Makowski: "Jacques Chirac - konserwatysta ze skazą. Za co zapamiętamy prezydenta Francji?" [OPINIA]
Był konserwatystą poprzedniej epoki. Ostatnim prezydentem Republiki urodzonym przed II wojną, przez 45 lat w służbie publicznej. Do polityki wszedł przez Charlesa de Gaulle'a, a później pokonał pełną drogę po drabinie władzy; od mera Paryża, przez sekretarza stanu, ministra, premiera, aż po głowę państwa. Odchodził w cieniu skandalu. W Polsce zapamiętamy go z jednego zdania. O milczeniu.
Swoim życiorysem, zmarły w wieku 86 lat w czwartek 26 września Jacques Chirac, mógłby obdzielić przynajmniej kilku polityków. Był jednym z tych mężów stanu, którzy od okresu studiów do późnej emerytury, całe swoje życie związali z władzą i służbą państwu. Zarówno w armii, w której w trwającej na przełomie lat 50. i 60. wojnie algierskiej dorobił się stopnia porucznika, jak później - jeszcze przed 30-tką - w sztabie przyszłego prezydenta Francji Georges’a Pompidou.
Katolik z socjalistycznym zacięciem
Choć ideowo od początku działał w ruchu gaullistowskim oraz prawicowej Unii Demokratów na Rzecz Republiki (UDR), w młodości poważnie zastanawiał się również, czy nie wstąpić do socjalistów. Być może z tego powodu w jego późniejszych rządach dało się odczuć sceptycyzm do neoliberalnej gospodarki wolnorynkowej, połączony jednak z katolicyzmem oraz wartościami konserwatywnymi. Chirac sprzeciwiał się bowiem dokonywaniu aborcji na życzenie, został również ostro skrytykowany za wprowadzenie żałoby narodowej po śmierci papieża Jana Pawła II, która została odebrana przez wielu obywateli jako naruszenie laickości Francji.
W całym życiu Chiraca, jakkolwiek nie ocenialiby go późniejsi krytycy, jedna cecha wybija się na pierwszy plan: pracowitość. Był to człowiek, który nie zawdzięczał swojej długofalowej kariery ani przypadkowi, ani - gdy dojrzał już do samodzielności zakładając własną partię RPR (Zgromadzenie na Rzecz Republiki) - politycznym protektorom. Służył w parlamencie, piastował dwukrotnie funkcje sekretarza stanu oraz ministra rolnictwa i spraw wewnętrznych. Chirac potrafił również z niesamowitą wręcz intuicją dobierać osoby z którymi i dla których chciał pracować.
Właśnie tak, popierając w "wojnie domowej" na łonie UDR Valéry’ego Giscarda d’Estainga jako kandydata na prezydenta, gdy ten w drugiej turze wyborów został głową państwa, w nagrodę powierzył Chiracowi misję sformowania rządu. W 1974 roku, w wieku 42 lat, został najmłodszym premierem w historii Francji, a później liderem partii.
Polityczna cierpliwość popłaca
Nie wszystko było jednak w jego życiu usłane różami i pasmem sukcesów. W 1975 roku, po spięciu z ówczesnym prezydentem, podał się do dymisji, następnie w 1977 przeszedł na pozycję polityka miejskiego (mer Paryża), oraz przegrał swój pierwszy start w wyborach prezydenckich w 1981 r. (trzecie miejsce). Cierpliwość jednak w jego przypadku popłaciła, ponieważ następna dekada, od roku 1986 do 1995, zaprowadziła go znowu zarówno na funkcję premiera, jak również lidera opozycji - dzięki którym poznawał coraz więcej z inżynierii rządzenia swoim państwem.
Całą tę wiedzę wykorzystał w kampanii prezydenckiej 1995 r., w drugiej turze pokonując kandydata socjalistów, obiecując wznowienie prób nad bronią jądrową w Polinezji Francuskiej oraz ożywienia gospodarki i wprowadzenia na rynek nowych miejsc pracy. Te dwie ostatnie obietnice nie doczekały się jednak realizacji. Właśnie dlatego w 2002 roku, gdy ubiegał się o reelekcję, być może bardziej niż styl rządzenia, pomogło mu to, przeciw komu starował. W pojedynku z kandydatem Frontu Narodowego Jean-Marie Le Penem, uzyskał bowiem 82 proc. głosów. Wielu Francuzów widziało w Chiracu rozsądną, choć nie wymarzoną, alternatywę do radykalnie prawicowego oponenta.
Polska powinna milczeć?
Z polskiej perspektywy prezydent Francji nie dał się jednak zapamiętać dobrze. To właśnie on w 2003 r., będąc z niemieckim kanclerzem Schröderem największymi przeciwnikami amerykańskiej interwencji w Iraku stwierdził, że m.in. Polska popierająca tę inwazję, "straciła dobrą okazję do milczenia". Zarzucił on również Polsce, Węgrom i Czechom, wspierającym obok Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, Włoch, Danii i Portugalii starania Waszyngtonu "infantylizm" i "lekkomyślność" oraz "prowokowanie kryzysu wewnątrz Unii Europejskiej".
Jacques Chirac pokazał wtedy szeroko krytykowaną twarz zachodnioeuropejskiego paternalizmu i lekceważenia krajów Europy Wschodniej, sugerując, że "wystarczy brak jednego podpisu", aby nie ratyfikować planowanego na 2004 rok rozszerzenia Unii. Zapytany, dlaczego stosuje inną miarę wobec kandydatów oraz obecnych członków Unii, którzy podpisali "list ośmiu", Chirac odparł, że "kiedy się jest w rodzinie, ma się więcej praw, niż kiedy się prosi o wejście do niej". Nie przeszkadzało mu to jednak, aby w kontrze do wielu członków Wspólnoty, zmierzać do szerszego handlu bronią z Chinami.
Ostatnie lata jego życia upłynęły w cieniu skandalu korupcyjnego z czasów merostwa Paryża, gdzie oskarżony o zlecanie fikcyjnych prac dla członków własnej partii z pieniędzy miejskiego budżetu, w 2011 r. został uznany za winnego defraudacji oraz skazany na karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu. Od tego czasu coraz mniej udzielał się publicznie i podupadł na zdrowiu. Bez względu na epilog swojego życia i stosunek do Polski, jedno nie ulega wątpliwości. Pożegnaliśmy dzisiaj polityka wielkiego formatu.
Marcin Makowski dla WP Opinie