Makowski: "Solidarności medialnej nie buduje się niesprawiedliwymi podatkami" [OPINIA]
W czasie bezprecedensowego kryzysu finansowego mediów, które dotkliwie odczuły skutki załamania się rynku reklamowego w dobie pandemii - rząd postanawia wprowadzić nowy podatek. Teoretycznie ma on dotknąć "gigantów cyfrowych", wyprowadzających zyski za granicę. W praktyce dotknie zwłaszcza polskich wydawców, a co za tym idzie - czytelników, widzów i internautów.
11.02.2021 | aktual.: 06.03.2024 20:36
Teoretycznie nikt nie powinien być przeciw. Czasy są trudne, trzeba sobie pomagać, jeśli komuś zbywa - powinien się dzielić. Kolejny już rzaz rząd uruchamia tę logikę, łącząc ją z projektem nowego podatku, nazywanego dla niepoznaki "solidarnościowym". Tym razem ma on dotyczyć mediów w najszerszym rozumieniu tego słowa. Prasy, portali internetowych, radia, telewizji oraz firm, które posiadają zewnętrzne nośniki reklamy. Bo to właśnie z zysków reklamowych będą one musiały odłożyć sporą część przychodów na Narodowy Fundusz Zdrowia, Narodowy Fundusz Ochrony Zabytków i powstający fundusz wsparcia kultury w obszarze mediów.
Trudno o gorszy moment dla rynku, którego wiele podmiotów walczy o utrzymanie się na powierzchni, zachowanie liczby etatów, finansowanie reporterów - a co za tym idzie - pluralizmu opinii oraz transparentności państwa, w którym wszyscy żyjemy.
Z pozoru wydawać by się mogło, że to właśnie internet, telewizja i prasa są "beneficjentami" pandemii. W końcu wszyscy siedzimy w domach, konsumpcja mediów wrasta, portale i telewizje notują rekordowe statystyki. To tylko połowa rzeczywistości. Druga to pragmatyka życia w kryzysie ekonomicznym, który przekłada się na spadek konsumpcji - a co za tym idzie - uszczuplenie rynku reklamowego. Borykają się z nim całe branże; od wynajmu mieszkań po sektor turystyczny. Odczuwają to zwłaszcza te podmioty, które posiadają wyspecjalizowane w tych obszarach serwisy tematyczne.
I nagle, bez praktycznie żadnej debaty (również wewnątrz koalicji rządzącej), media dowiadują się, że mają na tyle dobrą sytuację, że mogą zapłacić więcej. Ze wszystkich branż w Polsce wybrano właśnie ten odcinek, który w większości przypadków nie uchyla się od żobowiązków finansowych, do których obliguje go funkcjonowanie w odpowiedzialnym społeczeństwie. Od przychodów z reklam płaci się już przecież PIT i CIT. Tymczasem oficjalnie tłumaczenie władz wygląda następująco: "To nowoczesne rozwiązanie, które dotknąć ma zwłaszcza gigantów cyfrowych, którzy uchylają się do płacenia podatków w Polsce".
Tylko dlaczego owi giganci mają być wrzuceni do jednego worka z tymi, którzy od swoich powinności nie uciekają w optymalizacje i raje podatkowe? Dlaczego problemu, o którym mówi rząd, nie rozwiązano za pomocą podatku cyfrowego, do którego bezskutecznie czyniono podchody - rozbijające się za każdym razem o lobbing największych korporacji internetowych, nieumiejętność działania Unii Europejskiej jako wspólnoty czy po prostu brak woli politycznej?
To nie Twitter, Facebook czy Google realnie odczują negatywne skutki nowej daniny, ale zwłaszcza polscy wydawcy. Może się ona przełożyć na likwidacje oddziałów regionalnych telewizji, lokalnych portali internetowych i prasy. Tym samym pogłębi ogromną już nierówność na rynku medialnym oraz zachęcą do inwestowania poza Polską. Przy okazji pojawia się nowy wątek, związany z warunkami pracy w branży - niejednokrotnie pauperyzującej się, obniżającej poziom merytoryczny.
Poza tym gdzie w całym projekcie solidarność, jeśli stawia się przed nią jak przed faktem dokonanym? Gdzie poczucie odpowiedzialności, jeśli jedną ręką wyprowadza się z mediów prywatnych około miliard złotych, a drugą co roku przeznacza dwa miliardy z podatków na media publiczne? Jak rozumieć niesymetryczne obciążenia nadawców, które jeszcze bardziej podzielą branżę? Na co realnie rząd zamierza wydać te pieniądze? Czy istnieje logika w mówieniu o wsparciu dla przedsiębiorców w dobie kryzysu pandemicznego, gdy z drugiej strony stawia się ich przed wyborem zwalniania kolejnych pracowników?
Jedyna solidarność, którą widzę w tej sytuacji, to niespotykana jedność mediów, które od lewa do prawa przez środek i wszelkie peryferia - podpisały się pod listem otwartym do władz RP w sprawie podatku od mediów. Sądzę, że warto tego głosu wysłuchać, póki jeszcze istnieje.
Marcin Makowski dla WP Opinie