ŚwiatMacron i Tusk zdecydują o brexicie. Dobry i zły glina

Macron i Tusk zdecydują o brexicie. Dobry i zły glina

Jeden to nowe wcielenie de Gaulle'a chcącego uwolnić Europę od Brytyjczyków. Drugi to wyrozumiały i cierpliwy sojusznik, chcący dać Londynowi jeszcze jedną szansę. Starcie wizji Macrona i Tuska zdeterminuje, jakie będą dalsze losy brexitu.

Macron i Tusk zdecydują o brexicie. Dobry i zły glina
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | ABACA
Oskar Górzyński

10.04.2019 | aktual.: 10.04.2019 14:49

Minęły dwa tygodnie od tego, jak państwa Unii niechętnie zdecydowały się dać Brytyjczykom więcej czasu na rozwiązanie brexitowego węzła gordyjskiego i przedstawienie planu wyjścia z UE. Brytyjczycy nic takiego nie zrobili. I w rezultacie na dwa dni przed datą brexitu Unia znów musi zdecydować, czy warto jeszcze raz zaufać Londynowi.

W liście przed środowym szczytem szef Rady Europejskiej namawiał, by dać Wielkiej Brytanii czas do końca roku. Do prasy wyciekł też projekt konkluzji szczytu zawierający właśnie taką możliwość. Wedle planu Tuska, jedynym warunkiem, jaki musiałaby spełnić Wielka Brytania, byłoby zorganizowanie wyborów do Parlamentu Europejskiego.

"Są czasy, kiedy trzeba dać czas czasowi" - napisał na Twitterze Tusk, publikując swój list. W przesłaniu do unijnych liderów apelował, by nie poniżać Wielkiej Brytanii i mimo problemów traktować ją z najwyższym szacunkiem.

Ale obok "dobrego gliny" Tuska - uważanego przez niektórych brytyjskich komentatorów za największego przyjaciela Wielkiej Brytanii w Brukseli - jest też i ten "zły". To prezydent Francji Emmanuel Macron.

Nowy de Gaulle, postrach Brytyjczyków

Macron wyrósł w ostatnim czasie na czołowego reprezentanta ostrzejszego stosunku do Zjednoczonego Królestwa. Wielokrotnie podkreślał, że brexit jest wynikiem kłamstw jego zwolenników. Zastrzegał, że Wielka Brytania musi zdecydować się, czego chce, by mogła liczyć na dobrą wolę UE. A wizerunek twardego anglosceptyka podkreślały artykuły w brytyjskiej i europejskiej prasie.

"Financial Times" donosił, że Macron postrzega się jako nowy Charlesa de Gaulle'a, francuskiego prezydenta który przez lata bronił Unii przed wejściem Brytyjczyków.

"Widzi siebie jako nowoczesnego de Gaulle'a, który uratuje Europę od jej demonów i wydobędzie nadzieję z kryzysu" - pisał dziennik.

"Macron nie miałby najmniejszych skrupułów przed samodzielnym zawetowaniem przedłużenia brexitu. Potem prowadziłby kampanię głosząc, że taka 'amputacja' wymagała odwagi i była konieczna dla ocalenia Europy" - zawyrokował natomiast na Twitterze francuski dziennikarz Pierre Briancon z portalu Politico.

Taki obraz sprawił, że - jak donosił brytyjski dziennikarz telewizji ITV Robert Peston - brytyjscy politycy są przerażeni faktem, że ich przyszłość leży w rękach francuskiego prezydenta.

- To nie jest zbyt komfortowa sytuacja - powiedział jeden z brytyjskich ministrów cytowany przez dziennikarza. Jak dodaje, w oczach Londynu weto Macrona jest prawdopodobne, bo Francuz obawia się, że odroczenie brexitu na wiele miesięcy wiązałoby się z dużym ryzykiem i pochłaniało czas i energię UE w kluczowym momencie.

Weta nie będzie

Ale według informacji WP, taki obraz francuskiego prezydenta nie jest do końca prawdziwy.

- Francuzi faktycznie zwracają uwagę na ryzyka długiego odroczenia, ale myślę, że razem znajdziemy rozwiązanie dla tych wątpliwości. Nikt nie chce narażać UE na perturbacje - mówi WP członek polskiej delegacji w Brukseli.

Jakie to ryzyka? Główną obawą jest destabilizacja Unii przez Brytyjczyków. Rząd May chyli się ku upadkowi, a nowy premierem może być z punktu widzenia UE ktoś jeszcze gorszy. Chodzi np. o lidera frakcji najbardziej zagorzałych brexiterów Jacoba Rees-Mogga lub jego kolegę, byłego szefa MSZ Borisa Johnsona. Wybory do Parlamentu Europejskiego też mogłyby skutkować nowym zalewem antyunijnych populistów w typie Nigela Farage'a, który właśnie założył nową Partię Brexitu.

Dlatego Francuzi domagają się od Londynu deklaracji, że w okresie prześciowym będą wstrzymywali się od głosu w kluczowych decyzjach dotyczących przyszłości Unii. Jednak istnieją wątpliwości, na ile taka deklaracja byłaby skuteczna i czy w ogóle byłaby legalna.

Mimo to, ci, którzy znają Macrona, twierdzą, że prezydent nie odważy się narazić Europy na gwałtowne skutki twardego brexitu.

- Macron jest ostrożny i zawsze długo myśli nad każdym swoim ruchem. Te wszystkie porównania do de Gaulle'a są chybione o kilometry - mówi WP były współpracownik Macrona z Banku Rotschildów. - On wolałby, gdyby Wielka Brytania pozostała w Unii, ale jednocześnie chce po prostu, by się na coś zdecydowała. Uważa też, że trzeba zapewnić, że bycie poza Unią nie będzie dla kraju bardziej korzystne niż pozostanie wewnątrz - dodaje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także
Komentarze (315)