Mamy urodzaj na porodówkach
Jeszcze trzy lata temu łódzkie porodówki świeciły pustkami. Standardem były trzy, czasem cztery porody dziennie. Dziś ta liczba się podwoiła. Kilka dni temu, kiedy Katarzyna Struszczyk, dwudziestoczteroletnia mama rodziła Piotrusia, lekarze w szpitalu Madurowicza przyjęli siedem porodów. Bywają takie dni, że jest ich jeszcze więcej.
15.10.2007 | aktual.: 15.10.2007 08:48
Wiele moich koleżanek jest w ciąży, albo tuż po porodzie - mówi Kasia. - Na co tu czekać, mamy po dwadzieścia cztery lata. Lekarze mówią, że to najlepszy moment na ciążę i macierzyństwo.
Piotruś jest wcześniakiem. Przez ponad tydzień leżał na oddziale noworodków razem z kilkunastoma innymi brzdącami, które waśnie przyszły na świat. Starsi łódzcy położnicy przyznają, że taki tłok na oddziałach pamiętają z wczesnych lat osiemdziesiątych.
Liczba porodów w ciągu ostatnich miesięcy wzrosła dramatycznie, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu - uśmiecha się dr Paweł Krajewski, dyrektor d.s medycznych szpitala im. Madurowicza. - W 2004 roku urodziło się u nas 1204 dzieci. Z prognoz wynika zaś, że do końca 2007 roku przyjdzie na świat 2,5 tys. noworodków.
Skąd w Łodzi taki baby-boom? To tendencja ogólnopolska - mówi dr Janusz Lasota, ordynator oddziału położniczego w szpitalu im. Rydygiera. Ze spotkań z ordynatorami innych oddziałów położniczych z całego kraju wynika, że w Łodzi mamy dużo porodów. Główną przyczyną jest to, że rodzić zaczyna wyż lat osiemdziesiątych, czyli obecne dwudziestopięciolatki. Dla starzejącego się społeczeństwa Łodzi to dobry sygnał. Nareszcie mamy więcej dzieci - cieszy się dr Lasota.
Urszula Kubicka-Kraszyńska z Fundacji Rodzić po Ludzku ostrzega jednak, że nie wszystkie oddziały są przygotowane do przyjęcia zwiększonej liczby porodów. Tłok na oddziałach może powodować, że pogorszy się jakość przyjmowania porodów, bezpieczeństwo i samopoczucie rodzących kobiet. Choć z roku na rok opieka nad pacjentką jest coraz lepsza, do standardów europejskich jeszcze nam daleko. W Holandii czy Wielkiej Brytanii służba zdrowia pokrywa koszty porodu, nawet jeśli kobieta zdecyduje, że będzie rodzić w swoim domu lub w domu porodowym, prowadzonym przez położne.
Czy jeśli takie statystyki się utrzymają, mamy szansę zajmować drugie miejsce pod względem liczebności? Po tym, co dzieje się na oddziałach położniczych, wydaje się, że tak, ale demografowie studzą te nadzieje.
Łódź nie ma szans na pobicie Krakowa - mówi Stanisław Kaniewicz z Łódzkiego Urzędu Statystycznego. Mamy wysoki współczynnik umieralności oraz odpływ mieszkańców. W Krakowie osiedla się bardzo duży odsetek migrantów, w Łodzi znikomy - uważa Kaniewicz. - Na razie wiemy, że statystyki urodzeń są lepsze niż w zeszłym roku. Przez cały 2006 rok urodziło się w Łodzi ponad 5 tys. dzieci. Przez pierwsze 6 miesięcy 2007 już ponad 3 tysiące. Wzrost jest, ale trzeba pamiętać, że w 1980 roku w Łodzi urodziło się 12 tysięcy dzieci. A do takich liczb jeszcze nam bardzo daleko.
Magda Szrejner