"Macierewicz wymknął się spod kontroli prezesa"

W ciągu tygodnia od wyborów prezydenckich Antoni Macierewicz dostał od Jarosława Kaczyńskiego zielone światło na powołanie parlamentarnego zespołu ds. zbadania katastrofy smoleńskiej. Od tego momentu Macierewicz niemal codziennie urządzał w sejmie konferencje, przynajmniej raz w tygodniu pojawiał się w "Naszym Dzienniku" i "Gazecie Polskiej", często zapraszano go do Radia Maryja. Głosił teorie o zamachu, bombie, sztucznej mgle, helu, dobijaniu rannych i zaszumianiu czarnych skrzynek.

- Pamiętam, jak jeszcze przed moim wyrzuceniem z partii poszłam do Jarosława i zapytałam, czy zamknięty w gabinecie na Nowogrodzkiej ma świadomość tego, co wyprawia w sejmie Macierewicz? Czy wie, że za sprawą jego występów nastąpiła zmiana wizerunkowa PiS? - opowiada Elżbieta Jakubiak. Kaczyński spojrzał na nią zdziwiony - wydawało mu się, że Macierewicz będzie w zespole sobą, a prezes składający co miesiąc kwiaty przed Pałacem Prezydenckim jawić się będzie jako rycerz niezłomny.

- Jednak sytuacja i tak wymknęła się spod kontroli - mówi jeden z parlamentarzystów PiS. - Macierewicz, dowodząc w swoim zespole ponad 150 posłami i senatorami partii Kaczyńskiego, zbudował silną frakcję radykalną. I teraz jedyne, co pozostaje prezesowi, to dorównać mu kroku w radykalizmie - dodaje.

Dlatego właśnie - jak twierdzi "Wprost" - w czasie prezentacji "białej księgi" Kaczyński firmował wszystkie rewelacje Macierewicza.