Małgorzata Kidawa-Błońska o Smoleńsku: dowody zamiast hipotez
- Są tam półprawdy i hipotezy, nie wiadomo jakimi dowodami są poparte. Trudno z nimi polemizować -stwierdziła wiceprzewodnicząca PO Małgorzata Kidawa-Błońska, po wczorajszych obradach parlamentarnego zespołu PiS do zbadania katastrofy smoleńskiej. Członkowie zespołu przekonywali wczoraj, że 10 kwietnia 2010 roku na pokładzie Tupolewa doszło do eksplozji.
Małgorzata Kidawa-Błońska mówiła w ”Sygnałach dnia”, że z takimi tezami trudno dyskutować. Nauka wymaga precyzyjnych dowodów, a tych - jej zdaniem - zespół PiS nie zaprezentował. Były natomiast półprawdy i hipotezy. Odwołując się do opinii Antoniego Macierewicza, że katastrofę przeżyły trzy osoby, powiedziała: "jeśli ktoś twierdzi, że ma na to dowody, powinien je pokazać innym".
– Katastrofa to splot nieszczęśliwych wypadków i zaniedbań. Każda z nich jest drobna, ale w zbiorze tworzą sytuację niebezpieczną. Główną przyczyną były bardzo złe warunki pogodowe, a do tego doszły inne błędy – powiedziała posłanka PO pytana, kto jest winny katastrofy. Dodała, że na całym świecie ludzie nie potrafią zrozumieć katastrofy i starają się wytłumaczyć je na swój sposób. Dodała, że w USA nadal 20 procent procent nie wierzy, że wieże w USA zniszczyli terroryści, sądzą, że to spisek.
W opinii posłanki PO, powołany przez premiera zespół wyjaśniający raport Millera, stanie przed trudnym zadaniem. Do osób przekonanych o zamachu trudno przemawiać, a dialog z nimi jest niemożliwy.
Wczorajsze obchody katastrofy smoleńskiej posłanka oceniła jako początek kampanii wyborczej PiS. Jej zdaniem, za mało skupiano się na wspominaniu ofiar, a za bardzo na manifestacjach politycznych. - W rocznicę katastrofy powinniśmy pamiętać o tych, którzy odeszli. Na uroczystościach mało mówiono o tych osobach, a głównie o polityce. Może dobrze, że rząd i część polityków była z boku i nie wchodziła w spory polityczne. To nie dzień i miejsce na takie spory – mówiła