Tajemnicze morderstwo słynnej dziennikarki. Zginęła, bo ujawniła korupcję?
Była nazywana jednoosobowym Wikileaks i najsłynniejszą dziennikarką w kraju. Odkryła międzynarodowy proceder prania brudnych pieniędzy i samotnie walczyła z korupcją władz. Daphne Caruana Galizia budziła olbrzymie emocje. I prawdopodobnie dlatego zginęła.
Daphne Caruana Galizia była na Malcie postacią co najmniej tak znaną, jak główny obiekt jej dziennikarskich śledztw, premier Joseph Muscat. Przez ostatnie ostatnie dwa lata, blog, na którym odsłaniała kulisy korupcji władz był gorączkowo odwiedzany przez mieszkańców całej wyspy poszukujących informacji na temat międzynarodowego skandalu, który wstrząsnął spokojnym dotąd wyspiarskim krajem. Teraz Caruana Galizia nie żyje. W jej samochodzie wybuchła bomba.
- To jest wielki szok. Czegoś takiego w naszym kraju jeszcze nie było - mówi WP Philip Leone-Ganado, dziennikarz "The Times of Malta". - To była moim zdaniem jedna z najlepszych dziennikarek, jakie znałem. Była postacią bardzo kontrowersyjną, ale każdy kto ją zna przyzna, że była niezwykle zaangażowana i pracowała z pełnym poświęceniem. Kiedy zajęła się jakimś tematem, to podążała za nim do końca, aż do śmierci - mówi WP Philip Leone-Ganado, dziennikarz "The Times of Malta".
W policyjnym dochodzeniu w sprawie zamachu mają pomóc śledczy z Holandii oraz agenci FBI. Jej śmierć wywołała reakcję Komisji Europejskiej, polityków i dziennikarzy na całym świecie. Nie bez przyczyny, bo proceder, który naświetlała dziennikarkę Daphne - i skutki jej morderstwa - wykraczają poza granice śródziemnomorskiej wyspy.
Panama Papers
Choć Daphne Caruana Galizia zajmowała się tropieniem korupcji od dwóch dekad, międzynarodową sławę przyniosła jej afera Panama Papers, gigantycznego przecieku dokumentów na temat podejrzanych firm i kont w latynoamerykańskim raju podatkowym przez biznesmenów, polityków i celebrytów z całego świata. Wtedy to też za sprawą Caruany Galizii wyszło na jaw, że dwaj najbliżsi sojusznicy premiera Muscata, jego szef kancelarii Keith Schembri i minister energii Konrad Mizzi, posiadali na Panamie konta, które aby być utrzymywane musiały być zasilane kwotą co najmniej miliona dolarów rocznie. Pieniądze miały pochodzić z Azerbejdżanu, z którym rząd Partii Pracy utrzymywał nadzwyczaj bliskie stosunki.
Zobacz na czym polegała afera Panama Papers
Jednak prawdziwe trzęsienie ziemi przyszło później, bo w kwietniu 2017, kiedy dziennikarka poinformowała, że na Panamie zarejestrowana jest jeszcze jedna podejrzana spółka, której właścicielem była Michele Muscat, żona premiera. W domyśle, prawdziwym beneficjentem firmy był zaś sam szef rządu.
To była polityczna bomba. Waga tych informacji była taka, że zwołano przedeterminowe wybory - które Muscat i jego Partia Pracy ponownie wygrała. Ale to nie powstrzymało Caruany Galizii przed dalszym drążeniem tematu. Była przy tym niezwykle nieufna wobec władz. Odmawiała współpracy z organami ścigania, które badały sprawę Panama Papers i domniemanego prania brudnych pieniędzy. Na dwa tygodnie przed śmiercią miała za to poinformować policję o otrzymywanych przez nią pogróżkach. W swoim ostatnim ostatnim wpisie na blogu stwierdziła: "oszuści są teraz wszędzie gdzie spojrzysz. Sytuacja jest dramatyczna".
Kto zabił Daphne?
Co mogło być przyczyną jej morderstwa? Cień podejrzenia niemal automatycznie padł na tych, wobec których wysuwała podejrzenia o korupcję.
"Moja matka została zamordowana bo stała między praworządnością i tymi, którzy chcieli ją pogwałcić. Ale była też celem, bo była jedyną osobą, która to robiła. To się dzieje, kiedy instytucje państwa są sparaliżowane: ostatnią osobą na polu bitwy jest dziennikarz. I jest pierwszą osobą, która ginie" - napisał na Facebooku syn dziennikarki Matthew Caruana Galizia. "Tak wygląda wojna. To nie było zwykłe morderstwo i nie była tragedia. Tragedia jest wtedy, kiedy kogoś przejedzie autobus. Kiedy wokół ciebie jest krew i ogień, to jest to wojna. Jesteśmy narodem w stanie wojny przeciwko państwu i przestępczości zorganizowanej, których nie da się już od siebie rozróżnić" - dodał. Wymienił też osoby odpowiedzialne za śmierć matki: Keith Schembri, Konrad Mizzi i przede wszystkim premier Joseph Muscat, który "obsadził swoją kancelarię oszustami, potem obsadził policję oszustami i imbecylami, potem obsadził sądy oszustami i nieudacznikami".
Jak zauważa dziennikarz "The Times of Malta" Philip Leone-Ganado, Caruana Galizia ze swoim bezkompromisowym stylem i wybuchowym jezykiem, była prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjną postacią w całym kraju - i dlatego miała wielu wrogów. Przed sądami stoczyła dziesiątki procesów o zniesławienie; choć wygrywała większość z nich, to nie zawsze podawała sprawdzone informacje. A niektóre jej doniesienia: o rodzinach i znajomych polityków, o domniemanych seks-skandalach - budziły oburzenie wśród części czytelników sympatyzujących z partią rządzącą. Caruana Galizia była przez nich postrzegana jako "cyngiel" i tuba opozycyjnej Partii Nacjonalistycznej, choć opozycji krytyki wcale nie szczędziła. Były komisarz europejski John Dalli, którego oskarżała o sprzedanie się lobby tytoniowemu, nazwał ją "terrorystką".
Emocje wokół niej były tak duże, że jeden z policjantów mających brać udział w śledztwie w jej sprawie, nazwał ją na Facebooku "krowim łajnem" i dodał: "Każdy dostaje to, na co zasłużył. Feeling happy!". Spotkała go za to jedynie reprymenda przełożonych.
Mafiozi, Azerowie i Rosjanie
Ale władze Malty i ich sympatycy nie były jedynymi, które miały motyw, by uciszyć niewygodną dziennikarkę. Innym tematem, który zgłębiała Caruana Galizia była przestępczość zorganizowana.
- To był jeden z jej głównych obiektów zainteresowania. Wielu ludzi na Malcie obawia się, że mafia zaczyna być tu coraz większym problemem. W ciagu ostatniego roku mieliśmy tu kilka przypadków zamachów bombowych, w których ofiarami były osoby związane ze światkiem przestępczym. Ale żaden z nich nie został do końca wyjaśniony - mówi Leone-Ganado.
Do tego dochodzą jeszcze wątki międzynarodowe. Źródłem brudnych pieniędzy zasilających zagraniczne konta maltańskich polityków miał być Azerbejdżan. Od kiedy Partia Pracy Muscata doszła do władzy, kaukaskie państwo stał się jednym z głównych inwestorów na Malcie. SOCAR, energetyczny gigant z Azerbejdżanu wybudował tam elektrownię i terminal gazowy, zaś maltański rząd zawarł z nim dłuogterminowe umowy na dostawy gazu.
Źródłem podejrzeń, że w zaangażowaniu reżimu Ilhama Alijewa na Malcie był też korupcyjny podtekst, była tajemnicza wizyta maltańskiej delegacji w Baku w grudniu 2014 roku - z udziałem Muscata, Schembriego i Mizziego. Wizyta odbyła się bez obecności dziennikarzy, co premier później uznał za "błąd". Ale podobnych podejrzanych zbiegów okoliczności było więcej. Pieniądze do maltańskich polityków miały płynąć za pośrednictwem zarejestrowanej na Malcie spółki należących do Lejli Alijew, córki dyktatora. Co więcej, kiedy wyciekły szczegóły domniemanego układu między Azerami i Muscatem, w biurze premiera pojawił się prezes Banku Pilatus, będącego w centrum domniemanego procederu. Został potem sfotografowany, kiedy w środku nocy wychodził z pełnymi walizkami. Następnie o 3 nad ranem z lotniska na Malcie wyruszył samolot czarterowy do Baku.
Ale w sprawie jest też i wątek rosyjski. Po kilku miesiącach od opublikowania przez Daphne transkrypcji dokumentu mającego być dowodem na korupcję premiera i jego żony, okazało się, że źródłem dziennikarki była Rosjanka Maria Jefimowa. To była pracownica Pilatus Bank - instytucji będącej w centrum domniemanego procederu. Kobieta skarżyła się, że jej rodzina była zastraszana przez wynajętych rosyjskich bandziorów, zaś sam premier groził jej odpowiedzialnością karną za jej zarzuty. Ostatecznie, choć jej paszport został zarekwirowany przez maltańskie władze, to zdołała wrócić do Rosji - i słuch po niej zaginął.
- To bardzo skomplikowana i wielowątkowa sprawa. Mamy tu teraz mnóstwo spekulacji, ale tak naprawdę wielu Maltańczyków nie wie, co o tym wszystkim myśleć - mówi Leone-Ganado. - Pewne jest tylko to, że przed nami niespokojne czasy - dodaje.