Macierewicz zdradził przebieg dawnej rozmowy z Wałęsą. Na jaw wyszły zaskakujące szczegóły
Były szef MON Antoni Macierewicz opowiedział o tym, jak w 1993 r. próbował przekonać prezydenta Wałęsę, by ten przyznał się do współpracy z SB. Dopiero po jakimś czasie dowiedział się, kto w ukryciu słuchał tej rozmowy.
- Chciałem przekonać Wałęsę, by się przyznał i zrzucił z siebie ten balast. Przeprowadziłem z nim kilka rozmów. Część, jak się później okazało, przy tajnej obecności pana Wachowskiego (Mieczysława, kierowcy Wałęsy - przyp. red.). Bo Wałęsa trzymał go w łazience, żeby przysłuchiwał się naszym rozmowom przeprowadzanym w salonie. Przypadkiem zajrzałem tam i okazało się, że tam siedzi Wachowski - ujawnił Macierewicz w programie "Wywiad z chuliganem".
Były szef MON podkreślił, że "aby dokonać dekomunizacji, trzeba było rozwiązać problem Lecha Wałęsy". - Było jasne, że to on jest fundamentem ładu postkomunistycznego. I bez rozwiązania kwestii jego współpracy z komunistami, jego zdrady, nie da się tego w ogóle ruszyć. Powie ktoś, że to było naiwne z mojej strony, może byłem człowiekiem mniej doświadczonym i mniej rozumiałem mentalność agentury. Nawet jeśli tak, to nie było innego wyjścia - tłumaczył Macierewicz.
Wałęsa konsekwentnie utrzymuje, że niesłusznie się go oskarża o bycie agentem SB. Kilka tygodni temu jako winnych w tej sprawie wskazał braci Kaczyńskich, którzy mieli prowadzić przeciwko niemu "celowe działania". "Teczki Kiszczaka powstały na zlecenie Kaczyńskich wykonane pod patronatem Cenckiewicza, Wyszkowskiego, Gwiazdy. Do tego celu wykorzystano materiały wcześniej przygotowane dobrze zawodowo przez SB pod patronatem Kiszczaka" - pisał Wałęsa na swoim profilu. Były przywódca Solidarności grozi sądem, jeśli Maria Kiszczak nie powie prawdy o dokumentach znalezionych w jej domu po śmierci męża.