Majówka 2021. Giżycko tęskni za turystami© WP

Majówka 2021. Giżycko tęskni za turystami

Takie miasta w zbiorowej świadomości Polaków pojawiają się zazwyczaj, gdy przychodzi czas planowania wakacji. Położone w otulinie lasów i jezior Giżycko przez kilka ciepłych miesięcy w roku tętni życiem. Pandemia koronawirusa odebrała jego mieszkańcom i lokalnym przedsiębiorcom drugą z rzędu majówkę, ale z pewnością nie odebrała im nadziei, która przybiera tu różne formy.

Majówka 2019. Wzdłuż przecinającego miasto na pół Kanału Łuczańskiego ustawiły się tłumy miejscowych i turystów. Przyszli tu, by podziwiać tradycyjną paradę jednostek wodnych, która co roku wyznacza symboliczny początek sezonu na mazurskich jeziorach. Kanałem przepływają żaglówki, statki żeglugi śródlądowej, motorówki i potężne hausbooty. Jest też widowiskowy pokaz flyboardingu. Słychać rozmowy, śmiechy, oklaski i wyrazy zachwytu nad popisami unoszących się wysoko nad wodą akrobatów. Nikt z obecnych nie podejrzewa, że kolejne majówki będą wyglądały zupełnie inaczej.

"Stały pracownik sezonowy"

Kiedy przed rokiem Polska wchodziła w fazę najostrzejszego lockdownu, Giżycko wzięło głęboki i pełen niepokoju wdech. Zamknięte na majówkę hotele, pensjonaty i restauracje, ograniczenia nałożone na usługodawców i te dotyczące zwykłego codziennego funkcjonowania mieszkańców - wszystko to było jak zimny prysznic dla wyczekujących turystów przedsiębiorców i ich pracowników. Dla nich udany sezon to często kwestia być albo nie być.

Zmianę w funkcjonowaniu lokalnej społeczności jak na dłoni można było zobaczyć w statystykach dotyczących bezrobocia. - Ukuliśmy tu taki termin "stały pracownik sezonowy", nazywamy tak osoby, które znikają z rejestru bezrobotnych na sezon letni i pojawiają się w nim ponownie po sezonie, by jakoś przeczekać zimę - mówi Anna Skass, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Giżycku.

- W minionym roku w kwietniu z powodu zamknięcia hoteli i gastronomii nie odnotowaliśmy tak dużego odpływu bezrobotnych z rejestru, jak zazwyczaj. Po prostu ludzie w obliczu obowiązujących restrykcji nie byli w stanie znaleźć zatrudnienia - dodaje. Co więcej, pogorszenie sytuacji na lokalnym rynku pracy spowodowało, że osoby zarejestrowane jako bezrobotne po raz pierwszy od ponad dekady mogą ubiegać się o zasiłek na rok. Do 2020 roku mieli prawo do świadczenia przez sześć miesięcy.

Dyrektor giżyckiego PUP-u dodaje jednak, że wystarczy przejść się po mieście, by dostrzec, że giżycczanie czekają pełni nadziei na nadchodzące lato. - Widać, że ludzie przygotowują się do sezonu. W restauracjach trwa sprzątanie i remonty, w drobnych punktach usługowych również widać pierwsze oznaki nadchodzącego lata - zauważa Anna Skass.

Giżycko tęskni za żeglarstwem

Faktycznie, spacerując po mieście, można przekonać się, że Giżycko jest pełne wiary, że kolejne miesiące przyniosą długo wyczekiwany napływ turystów. Poza pracami w restauracjach czy remontami w hotelach widać i słychać również inne zwiastuny mazurskiego lata. Powietrze co kilka minut trzęsie się od głębokiego pomruku silników motocykli - zmotoryzowani wielbiciele jednośladów od wielu lat obierają Giżycko za cel podróży. Na przyczepach, ciągniętych za potężnymi SUV-ami, z wolna przemieszczają się łodzie. Już w ruchu, ale jeszcze nie takim, do którego zostały stworzone. Jadą do portów, gdzie zostaną zwodowane, by przez kolejne kilka miesięcy służyć swoim właścicielom lub wynajmującym je turystom.

Przy kejach unoszą się już pierwsze jednostki zrzucone na wodę bezpośrednio z przyczep lub przy pomocy dźwigów. Słychać pierwsze w tym roku dźwięki wygrywane przez wiatr na stalowych wantach. Porty sprawiają jednak wrażenie nieruchomych, jakby czekały na komendę zmiany kursu, by móc rozwinąć żagle.

- Mamy w tej chwili sporo pracy. To głównie porządki i remonty. W skrócie: ostre przygotowania do sezonu. Zgodnie z obowiązującym rozporządzeniem, przynajmniej do 3 maja nie możemy jednak świadczyć pełnych usług. Można do nas dopłynąć i zacumować przy kei, ale bez możliwości podłączenia się do prądu, skorzystania z sanitariatów i wszystkich pozostałych usług wypisanych w naszym cenniku - mówi kierownik giżyckiej Ekomariny, Dariusz Klimaszewski.

Krótkie spojrzenie na port wystarczy, by zauważyć, że dominują w nim duże hausbooty i sportowe motorówki. Maszty można w tej chwili policzyć na palcach jednej dłoni. Choć Giżycko ma wszelkie argumenty do tego, by ubiegać się o tytuł żeglarskiej stolicy Polski, to od kilku lat walkę o prymat na zalewających miasto jeziorach żaglówki przegrywają z dużymi łodziami silnikowymi.

- Przyznam, że to niepokojąca sytuacja. Z roku na rok procentowy udział takich jednostek rośnie, a coraz mniej mamy żaglówek. Więcej jest również łodzi, które można wynająć bez patentu żeglarskiego i motorowodnego oraz bez niezbędnych, w mojej ocenie, umiejętności, a to może prowadzić do niebezpiecznych sytuacji. Niestety, takie mamy obecnie przepisy – z żalem stwierdza Klimaszewski. - Ta sytuacja mocno wpływa na degradację kultury żeglarskiej, kiedyś żeglarze byli mocno zintegrowani i dbali o siebie wzajemnie. Dziś w portach wszyscy zamykają się we własnym gronie, nie ma mowy o integracji - dodaje.

Brak przygotowania żeglarskiego, ale również konstrukcje łodzi mają wpływ także na środowisko naturalne całych Mazur. Do jezior co roku trafiają hektolitry ścieków. - Może się zdarzać, że zainstalowane na niektórych łajbach zbiorniki są opróżniane bezpośrednio do wody. Tego typu rozwiązań technicznych na łodziach również - niestety - nie reguluje prawo. W naszym porcie jest możliwość opróżnienia zbiorników nieczystości płynnych za symboliczne 10 zł bez względu na pojemność zbiornika. Można w tym celu skorzystać ze specjalnej pompy lub zlewni toalet chemicznych - mówi kierownik Ekomariny.

Giżycki port należy jednak do mniejszości. Według szacunków Fundacji Ochrony Wielkich Jezior Mazurskich z 2020 roku, na 160 portów w regionie zaledwie 30 oferuje taką usługę. Klimaszewski zaznaczył, że choć zapisy prawa o ochronie środowiska przewidują sankcje za zanieczyszczanie jezior, to brakuje skutecznych mechanizmów ich egzekwowania. Problemem jest też brak znajomości tych przepisów, nie tylko ze strony użytkowników jachtów, lecz także właścicieli czarterów.

Dariusz Klimaszewski podkreśla jednak, że Giżycko potrzebuje żeglarzy i turystów, bo to oni są głównym źródłem przychodów dla lokalnych biznesów. - W zeszłym roku były spore obawy o to, czy do Giżycka przyjadą wodniacy, ale ostatecznie było ich bardzo dużo - powiedział. Polacy, rezygnując z zagranicznych wakacji, przekierowali swoje urlopowe zainteresowania m.in. na Mazury, skutkiem czego intensywny sezon żeglarski rozciągnął się od pierwszej dekady lipca aż po późny wrzesień. - Mam nadzieję, że niebawem wrócimy do wcześniejszej integracji środowiska żeglarskiego i nadal będziemy budować świadomość ekologiczną, w czym niestety nie pomagają nam czasy pandemii - podsumowuje kierownik giżyckiej Ekomariny.

Podziały takie, jak wszędzie

O tegorocznym sezonie nie sposób myśleć bez odniesienia się do obecnej sytuacji epidemicznej w Polsce. Choć nadzieje na owocne lato są gorące, to wciąż wisi nad nimi widmo koronawirusa. W pełni świadom tego rozdarcia jest giżycki radny i zarazem ratownik medyczny Marcin Jakowicz.

- Obecnie sytuacja nie jest już najgorsza, choć w zeszłym roku o tej porze było nieporównywalnie lepiej. Docierają do mnie informacje, że władze województwa planują już zmniejszenie liczby łóżek covidowych w naszym szpitalu z 50 do 30. Wydaje mi się zatem, że możemy już zacząć bardziej optymistycznie patrzeć w przyszłość, pamiętając oczywiście o zachowaniu wszelkich środków ostrożności - mówi. - Zresztą z tego co wiem, to już teraz bardzo trudno jest znaleźć wolny jacht. Właściciele czarterów muszą wyciągać łódki z "krzaków", a klienci wręcz licytują się, kto będzie miał prawo do wynajęcia łajby - dodaje.

Jakowicz podkreśla jednak, że wszystko zależne jest od tempa, w jakim rozprzestrzeniać się będzie koronawirus w najbliższych miesiącach. - Z perspektywy medyka taka sytuacja budzi pewne obawy. Dysponujemy obecnie zaledwie dwoma karetkami, a ich dezynfekcja po wyjazdach do pacjentów covidowych trwa od jednej do półtorej godziny i już teraz zdarzają się sytuacje, że nie ma żadnej załogi gotowej do natychmiastowego wyjazdu – tłumaczy. W jego ocenie, jeśli drastycznie nie zmniejszy się liczba zakażeń, a do Giżycka zjadą tłumy turystów, to może dojść do zatkania lokalnego systemu ochrony zdrowia.

A jak radny-ratownik ocenia postawę mieszkańców? Jakowicz dostrzega, że jego społeczność podchodzi do zagrożenia podobnie jak cały naród. - Mamy tu mnóstwo koronasceptyków, ale równie dużo jest osób, które bardzo odpowiedzialnie podchodzą do zagrożenia epidemicznego. Jeżdżąc karetką po mieście, widzę zarówno ludzi w maseczkach, jak i policyjne patrole wlepiające mandaty za niezasłanianie twarzy – mówi. Medyk zauważa również, że istnieje pewna prawidłowość dotycząca osób negujących istnienie pandemii. - To najczęściej właśnie te osoby mają zarzuty o funkcjonowanie nie tylko Zespołów Ratownictwa Medycznego i SOR-u, lecz także innych jednostek. Nie rozumieją, że ta sytuacja to w dużej mierze wynik braku odpowiedzialności i ignorowania obowiązujących obostrzeń - zaznacza.

Marcin Jakowicz nie ukrywa jednak, że jest w nim coraz więcej nadziei na powrót do dawnego trybu funkcjonowania. Dostrzega to w optymizmie mieszkańców, wśród których rośnie zainteresowanie szczepieniami przeciwko COVID-19. - Coraz więcej osób rozumie, że im więcej z nas się zaszczepi, tym większa jest szansa na powrót jakiejś normalności. Właśnie w tym optymizmie wobec szczepień upatruję dziś nadziei. Od tego tak naprawdę uzależniony jest również sezon w Giżycku. Jeśli się zaszczepimy, to szansa na udane lato jest naprawdę duża - podsumowuje.

"Nie wyobrażam sobie, by tu nie wracać"

Obawy o to, czy sezon będzie udany, są wpisane w Giżycki kod genetyczny, ale w minionych latach coraz bardziej dostrzegalne są znacznie szersze problemy. W analizie Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania Polskiej Akademii Nauk Giżycko zostało sklasyfikowane na liście miast o mocno niekorzystnej sytuacji społeczno-gospodarczej.

Jednym z powodów obecności na tej liście jest odpływ ludności. Wielu młodych ludzi, którzy wyjeżdżają z Giżycka w pogoni za edukacją, nie ma w planach powrotu do swojego rodzinnego miasta. W minionym roku sytuacja epidemiczna sprawiła jednak, że znaczna ich część została zmuszona do rezygnacji z życia w dużych ośrodkach uniwersyteckich. Przyjechali tu, by przeczekać pandemię. - Na początku nawet się cieszyłam, że spędzę tu trochę czasu i przede wszystkim wakacje. Niestety z czasem zaczęło być coraz ciężej. Dopiero zaczęłam doświadczać jakiejś wolności z dala od rodzinnego domu, a tu znów trzeba było wrócić do rodziców – wspomina Julia Dann, studentka III roku ekonomii w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie.

Julia nie jest jedyną osobą, która w obliczu pandemii zdecydowała się na powrót. Do Giżycka zjechali się jej rozsiani po całej Polsce rówieśnicy. Młoda giżycczanka dostrzega w tym wymuszonym powrocie pewne korzyści. - Kiedy skończyło się liceum, to te kontakty osłabły, wszyscy rozjechaliśmy się w swoje strony i siłą rzeczy nie było między nami takiej bliskości. Teraz to wszystko się jakoś odnowiło. Rozmawiamy ze sobą i staramy się wspierać siebie wzajemnie w tej trudnej sytuacji - mówi.

W słowach Julii można wyczytać duże przywiązanie do Giżycka. Podkreśla, że nie wyobraża sobie, by do niego nie wracać, ale jednocześnie zaznacza, że bardzo chciałaby już pojechać do Warszawy, gdzie czekają na nią nie tylko studia, lecz także nowa praca. - Pandemia odebrała mi tak naprawdę szansę na poznanie studenckiego życia i zawiązanie jakichś fajnych, nowych znajomości - żali się.

Dann ma nadzieję, że jej sytuacja już niedługo ulegnie zmianie i będzie mogła znów wyjechać do stolicy, choć zaznacza, że nie zamierza latem zamieniać mazurskich jezior na pełną betonu Warszawę. Tęskni jednak za przejawami normalności, choćby tak prozaicznymi, jak możliwość pójścia do biura do swojej nowej pracy. - Prawdę mówiąc, nie widziałam nawet na oczy swoich współpracowników. No może poza osobą, która wydawała mi w recepcji sprzęt do pracy - śmieje się. - To niby komfortowe wstawać sobie na chwilę przed rozpoczęciem pracy, ale chciałabym już zamienić dresy na zwykłe spodnie i pójść normalnie do biura - dodaje.

Położenie to nie wszystko

To właśnie dla takich miejsc jak Giżycko w języku polskim przewidziano określenie "malowniczo położone". Wokół oblanego wodami aż sześciu akwenów (Niegocin, Kisajno, Tajty, Wojsak, Popówka Wielka i Popówka Mała) miasta wyrastają gęste lasy i rozciągają się olbrzymie połacie pełnego wzgórz i pagórków polodowcowego krajobrazu. Planując urlop w Giżycku, warto zajrzeć pod powierzchnię pierwszych skojarzeń związanych z jeziorami i odkryć bardzo głęboką ofertę turystyczną miasta.

Na amatorów spotkań z historią czekają giżyckie zabytki, wśród których największe wrażenie robią ceglane mury olbrzymiej XIX-wiecznej Twierdzy Boyen. Fortyfikacja przybiera w sezonie funkcję kulturalnego centrum miasta, dzięki czemu akompaniamentem dla jej dziejów staje się m.in. muzyka największych gwiazd polskiego hip-hopu. Niezwykłym doświadczeniem jest także moment otwierania unikatowego na skalę całej Europy mostu obrotowego usytuowanego w sąsiedztwie krzyżackiego zamku. Konstrukcję w ruch wprawia siła mięśni jednej osoby, której zadaniem jest udrożnienie w określonych godzinach biegnącego pod mostem Kanału Łuczańskiego łączącego Niegocin z Kisajnem.

Przemierzając ulice Giżycka, napotkać można liczne restauracje oferujące świeże mazurskie ryby i puby kuszące warzonym lokalnie piwem. Nad głowami spacerowiczów przelatują balony i motolotnie, których pasażerowie podziwiają z góry całą Krainę Wielkich Jezior Mazurskich. Oplatającymi miasto szlakami suną setki rowerzystów, a na znajdujących się w okolicach rzekach wytrwale wiosłują kajakarze. Mieniące się w słońcu tafle jezior są pełne łowców adrenaliny pędzących za motorówkami na nartach wodnych i skuterach lub polegających na sile wiatru kitesurferów i windsurferów. Ruch przybiera tu nieskończenie wiele form.

Giżycko czeka dziś w blokach startowych. Jest pełne nadziei na to, że po trudnych miesiącach zimowej hibernacji naznaczonej ścisłym reżimem sanitarnym i niepokojem o przyszłość przyjdzie słoneczne lato, które zapewni jego mieszkańcom i przedsiębiorcom powiew normalności. Pandemia nie pozbawiła giżycczan nadziei i determinacji do przygotowania się na się na długo wyczekiwany sezon. Warto wyjść naprzeciw tej nadziei.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
giżyckomajówkaurlop
Komentarze (235)