PublicystykaMakowski: To nie organizatorzy Marszu Równości "oszukali" Dulkiewicz, ale prezydent mieszkańców swojego miasta [OPINIA]

Makowski: To nie organizatorzy Marszu Równości "oszukali" Dulkiewicz, ale prezydent mieszkańców swojego miasta [OPINIA]

Prezydent Gdańska niespełna cztery dni po paradzie środowisk LGBT w swoim mieście, skrytykowała jedno z towarzyszących mu wydarzeń, podczas którego doszło do sprofanowania symboli religijnych. Napisała, że "czuje się oszukana" przez organizatorów. Ale oszukani mogą się czuć mieszkańcy, bo prezydent nie była z nimi szczera.

Makowski: To nie organizatorzy Marszu Równości "oszukali" Dulkiewicz, ale prezydent mieszkańców swojego miasta [OPINIA]
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Hukało
Marcin Makowski

"(...) do głębi jestem poruszona Państwa akcją happeningową podczas V Trójmiejskiego Marszu Równości. Im więcej dni mija od tego wydarzenia, tym bardziej czuję, że nie sposób milczeć" - napisała we wtorek 28 maja prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz w liście przesłanym do członków i sympatyków grupy "Dziewuchy Dziewuchom". To właśnie kobiety z tego stowarzyszenia, przebrane podczas "performensu" w sobotę 26 maja za święte z tęczową aureolą, adorowały "koronowaną waginę", mającą przypominać Eucharystię niesioną przez kapłana podczas procesji Bożego Ciała.

Oburzenie post factum

"Państwa akcja przeczy wszystkim zasadom, w które wierzę, wyznaję i chcę propagować. Dopuściliście się Państwo przemocy symbolicznej. O ile marsz powstał z pragnienia równości, o tyle ten incydent był jej całkowitym zaprzeczeniem" - dodała Dulkiewicz, wsparta również przez prezydenta Sopotu. "Bardzo mi przykro i ubolewam, że V Trójmiejski Marsz Równości stał się dla części uczestników okazją do obrażania uczuć religijnych wielu Polaków. Moim skromnym zdaniem, jak ktoś chce walczyć o równość i tolerancję, to nie powinien obrażać innych" - stwierdził Jacek Karnowski.

W pełnym pięknych idei równościowych piśmie Aleksandry Dulkiewicz jest właściwie wszystko, co powinno się znaleźć z perspektywy włodarza miasta, które na sztandary bierze idee walki z nienawiścią oraz tworzenie przestrzeni wolności słowa. Wszystko, poza kluczowymi w takich sytuacjach rzeczami: prawdomównością i szczerością.

Za, a nawet przeciw

Nie da się bowiem pisać, że "czuje się głęboki dyskomfort" od momentu "zobaczenia w internecie zdjęć dokumentujących działanie" Dziewuch Dziewuchom, gdy wcześniej odpowiedziało się na Twitterze - właśnie pod tym zdjęciem - "(...) kto tu nabija się z katolików? Miłość nie wyklucza nikogo". A właśnie tak w sobotę argumentowała Dulkiewicz, mówiąc przy okazji o dumie z uczestniczenia w wydarzeniu. "Jako prezydent miasta, obejmująca patronatem marsz czuje się oszukana" - zakończyła swoje pismo Dulkiewicz.

A ja mam wrażenie, że oszukani mogą się czuć przede wszystkim gdańszczanie, w sytuacji, w której dopiero prawie cztery dni po wydarzeniu i dwa dni po przegranych przez Koalicję Europejską wyborach, włodarz ich miasta zdobywa się na słowa krytyki wobec ludzi, do których działalności wcześniej mia miała żadnych zastrzeżeń. Ba - afirmowała je, wiedząc o wydarzeniu i fali krytyki, która na nie spadła.

Cena odwagi

Właśnie tego typu hipokryzja, ze strony środowisk LGBT jak i katolików, którzy często te środowiska bezpardonowo atakują, jest dzisiaj prawdziwą plagą debaty publicznej.

Zarówno katolicy muszą bowiem w swojej krytyce wobec ideologii powstrzymywać się z krytyką zahaczającą o poniżanie drugiego człowieka, tego samego oczekując od środowisk, które domagają się akceptacji i równości. Profanowanie Najświętszego Sakramentu przez grupy homoseksualne - na każdym kroku żalące się na dyskryminację - to bowiem mistrzostwo świata w hipokryzji. Podobnie jak listy, nawet piękne i słuszne, pisane gdy opadł bitewny kurz.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)