Małgorzata Napieralska: mój mąż mi zaimponował
Mąż zaimponował mi już samym startem w wyborach. Jesteśmy na trzecim miejscu, na tak zwanym pudle, super! – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Małgorzata Napieralska, żona kandydata SLD Grzegorza Napieralskiego.
20.06.2010 | aktual.: 21.06.2010 10:31
WP: 14% dla Grzegorza Napieralskiego, co pani na to?
Małgorzata Napieralska: - Rewelacja!
WP: Spodziewała się pani aż tak wysokiego wyniku? Wcześniejsze sondaże dawały mu ok. 8%.
- Obserwowałam męża i to jaką niesamowitą pracę robi. I powiem szczerze, że mąż zaimponował mi już samym startem. A to, że jest taki wynik, to rewelacja, naprawdę. Jesteśmy na trzecim miejscu, na tzw. pudle, super!
WP: Jeszcze przed rozpoczęciem wieczoru wyborczego SLD rozmawiałam z młodzieżówką partii. Podobno pani mąż w ciągu ostatnich tygodni kładł się spać o 2.00 nad ranem, a wstawał - uwaga - już o 4.00...
- Z przykrością stwierdzam, że tak to właśnie wyglądało. Aczkolwiek zauważyłam też, że jak tylko mąż potrafił "wyrwać" czas, żeby przyjść do nas do domu i na chwilę chociaż uściskać i przytulić dziewczyny, to z tego korzystał. Nie było tak, że robił z domu hotel. Absolutnie nie, cały czas starał się z nami być. Chociaż na moment, na chwilę, ale jednak być.
WP: W wywiadzie udzielonym Wirtualnej Polsce Grzegorz Napieralski chwalił się córkami, mówił o sile rodziny - jak staraliście się go wspierać przez tych ostatnich kilka tygodni?
- Ta siła rodziny jest tym, co nam wyszło najfajniej, naprawdę. Ta kampania mnie mocno zaskoczyła, ponieważ już niejednokrotnie mój mąż brał udział w kampanii, i samorządowej i parlamentarnej. Jak mąż zaczął startować, stwierdziłam: "Super, startuj! Masz nasze poparcie". Nie przypuszczałam, że to tak bardzo aż na mnie wpłynie. Mimo tak krótkiego czasu potrafiłam jednak przeprowadzić akcję z innymi żonami kandydatów na prezydenta. Z gorącą akcją poparcia dla powodzian i wysyłania SMS-ów. Tak że wydaje mi się, że to absolutnie nie był czas zmarnowany, ale ciężka robota. Mój mąż, jak to pokazał, jest niesamowicie pracowity. Z 2,5% czy 4%, które wskazywały początkowe sondaże, wskoczyć na 14%, w tak krótkim czasie i w tak krótkiej kampanii, to jest naprawdę wspaniałe. Bardzo ciężką pracą, dowiódł, że jak się chce, to można. To również pomoc wielu pracowitych ludzi, którzy mu pomagali.
WP: Na kilka godzin przed ciszą wyborczą pojawił się spot wyborczy z pani udziałem - dlaczego tak późno?
- To była też chęć pokazania, że my, kobiety, nie musimy iść obok. Możemy iść krok w krok razem z naszym mężczyzną. I tylko można mu pomagać i być z nim.
Z Małgorzatą Napieralską rozmawiała Anna Kalocińska, Wirtualna Polska