskiego, który w zeszłym tygodniu opublikował tygodnik "Sieci". Ksiądz opisał w nim okoliczności swojego zatrzymania. Z jego relacji wynika, że był on poniżany, odmawiano mu wody oraz skorzystania z toalety. Ministerstwo Sprawiedliwości - w odpowiedzi na artykuł tygodnika - podkreśliło, że zatrzymanie podejrzanego przebiegło zgodnie z obowiązującymi przepisami.
W związku z doniesieniami medialnymi zainterweniował także zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich, Wojciech Brzozowski, który poprosił szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i komendanta stołecznego policji o wyjaśnienia, czy nie doszło do niewłaściwego traktowania księdza podczas jego zatrzymania.
Jak czytamy na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich, prawna definicja tortur to: "każde działanie, którym jakiejkolwiek osobie umyślnie zadaje się ostry ból lub cierpienie, fizyczne bądź psychiczne, w celu uzyskania od niej lub od osoby trzeciej informacji lub wyznania, w celu ukarania jej za czyn popełniony przez nią lub osobę trzecią (...) gdy taki ból lub cierpienie powodowane są przez funkcjonariusza państwowego lub inną osobę występującą w charakterze urzędowym".