"Mają instynkt wojowników"... i to widać
- Widać, że są doświadczeni w walce: inaczej się zachowują, mają nawyki bojowe. Pokazują to nawet na ćwiczeniach w kraju - mówi o swoich podwładnych generał Andrzej Tuz, dowódca 12 Brygady Zmechanizowanej. Jak pisze "Polska Zbrojna", żołnierze ci, jako pierwsi w tym roku certyfikowali swoje pododdziały do działań wojennych według najnowszych programów szkolenia. Błękitni wojownicy muszą mieć pewność, że na wojnie mogą na sobie polegać.
08.07.2011 | aktual.: 08.07.2011 12:29
Pod koniec marca 2011 roku w trakcie ćwiczeń "Kuguar ’11" i "Lotnik ’11" certyfikację przeszły 1 batalion piechoty zmotoryzowanej i dywizjon przeciwlotniczy 12 Brygady Zmechanizowanej. O rozmachu manewrów świadczy spis ich uczestników: ponad 1,2 tysiąca żołnierzy z przeszło 50 Rosomakami i dwoma transporterami pływającymi PTS oraz pododdziały z innych wojsk: saperzy, chemicy, Centralna Grupa Działań Psychologicznych z Bydgoszczy, piloci szturmowych Su-22 ze Świdwina i obsługi bezzałogowców rozpoznawczych Orbiter z Mirosławca.
Żołnierze musieli zorganizować i przeprowadzić obronę pozycji aż do załamania natarcia przeciwnika i podjąć z nim walkę w czasie forsowania rzeki oraz ścigać uciekającego wroga i działać w strefie skażeń. Sprawdzano skuteczność prowadzenia ognia przez pododdziały, zarówno w dzień, jak i w nocy, a także naprowadzanie na cel samolotów szturmowych, które udzielały im wsparcia.
- To były nasze największe ćwiczenia przygotowujące do obrony obszaru państwa - podkreśla generał brygady Andrzej Tuz, dowódca 12 BZ. - Wypadliśmy dobrze, co cieszy. Na współpracy z lotnictwem skorzystaliśmy szkoleniowo nie tylko my. Piloci mogli ćwiczyć z prawdziwą piechotą, a nie wirtualną na symulatorach - dodaje wojskowy.
- Podczas ćwiczeń musieliśmy zgrywać działania siedmiu kompanii, także pododdziały wsparcia, takie jak taktyczny zespół obszaru powietrznego, który naprowadzał samoloty, czy grupa zabezpieczenia medycznego - dodaje podpułkownik Sławomir Kocanowski, dowódca 1 Batalionu.
Wpierw certyfikacja
Po "Kuguarze ’11" i "Lotniku ’11" Błękitna Brygada ma już trzy pododdziały z certyfikatem − 1 Batalion, dywizjon przeciwlotniczy oraz dywizjon artylerii samobieżnej z armatohaubicami Dana. Po certyfikacji mogą one trochę odpocząć, ale nadal muszą prowadzić ćwiczenia doszkalające na szczeblach drużyny, plutonu i kompanii, by rozwijać osiągnięte zdolności bojowe. - Certyfikacja dała nam satysfakcję, ale też rozeznanie, jakie mamy niedociągnięcia. Szkoliliśmy się według skróconego programu. Mogliśmy to zrobić, bo nasze drużyny po misjach w Iraku i Afganistanie były dobrze zgrane - zapewnia Kocanowski. Przed brygadą jest jeszcze certyfikacja 2 Batalionu Piechoty Zmotoryzowanej w trakcie manewrów "Żbik ’11". Kompanie tego batalionu już odbyły ćwiczenia certyfikujące.
We wrześniu mają z tym samym zmierzyć się pododdziały logistyczne brygady, batalion dowodzenia oraz kompanie: remontowa, zaopatrzenia i rozpoznawcza. Terminarz ich certyfikacji jest napięty, bo pod koniec września brygada ma ją zdawać jako całość. Na ćwiczenia "Dragon ’11" uda się 2,5 tysiąca żołnierzy 12 BZ. Trafi tam też prawie cały sprzęt, którym dysponują.
Intensywność tych ćwiczeń i rozmach nie dziwią. "Dwunasta" jest największą z trzech brygad 12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej - choć według numeracji jest ostatnia, po "drugiej" i "siódmej". - To dlatego dowódca dywizji generał Marek Tomaszycki ma na nas oko - śmieje się generał Tuz.
Potem Afganistan
Przygotowujący się do certyfikacji 2 Batalion Piechoty Zmotoryzowanej jest wytypowany do dyżuru w Siłach Odpowiedzi NATO. Reszta jednostki, po zakończeniu certyfikacji, będzie musiała podjąć kolejne wyzwanie, którym jest sformowanie XII zmiany polskiego kontyngentu w Afganistanie. Żołnierze wyjadą tam wczesną jesienią 2012 roku (w Polsce zostanie tylko 2 Batalion). Przed nimi jest więc nadal dużo pracy i kolejne, specyficzne ćwiczenia. Oraz kolejna certyfikacja, tym razem jako kontyngentu z przeznaczeniem do wykonywania zadań w Afganistanie, zaplanowana na przyszły rok w czasie ćwiczeń "Bagram".
Żołnierze 12 BZ byli już w Afganistanie; wrócili stamtąd w czerwcu 2009 roku. Wielu służyło też w Iraku. To po części wyjaśnia, dlaczego tak dobrze radzą sobie z uzyskiwaniem certyfikacji. - Widać, że są doświadczeni w walce: inaczej się zachowują, mają nawyki bojowe. Pokazują to nawet na ćwiczeniach w kraju. Mają instynkt wojowników; wiedzą, jak się zachować nawet wtedy, gdy zagrożenia są tylko symulowane - chwali podwładnych generał Tuz. - W Afganistanie każdy z nas musi mieć pewność, że może polegać na drugim żołnierzu. To dotyczy wszystkich, od szeregowego po dowódców. Także mnie. Dlatego wszyscy od października będziemy przechodzić dodatkowe szkolenia, w tym ogniowe i z ratownictwa medycznego. Uczyć się będzie każdy, od szeregowego do generała, nawet oficer prasowy - dodaje.
Chcą służyć w Szczecinie
- Mamy wysoki stopień ukompletowania, czyli rząd może nas w każdej chwili użyć, jeśli będzie taka potrzeba. Już teraz jesteśmy w stanie wykonać większość zadań postawionych przez przełożonych - zapewnia generał. Rzeczywiście rozlokowana w dwóch kompleksach koszarowych, w Szczecinie i Stargardzie Szczecińskim, jednostka nie cierpi na brak chętnych do służby. Prawie połowa personelu pochodzi z innych niż zachodniopomorskie części Polski, także odległych.
Ostatnio brygada dostała zgodę na obsadzenie większej liczby stanowisk dla starszych szeregowych. Do końca roku musi ich mieć o 500 więcej. Chętni są, przede wszystkim wśród żołnierzy Narodowych Sił Rezerwowych. W NSR brygada ma prawie pełną obsadę, 417 ludzi na 466 stanowisk, ale kolejnych 47 szkoli się w ośrodkach służby przygotowawczej. I zdecydowana większość służących w NSR już deklaruje chęć wstąpienia do zawodowego wojska. Gdy przejdą do regularnej służby, luka w szeregach brygadowych NSR też nie będzie dużym problemem, bo już są kolejni chętni, żeby ją zapełnić.
Żołnierze chcą służyć w Szczecinie i w Stargardzie Szczecińskim, bo brygada ma dobrą renomę, uchodzi za jedną z najnowocześniejszych w kraju - o ten prym rywalizuje nieustannie z 10 Brygadą Kawalerii Pancernej ze Świętoszowa i niemal bliźniaczą pod względem rozmiarów, struktury i wyposażenia 17 Wielkopolską Brygadą Zmechanizowaną z Międzyrzecza. Warunki służby są tu bardzo dobre. Jednostka ma niemal całkowicie wyremontowane koszary. Obecnie trwają jeszcze remonty kilku garaży dla Rosomaków, budynków koszarowych i hali sportowej; druga się buduje. Brygada jest tak duża, że przestaje się mieścić w dwóch kompleksach, dlatego do końca roku dywizjon artylerii samobieżnej z 18 armatohaubicami Dana będzie przeniesiony ze Stargardu do Choszczna, gdzie są koszary artyleryjskie.
Wyróżniają się
"Dwunasta" jako pierwsza w Polsce dostała Rosomaki - trafiły tu jeszcze w 2005 roku. Ma już komplet tych transporterów: ponad 60 bojowych i kilkanaście bazowych do przewozu obsług zestawów przeciwpancernych Spike. Wkrótce dostanie też Rosomaka w wersji medycznej. W brygadzie jest też ponad 100 bojowych wozów piechoty BWP-1, które znajdują się w Szczecinie i Stargardzie.
W sumie uzbrojenie jednostki robi wrażenie. Także to indywidualne. - Moi żołnierze mają wszystko: beryle, celowniki optyczne i noktowizory, nowoczesne karabiny maszynowe i świetną broń dla strzelców wyborowych, kevlarowe hełmy i nowe kamizelki taktyczne - uważa generał Tuz. - To cieszy nie tylko mnie, lecz także żołnierzy, bo nie wszystkie jednostki mają tak nowoczesny ekwipunek. Gdy wyjeżdżamy z innymi na ćwiczenia, wyróżniamy się na ich tle. Moi żołnierze mówią o sobie "warriors" - wojownicy. To może niektórych śmieszyć, ale świadczy o tym, iż są dumni, że tu służą - dodaje.
Brygada ma też dwie strzelnice garnizonowe, plac do ćwiczeń taktycznych, symulatory strzelań dla załóg Rosomaków i obsług Spików. W planach jest budowa strzelnicy komputerowej, na wzór Śnieżnika. - Bojowo Rosomaki, BWP-1, Spiki i Dany strzelają na poligonie w Drawsku Pomorskim - dodaje kapitan Janusz Błaszczak, oficer prasowy 12 BZ. - W Ustce robią to pododdziały przeciwlotnicze. W Wędrzynie szkolimy się w działaniu w terenie zurbanizowanym - wyjaśnia.
Jest też duża izba chorych, z której mogą korzystać żołnierze. -W Wojskach Lądowych tak nowoczesny obiekt mamy chyba tylko my - nie kryje zadowolenia generał Tuz. - Urazy, których żołnierze doznają na poligonach, jesteśmy w stanie szybko wyleczyć. Tu jest wirówka do kończyn dolnych, tam laser, urządzenie do leczenia ultradźwiękami, do masażu podciśnieniowego, w drugim pomieszczeniu stosujemy prądy inferencyjne, krioterapię, mamy stół do masażu, lampy do naświetlań - pokazuje urządzenia kapral Beata Fiedoruk, ratownik medyczny. Zapewnia, że żołnierze w razie potrzeby chętnie korzystają z zabiegów rehabilitacyjnych, a dzięki temu niewielu idzie na zwolnienia lekarskie.
Hala do serwisowania Rosomaków jest tak samo sterylnie czysta jak pomieszczenia izby chorych, co nie znaczy, że nie wymienia się tu filtrów, smarów i płynów. Obsługi okresowe cały czas są prowadzone. Zarówno podstawowe, miesięczne, jak i te bardziej skomplikowane: półroczne, roczne i dwuletnie. Dzięki żołnierzom z kompanii logistycznej 1 batalionu te najnowocześniejsze wozy bojowe są zawsze na chodzie.
Niełatwa służba
Pracy w brygadzie nie brakuje, także z powodu obciążeń szkoleniowych. - Jednostka jest specyficzna, bo duża. Nie ma tu szansy na bezpośrednią znajomość każdego z każdym, a system pracy jest zadaniowy, a nie czasowy. Jak coś jest do zrobienia, to nie kończymy o 15.30. Nie wszyscy wytrzymują takie tempo - przyznaje dowódca. W brygadzie jest kilka wakatów na kluczowych stanowiskach, głównie szefów komórek w pionie logistyki i sztabie. - Do sierpnia chcę znaleźć dobrych ludzi do tych zadań. Wtedy ci, co już tam pracują, nie będą musieli robić za dwoje - mówi.
Do Szczecina żołnierzy przyciąga również miasto. Duże, atrakcyjne, tętniące życiem. Jest tu co robić po pracy, są kina, dyskoteki, galerie handlowe i inne rozrywki. Jednostka jest największym pracodawcą w regionie. Skorzystać mogą na tym także rodziny żołnierzy. - Żonom łatwiej znaleźć pracę niż w małych miejscowościach - ocenia kapitan Błaszczak. - Dzieci można posłać do dobrych szkół - mówi.
Większość wojskowych po służbie na misjach wzięła kredyty i kupiła mieszkania w okolicy, część korzysta z lokali służbowych. Pozostali dostają dofinansowanie do zakwaterowania. Niemałe, jak na tutejsze warunki, bo 600−700 złotych. Wynajęcie dwu-, a nawet trzypokojowego mieszkania kosztuje w Szczecinie około 1,5–1,8 tysiąca złotych, ze wszystkimi opłatami. Kawalerowie, jeśli wynajmą takie lokum we trzech, mogą zaoszczędzić trochę grosza. -Rynek mieszkaniowy jest duży, w Szczecinie nie ma problemu ze znalezieniem dobrego lokalu, w mniejszym Stargardzie Szczecińskim mogą być problemy, a czas dojazdu między tymi miastami to około pół godziny - dodaje oficer prasowy. - Nie jest więc źle”.
Żołnierze przyznają, że są zadowoleni ze służby, narzekają jedynie na zeszłoroczną obniżkę diet za ćwiczenia poligonowe. Wcześniej mieli po 23 złote na rękę za każdy dzień na poligonie, teraz dostają 5,75 złotych. - Ja ich rozumiem, bo przy naszych programach i intensywności szkoleń na poligonach dostają w kość, a nikt nie lubi, jak mu się zabiera coś, do czego już się przyzwyczaił - przyznaje generał Tuz. - To boli nie tylko moich żołnierzy, lecz także tych z innych jednostek, bo zmniejszenie diet dotyczy wszystkich - ocenia.
Z początkiem czerwca minister obrony przywrócił wypłatę diety za ćwiczenia w pełnej wysokości; 20 maja wydał stosowne rozporządzenie. Zmienił tym samym to sprzed półtora roku, obniżające diety do 1/4 wartości. Uznał, że zmniejszona stawka nie motywuje żołnierzy do wyjazdu na ćwiczenia poligonowe, a nawet, że w tym czasie odnotowuje się przypadki zwiększonej absencji chorobowej w jednostkach.
Krzysztof Kowalczyk, "Polska Zbrojna"