Małżeństwo z Wrocławia zginęło, bo spóźniła się policja?
Wrocławska policja odpiera zarzut, że spóźniła się z interwencją po wczorajszym zabójstwie dwójki małżonków. O zabójstwo podejrzany jest ich syn. Jeden z sasiadów ofiar twierdził, że przez półtorej godziny telefonicznie usiłował wezwać policję, jednak odsyłano go z jednego komisariatu do drugiego.
18.07.2006 | aktual.: 18.07.2006 13:29
Wydział Spraw Wewnętrznych wrocławskiej policji przeanalizował billingi telefoniczne. Ustalono, że pierwsze wezwanie policja otrzymała o godzinie 9.48 a pierwszy radiowóz na miejscu był o 9.59, a więc po 11 minutach.
Przesłuchane rozmowy telefoniczne wykazały też, że mężczyzna, który rzekomo przez półtorej godziny dzwonił na policję - dowiedział się o zabójstwie o 9.35, a nie 8.30 jak wcześniej twierdził, Potwierdziła to zresztą jego żona. Jeszcze dzisiaj powinien być znany oficjalny raport kontrolerów.
Policja nie może na razie przesłuchać 25-latka podejrzewanego o zabójstwo swoich rodziców. Mężczyzna, z którym nie ma żadnego kontaktu, trafił do szpitala psychiatrycznego na obserwację. Na razie więc nie można postawić mu zarzutów.