Małgorzata Wassermann: Nie boję się złych ludzi
Zdarzały mi się sprawy, w których świadkowie i strony znikały w dziwnych okolicznościach - mówi Małgorzata Wassermann. - "Życzliwi" mi ludzie dawali sygnały, że może bym trochę "poluzowała" po Smoleńsku, bo może mi się coś stać - przyznaje posłanka PiS.
"Wiem, że jestem chroniona"
Małgorzata Wassermann w wywiadzie dla tygodnika "Sieci" odpowiadała na pytania dotyczące między innymi afery Amber Gold.
- To przekręt wymyślony przez grupę osób o potężnych możliwościach. (...) Dziś mogę już z pewnością powiedzieć, że była to operacja przeprowadzona przez świat gangsterski, który miał swoje umocowanie we wszystkich służbach państwa. A według definicji tak właśnie działa mafia - powiedziała przewodnicząca sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold.
Wasserman, zapytana, czy nie boi się o sobie, odpowiedziała: "takie myślenie zawsze było mi obce". - Jeżeli pojawiłby się cień zagrożenia, to mam do kogo się zwrócić. Wiem, że jestem po prostu chroniona - przyznała przewodnicząca sejmowej komisji śledczej.
- Zupełnie inaczej niż siedem lat temu, gdy rządziła ekipa wroga wobec mnie, wroga uczciwemu wyjaśnianiu tragedii smoleńskiej i nieudolna, choć jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak bardzo - stwierdziła Wassermann.
"Dawał mi przykład"
Posłanka PiS w rozmowie z tygodnikiem opowiedziała też, jaki wkład w przygotowaniach do wykonywanego przez nią zawodu miał jej ojciec (Zbigniew Wassermann, który zginął w katastrofie smoleńskiej - przyp. red.).
- Raczej dawał mi przykład swoją postawą i drogą życiową. (...) Ojciec miał spore doświadczenie z czasu, gdy był prokuratorem. Nie wiadomo było, do czego zostanie wezwany w czasie dyżuru. Ściągano go na przykład do więzienia, bo któryś z osadzonych połknął szpilki i był w stanie agonalnym. Chciał mieć pewność, że świadomie wybieram zawód, który powoduje nieustanny kontakt z dość brutalnym światem - przyznała posłanka PiS.
Źródło: WP, Sieci