Malta: obywatelstwo UE za gotówkę. Wystarczy 650 tysięcy euro
Malta jest znana z dobrej pogody i skalistych krajobrazów. Ale dla oligarchów i biznesmenów z Rosji i Bliskiego Wschodu, jej atrakcyjność leży w czymś innym: łatwości uzyskania unijnego paszportu. Aby zostać obywatelem UE, wystarczy zapłacić 650 tys. euro. Program generuje wielkie zyski i wielkie kontrowersje.
25.10.2017 | aktual.: 26.10.2017 10:34
- Premier Joseph Muscat to najlepszy sprzedawca jakiego spotkałam - stwierdziła kiedyś partyjna koleżanka maltańskiego przywódcy Marlene Farrugia. Jej komentarz dotyczył niezwykłej umiejętności przekonywania wyborców - i nie był pustą przechwałką, bo mimo skandali korupcyjnych, polityk zdołał utrzymać się przy władzy, a nawet był wymieniany jako potencjalny następca Donalda Tuska w Brukseli. Ale Muscat jest też sprzedawcą w sensie dosłownym. Bo oprócz swojego wizerunku, sprzedaje coś znacznie bardziej dochodowego: maltańskie paszporty. I właśnie ruszył w swoją nową delegację, promować zalety unijnego obywatelstwa szejkom z Dubaju.
Ratunek dla budżetu czy układ korupcyjny?
"Program Inwestorów Indywidualnych to cieszący się największym powodzeniem na świecie program pozyskiwania obywatelstwa i jedyne tego rodzaju przedsięwzięcie cieszący się poparciem UE" - zachwala firma konsultingowa Henley & Partners, organizator wydarzenia w Emiratach i współautor maltańskiej inicjatywy. I faktycznie, cieszy się ona wielkim powodzeniem. W ciągu 4 lat jej obowiązywania, skorzystało z niej ponad 700 osób, zasilając maltański budżet o 200 milionów euro. Jak na warunki 400-tysięcznej Malty to duże pieniądze. Na tyle duże, by mogła ona w 2016 roku osiągnąć swoją pierwszą od dekad nadwyżkę budżetową.
Ale oprócz dużych pieniędzy program generuje też wielkie kontrowersje. Środowa wizyta Muscata w Dubaju będzie miała miejsce zaledwie 10 dni po morderstwie Daphne Caruany Galizii, słynnej dziennikarki tropiącej korpucję.
Caruana Galizia była nieprzejednana w swojej krytyce programu paszportowego i widziała w niej jedno ze źródeł korupcji na wyspie. Nie bez przyczyny, bo w przynajmniej jednym wypadku pojawiły się zarzuty, że na sprzedaży paszportów wzbogacili się ludzie z bezpośredniego otoczenia premiera Malty.
Co na to UE?
Ale program budzi kontrowersje nie tylko na wyspie. Malta jest nieustannie krytykowana za to na forum europejskim.
- To praktyki rodem z bananowej republiki, które muszą spotkać się z rygorystyczną reakcją w UE - stwierdził w ubiegłym roku Frank Engel, luksemburski europoseł z Europejskiej Partii Ludowej. Z kolei deputowana socjalistów Ana Gomes z Portugalii zarzucała, że polityka Malty podważa integralność strefy Schengen i domagała się podjęcia działań przez Komisję Europejskiej. Co na to KE?
- Komisja nie "uznaje" ani nie "popiera" programów inwestorskich. To, czy są one zgodne z prawem UE, jest przedmiotem stałej analizy Komisji i chodzi tu nie tylko o ramy prawne programu, ale też jego zastosowania - powiedział WP Christian Wigand, rzecznik KE. - Jeśli chodzi o Maltę, to po tym, jak Komisja kilka lat temu zgłosiła problem związany z koniecznością przedstawienia "autentycznego powiązania" z krajem, Malta zmieniła swoją Ustawę o Obywatelstwie, wprowadzając obowiązek zamieszkania w kraju przynajmniej przez 12 miesięcy przed otrzymaniem obywatelstwa - dodaje.
Ale są też inne problemy. Europejscy deputowani i krytycy maltańskiego systemu zarzucają, że stanowi on furtkę dla rosyjskich oligarchów próbujących uniknąć europejskich sankcji. I rzeczywiście, na opublikowanej przez maltański rząd liście naturalizowanych obywateli dominują rosyjskie i ukraińskie nazwiska. To samo dotyczy też innego państwa UE oferującego paszporty w zamian za gotówkę - Cypru. Ale w przypadku Malty pokaźną grupą beneficjentów są też bogacze z Bliskiego Wschodu - i to właśnie ich do zakupienia paszportu będzie namawiał teraz Muscat.
Jego zadanie nie powinno być zbyt trudne, bo korzyści są oczywiste: stając się posiadaczem paszportu Malty, zyskuje się prawo do pobytu i pracy w dowolnym państwie UE, a także prawo podróży bez wizy do 166 państw świata. Koszt nie jest zbyt wysoki. Aby zostać obywatelem, wystarczy wpłacić 650 tysięcy euro, zainwestować 150 tys. euro w rządowe obligacje i wynająć mieszkanie na pięć lat za minimum 16 tys. euro rocznie. W porównaniu do Cypru, który oferuje paszport za inwestycję w kwocie 2 milionów euro, Malta stanowi atrakcyjną alternatywę. Co więcej, dla członków rodziny przewidziana jest pokaźna zniżka - załatwienie paszportu dla małżonka lub małego dziecka to koszt 25 tys. euro, zaś dorosłego dziecka lub dziadka - 50 tys.
Rząd Malty szczyci się swoim rygorystycznym podejściem do sprawdzenia aplikantów pod kątem kryminalnej przeszłości przyszłych obywateli - potrzebne jest zaświadczenie o niekaralności i nieobecność na listach Interpolu - ale nie rozwiewa to wszystkich wątpliwości. Szczególnie, że wielu z nowych obywateli Malty nie korzysta z uroków życia na śródziemnomorskiej wyspie. Kiedy w sierpniu tego roku BBC odwiedziło miejsce rezydencji rosyjskiego milionera Władimira Fartuszniaka, zastali zaniedbane mieszkanie w piwnicy kilkupiętrowego budynku. Jak nie trudno się domyślić, było puste.
- Ci, których w ogóle nie interesuje mieszkanie tutaj, potrzebują tylko adresu na kartce papieru - podsumowała wówczas Daphne Caruana Galizia. - I na Malcie mogą to dostać - dodała.