PolitykaMakowski: "Najlepszą promocją szczepień jest ich dostępność. Czy rząd da radę?" [OPINIA]

Makowski: "Najlepszą promocją szczepień jest ich dostępność. Czy rząd da radę?" [OPINIA]

Rząd rusza z kampanią promującą szczepienia przeciwko koronawirusowi. Jej twarzami mają być znani sportowcy, osoby publiczne i internetowi influencerzy. Problem? Polaków w tej chwili nie tyle trzeba zachęcać, co im po prostu te szczepienia umożliwić.

Makowski: "Najlepszą promocją szczepień jest ich dostępność. Czy rząd da radę?" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © YouTube.com
Marcin Makowski

To ma być akcja promocji szczepień realizowana na niespotykaną do tej pory skalę. Jak słyszę od moich rozmówców z KPRM, włączą się w nią nie tylko największe ligi sportowe w Polsce - od Ekstraklasy po Basket Ligę, ale również banki, placówki pocztowe, energetyczne spółki skarbu państwa.

Do kampanii #SzczepimySię, którą spotem o społecznej odpowiedzialności otwiera aktor Cezary Pazura, mają być również zaangażowani sportowcy z Orlen Teamu, Teamu 100, PZPN oraz olimpijczycy. 

Murale, wideo, plakaty - jak promować szczepienia?

Przygotowane czekają również setki tysięcy plakatów informacyjnych, wyjaśniających samą procedurę szczepień, ale również zapewniających o skuteczności preparatów. Ulotki o podobnej treści mają być również wrzucane do skrzynek pocztowych w całym kraju.

- Jesteśmy w kontakcie ze Związkiem Miast Polskich, będziemy działać niestandardowo, szykujemy murale, będziemy docierać do ludzi młodych - przekonuje mój informator.

Przesłanie ma być dodatkowo wzmocnione akcją #StopFakeNews, odkłamującą mity o szkodliwości szczepień. Według informacji WP, na muralach wystąpi Witalis Skorupka, ps. Orzeł – starszy sierżant Armii Krajowej, zastępca dowódcy plutonu w Akcji "Burza", przekonujący, że dzisiaj o Polskę walczy się na płaszczyźnie zdrowia publicznego.

W pewnym sensie polski rząd podąża drogą komunikacji społecznej przetartą przez wszystkie większe państwa zachodnie. Udział celebrytów oraz influencerów planuje lub już stosuje administracja USA, Wielkiej Brytanii czy Australii.

Amerykańskie Ministerstwo Zdrowia i Pomocy Humanitarnej wyda na ten cel 250 mln dolarów, z czego sporą część na kampanię informacyjną na YouTube i w innych mediach społecznościowych. W akcję włączają się również pozarządowe agencje i grupy non-profit (np. The Ad Council), wzbogacając pulę na działania promocyjne o dodatkowe 50 mln dol.

W Polsce, zgodnie z moimi informacjami, na kampanie promocyjne w sieci przeznaczono do tej pory niespełna milion zł.

Po aferze na WUM, "część osób się wycofało"

Póki co, przynajmniej pod względem deklaracji, są powody do zadowolenia. Z sondażu pracowni United Surveys dla DGP i RMF FM wynika, że w przeciągu niespełna dwóch miesięcy widocznie wzrosła liczba osób chcących się szczepić. Mówimy o skoku z 43 proc. (13.11.2020) do 68 proc. (9.01.2021) postulowanej chęci przyjęcia szczepionki.

Trudno powiedzieć jaka w tym rola akcji rządowej, a jaka przekory, z którą Polacy potraktowali skandal ze szczepieniami się przed kolejną na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Nie jest wykluczone, że zadziałał tutaj mechanizm stary jak świat - skoro znani i wpływowi rzucili się do specyfiku Pfizera jak do szalupy na Titanicu, coś w tym musi być. 

W niektórych przypadkach zadziałał jednak efekt odwrotny. Mój informator z Kancelarii Premiera potwierdza, że przynajmniej kilka osób ze środowiska internetowych influencerów na jakiś czas wycofało swoją chęć uczestniczenia w akcji promocyjnej, nie chcąc być kojarzonymi z aktorami czy ludźmi biznesu, korzystającymi ze swoich znajomości i układów.

- Mówią, że chcą trochę poczekać, zobaczyć czy ten proces faktycznie działa i nie będzie klapą pod względem organizacyjnym - słyszę. 

I tutaj dochodzimy do sedna problemu. Wydaje mi się, że nie jest nim komunikacja, promocja, marketing i deficyt osób znanych, które pomogą przekonać Polaków do bezpieczeństwa i sensowności szczepień.

Problemem jest tempo dostaw, siatka dystrybucji, wydolność systemu zapisów, realne poczucie, że państwo wytrzyma ten test, druga dawka okaże się formalnością, a szczepionki nie będą marnowane. Tak jak 90 dawek, które utknęło na recepcji jednego ze szpitali ze względu na błąd kuriera oraz personelu, który nie mógł się doszukać paczki. 

Tutaj leży istota jedynej akcji promocyjnej, która ma sens i może przynieść rezultaty - najlepszą promocją szczepień jest ich dostępność. To test na miarę tempa, z jakim wejdziemy w nową dekadę. Jeśli rząd go obleje, nawet mimo najlepszych spotów i reklam, zapłacimy wszyscy. Oby do tego nie doszło.

Marcin Makowski dla WP Wiadomości

Źródło artykułu:WP Wiadomości
szczepieniakoronawiruscezary pazura
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (322)