Mają dość życia w jednym z najniebezpieczniejszych miast
Setki osób wzięły udział w marszu przeciw przemocy i agresji gangów narkotykowych w Ciudad Juarez przy granicy Meksyku z USA. Wielu mieszkańców miasta żąda rezygnacji prezydenta Felipe Calderona.
14.02.2010 | aktual.: 14.02.2010 02:33
Protestujący pomaszerowali na most graniczny w Ciudad Juarez, gdzie 30 stycznia miała miejsce masakra, w której zginęło 15 osób.
Wielu ludzi zabitych wtedy przez gangsterów, to nastolatki z robotniczych dzielnic miasta. Nic nie wskazuje na to, by mieli oni jakiekolwiek powiązania z narkobiznesem lub poszczególnymi gangami.
Marsz był też wyrazem dezaprobaty dla polityki Felipe Calderona, który wysłał wprawdzie tysiące żołnierzy do Ciudad Juarez, ale nie zdołał opanować wojny karteli narkotykowych, które walczą o cenne trasy przemytu do USA i lokalne wpływy.
Krwawe konflikty gangów, które atakują też "cywili", ludzi niezwiązanych z żadną mafią narkotykową, uczyniły z Ciudad Juarez jedno z najbardziej niebezpiecznych miast świata.
W zeszłym roku zabito tam 2600 osób. Miasto liczy 1,3 mln mieszkańców.
- Prezydent Felipe Calderon musi złożyć rezygnację - powiedziała agencji AP Luz Maria Davila, której dwaj synowie zginęli w masakrze 30 stycznia.