Makowski: "Teologia polityczna Jarosława Kaczyńskiego" [OPINIA]
Jest coś niepokojącego w łatwości, z jaką Jarosław Kaczyński z narracji politycznej przechodzi do języka religijnego. I na odwrót. W ustach prezesa PiS i wicepremiera opowieść o Polsce po transformacji coraz częściej zamienia się w quasi-kazanie z wątkami starcia dobra ze złem. Przemówienie w przeddzień 8. rocznicy śmierci jego matki było dobrym przykładem.
Ból po stracie bliskiej osoby, prywatne przeżywanie tego wydarzenia oraz forma jego upamiętnienia - nie jest tematem na felieton. Jeśli jednak z - w istocie - prywatnego robi się wydarzenie publiczne, msza transmitowana jest przez telewizję, a słowa, które wypowiada w kościele polityk, są w większości polityczne - warto się nad ich treścią pochylić. Właśnie taka sytuacja wydarzyła się 16 stycznia w Starachowicach, podczas mszy w przeddzień 8. rocznicy śmierci matki Jarosława Kaczyńskiego - Jadwigi.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości wygłosił po nabożeństwie podziękowania, które ze wspomnień o matce stopniowo zamieniały się w metafizyczno-religijną rozprawę o Polsce. Jarosław Kaczyński popada w podobne tony coraz częściej, z przemówieniem podczas największych protestów Strajku Kobiet na czele. Właśnie wtedy protestujących zestawił z nihilizmem oraz wezwał członków i sympatyków partii do fizycznej obrony kościołów.
Wątki nihilistyczne oraz manichejskie - czyli zestawienie ze sobą walczącego o kontrolę nad światem dobra i zła - są jednak czymś, co przewija się w wypowiedziach wicepremiera od dawna. - Każdy dobry Polak musi wiedzieć, jaka jest rola Kościoła, musi wiedzieć, że poza nim jest – jeszcze raz to powtarzam – nihilizm. I ten nihilizm my odrzucamy, bo nihilizm niczego nie buduje, nihilizm wszystko niszczy! - przestrzegał Jarosław Kaczyński z mównicy partyjnej konwencji w Lublinie 7 września 2019 roku. Podobne zestawienie znajduje się również w programie PiS z 2014, który mówi o "specyficznym i ważnym statusie Kościoła katolickiego w życiu narodowym i państwowym".
Wszystkie te elementy znalazły swoje miejsce w wypowiedzi w Starachowicach. W ustach Jarosława Kaczyńskiego matka Jadwiga prezentuje postawę niezłomną, patriotyczną i konspiracyjną, będącą przykładem do naśladowania poprzez "odrzucenie zła". W kontrze do jej świadectwa występują jednak ludzie, którzy zło przyjmują. - Bo to zło atakuje. Atakuje nasz kraj, naszą ojczyznę, nasz naród. Atakuje instytucję, która jest w centrum naszej tożsamości, atakuje Kościół, Kościół katolicki - mówił prezes i dodał, że przemawia właśnie w kościele, ponieważ "na zewnątrz stoją ci, którzy stoją w najgorszej sprawie, służą sprawie niszczenia Kościoła, niszczenia naszego narodu".
Mowa o czterech osobach z megafonem oraz banerami Strajku Kobiet, których zgromadzenie zabezpieczało czterech policjantów. Zgodnie z wizją prezesa PiS - między ich światami nie ma żadnego mostu, który można byłoby przerzucić. Ci ludzie nie tyle wyrażają swoją polityczno-społeczną dezaprobatę, ile niszczą wszystko, co święte i polskie. Podpalają te wartości, których Jarosław Kaczyński zamierza bronić i z którymi utożsamia kulturowe DNA Polaka.
Rada Wolności Słowa. S. Kaleta: osoby w tym gremium nie powinny być politykami
Jego wypowiedź nie kończy się jednak na aksjologii, ale miesza się z przedziwnym politycznym pragmatyzmem. Wicepremier wspomina wyemitowany przez TVP dokument Sylwestra Latkowskiego o aferze Amber Gold, wystawiając mu równocześnie stosunkowo pozytywną recenzję. - Film może nie zawsze łatwy w odbiorze, szczególnie dla tych, którzy nie mają jakiejś bliższej orientacji, ale on doskonale pokazuje, na czym polegał mechanizm rządzenia Polską w ciągu tych dziesięcioleci, które ostatecznie, mam nadzieję, że ostatecznie, zakończyły się dopiero w roku 2015 - podsumowuje. Czemu służy ta dygresja? Finałowi, który jest już prawie teologiczno-metafizyczny.
- Miejmy nadzieję, że ta nieustannie trwająca walka o to, (…) żeby było, jak było, że to się nigdy nie spełni. Że będzie tak, jak być powinno. Wśród błędów różnego rodzaju niedomagań, bo ich się nigdy nie da uniknąć, do końca my, ludzie jesteśmy grzeszni i jesteśmy także, to jest ludzka kondycja, słabi. Ale tam, gdzie jest dobra wola, gdzie jest umiejętność działania, można naprawdę uczynić bardzo wiele - zapewnił Jarosław Kaczyński, stawiając znak równości między obroną Kościoła, obroną wartości, lepszą Polską i obroną tradycji a jego formacją polityczną.
Po całym wydarzeniu oraz wmontowaniu go w materiały "Wiadomości" napisał do mnie jeden z warszawskich duchownych. "W tle wystąpienia stał ksiądz w ornacie. Kto pozwala na te transmisje? Kto pozwala na to, żeby osoba świecka podchodziła do ambony? Pytania można mnożyć. W naszej diecezji nie ma (już) tego typu przypadków, ze względu na twarde respektowanie prawa liturgicznego" - stwierdził. I to jest właśnie istota problemu, dotykająca zarówno publicznych mediów, jak i Kościoła katolickiego na styku z polityką. Kto i w czyim interesie pozwala na przekraczanie tych granic - mieszanie boskiego i cesarskiego. Tronu i ołtarza. Na pewno nie leży to w interesie Kościoła.
Marcin Makowski dla WP Opinie