Mandat za żniwa. Rolnicy apelują, aby nie nasyłać na nich policji
Woń obornika, muczenie krów i kwiczenie świń, hałas kombajnu podczas żniw to normalne zjawiska na wsi. Nie zgłaszajcie tego policji - apelują rolnicy z Wielkopolski. To przesłanie do miastowych, którzy wyprowadzili się na wieś i trudno im znieść wiejskie odgłosy i zapachy.
Janusz Wojciechowski unijny komisarz rolnictwa nagłośnił sprawę rolnika, ukaranego mandatem za hałasowanie kombajnem po godzinie 22. Odgłosy pracy maszyny, zbierającej zboże przeszkadzały działkowiczce z miasta, która wezwała na interwencję policję. Incydent okazał się częścią większego zjawiska. Wielkopolska Izba Rolnicza wydała apel do mieszkańców wsi (tych, którzy niedawno przeprowadzili się z miasta), aby w takich sytuacjach zrezygnowali z "donosów" na policję i nie wszczynali zatargów.
"Przeniosłeś się z miasta na wieś – zaakceptuj jej specyfikę. To Ty dołączyłeś do wiejskiej społeczności, więc dostosuj się do jej charakteru! Odgłosy zwierząt, hałas maszyn, nieprzyjemna woń obornika, to nieodzowny element produkcji rolniczej, której finalnymi produktami jest to, co zjadasz każdego dnia. (...) Twoje niepotrzebne interwencje tylko zakłócają sprawny przebieg prac polowych oraz potęgują zatargi i wzajemne urazy" - czytamy w apelu.
Kornel Pabiszczak z Wielkopolskiej Izby Rolniczej tłumaczy, że rolnicy mają coraz większy problem z tzw. miastowymi sąsiadami. To osoby, które osiedliły się na wsi w poszukiwaniu świętego spokoju. Szczególnie podczas żniw wszczynają konflikty w sprawie hałasów.
- Również u nas był rolnik ukarany mandatem za hałasowanie podczas żniw. Niestety niepotrzebnie przyjął karę, bo chcieliśmy go bronić. Te skargi przybierają na sile - mówi Wirtualnej Polsce Kornel Pabiszczak. - Część ludzi zdaje się nie rozumieć, że z ziaren zbóż, które zbieramy podczas żniw, będzie mąka, a z niej bułki i chleb, którzy wszyscy kupujemy w sklepach. Już sami się śmiejemy, że czasem musimy tłumaczyć, że mleko i mięso też nie bierze się ze sklepu - dodaje.
"Obornik śmierdzi tylko przez kilka dni"
Rozmówca WP jak i działacze wielu innych izb rolniczych przekonują, że mandaty nakładane przez policję są bezprawne. Ich podstawą jest artykuł kodeksu wykroczeń o zakłócaniu wybrykiem spoczynku nocnego. Według rolników żniwa nie mogą być uznane za wybryk. Zbiór plonów odbywa się często w godzinach nocnych, z uwagi na ryzyko opadów deszczu czy gradu, który zniszczyłyby całoroczną pracę rolnika.
W Wielkopolsce żniwa już się kończą. Pabiszczak obawia się, że konflikt miastowych z rolnikami odżyje, kiedy ruszą jesienne prace polowe. Ziemię trzeba będzie nawieźć obornikiem i gnojowicą. Dlatego w apelu do "nierolniczych mieszkańców wsi" pada kolejne wyjaśnienie.
"Zbliża się okres jesiennych prac polowych. Będą wtedy wywożone na pola obornik i gnojowica. Nieprzyjemny zapach możesz czuć przez kilka dni. To naturalny nawóz wzbogacający glebę. Jego zapach zniknie 2-3 dni po zaoraniu. Nie zgłaszaj tego faktu Policji, która zajmuje się tropieniem prawdziwych przestępstw" - ogłaszają wielkopolscy rolnicy.
Wieś terenem pracy rolnika
Leszek Grala, szef Dolnośląskiej Izby Rolniczej, już dwa lata temu rozpoczął akcję obrony rolników przed hejtem miastowych. Izba wydrukowała tysiące naklejek i setki plansz z hasłami "Wieś terenem pracy rolnika" oraz "Stop usuwaniu rolnictwa ze wsi".
Inspiracją do akcji była kara dla rolnika za żniwa pod oknami bloków oraz sprawa jednego z gospodarzy z miejscowości Jeżów Sudecki (wieś graniczy z przedmieściami Jeleniej Góry). Kiedy wybudowano w niej wille miastowych, ich mieszkańcy zaczęli nakłaniać ostatniego rolnika we wsi do zakończenia hodowli krów i uprawy zbóż. Rzekomo ich samochody brudziły się od krowich placków, a wywieszone pranie było zakurzone po pracach maszyn na polu.
- Dopiero po dwóch latach akcji edukacyjnej udało nam się wygasić konflikty. Dziś miastowi z większym zrozumieniem podchodzą do działalności rolników - mówi Leszek Grala.
Dodajmy, że w sprawach konfliktów miastowych z rolnikami zapadł już wyrok, w którym sąd stanął po stronie rolniczej rodziny. Nowi mieszkańcy wsi pod Stargardem Szczecińskim najpierw nabyli działkę i wybudowali na niej dom. Następnie pozwali do sądu sąsiadów-rolników, żądając ograniczenia hodowli świń, ze względu na zapach gnojowicy i hałasy zwierząt. "Jest smród, jest tragedia, fetor jest niesamowity, kwik tych świń" - zeznawał jeden z rzekomo pokrzywdzonych.
Sąd w Szczecinie oddalił powództwo, uznając, że nowi mieszkańcy wsi powinni mieć świadomość, że stawiają dom na terenach, które wykorzystywane są rolniczo.