PolskaMacierewicz: WSI werbowały dla Rosjan

Macierewicz: WSI werbowały dla Rosjan

Machina sowiecka miała decydujący wpływ na wojskowy wywiad i kontrwywiad PRL. Także po 1990 r. generał Fomin, szef GRU na Polskę, wydawał polecenia i werbował ludzi do rosyjskiej agentury. Rząd SLD w latach 1994–1997 wyraźnie dążył do ścisłego sojuszu z Rosją. Była próba przekazania polskiego wywiadu i kontrwywiadu w jednym z krajów w ręce prywatnej spółki detektywistycznej - z Antonim Macierewiczem, szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego, rozmawiają Tomasz Sakiewicz i Teresa Wójcik.

11.09.2007 10:44

„Gazeta Polska”:Panie ministrze, szykuje się aneks do raportu w sprawie likwidacji WSI. Co w nim będzie?

Antoni Macierewicz:Według ustawy o likwidacji WSI aneks powinien być przygotowany za każdym razem, gdy pojawią się nowe dokumenty, nowe dowody i fakty uzupełniające raport. Wiele danych o działalności służb wojskowych PRL zostało starannie zatartych, akta niszczono. Dlatego raport musiał mieć luki i niedopowiedzenia, które trzeba będzie uzupełniać. Po opublikowaniu raportu znaleźliśmy wiele nieznanych dokumentów rzucających nowe światło na przykład na tzw. sprawę „zen”, czyli próbę prowokacji grożącej bezpieczeństwu naszych żołnierzy na misjach zagranicznych. Okazało się, że była przygotowywana umowa, która miała oddać w ręce jednej z prywatnych spółek detektywistycznych polski wywiad i kontrwywiad w kraju „zen”. To nosi cechy zdrady stanu, bo wywiad i kontrwywiad są konstytucyjnie zastrzeżone dla państwa polskiego. Ta próba się nie udała, ale faktem jest, że miała miejsce. Przeszła przez ówczesne mechanizmy biurokratyczne i nie znaleźliśmy śladów, aby była ścigana jako zamiar popełnienia przestępstwa.
Są natomiast ślady wskazujące, że umowa została zawarta.

Sprywatyzować wywiad i kontrwywiad III RP

Jaka spółka miała przejąć wywiad i kontrwywiad?

- Nie będę na razie wymieniał nazw, dokumenty zostaną opublikowane w aneksie, jeśli pan premier i pan prezydent podejmą taką decyzję. Przedstawicielami i właścicielami tej spółki byli najgroźniejsi dla niepodległego państwa polskiego funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa oraz Zarządu II Sztabu Generalnego LWP, którzy w latach 80. wsławili się bardzo aktywnym działaniem przeciw państwu polskiemu, przeciw odzyskaniu przez Polskę niepodległości.

Ile spraw zostało zgłoszonych do prokuratury w związku z wykryciem naruszeń prawa przez Wojskowe Służby Informacyjne?

- 387 spraw.

W większości mediów pojawiały się zarzuty, że z raportu nic nie wynika, że nie ma w nim żadnych dowodów.

- Walka polityczna doprowadziła do tego, że strona, która dysponuje silniejszym wpływem na media, jest zdolna do dyktowania zupełnie zafałszowanego obrazu rzeczywistości. Uważa się za uprawnioną do takiego dyktatu. Dotyczy to nie tylko raportu. W zafałszowany sposób przedstawiano działalność dyplomatyczną minister spraw zagranicznych pani Anny Fotygi jako przynoszącą klęski, gdy przeciwnie – są one sukcesem. Jej działalność dobrze służy polskiemu interesowi narodowemu i polskiej racji stanu. Wracając do raportu – odkrył on rzeczywistość, która była niedostrzegana albo istniała jedynie na poziomie publicystycznych domniemań, hipotez, wręcz plotek. My przedstawiliśmy niepodważalne dowody, dokumenty, w ślad za tym poszły zawiadomienia o przestępstwie, prokuratura rozpoczęła i prowadzi postępowanie. Tymczasem potentaci medialni informują, że białe jest czarne, efektów raportu nie ma. Sam raport jest przemilczany, a w jego relacjonowaniu dominują liczne przekłamania. To jest świat wirtualny, narzucany Polakom
jako świat rzeczywisty.

Największe media pod kontrolą służb wojskowych

Niektórzy z tych potentatów znaleźli się w raporcie. Czy w aneksie będzie większa wiedza o wpływie WSI na media?

- Tak, będą nowe dokumenty, przy czym nie sądzę, aby to zmieniło zasadniczy obraz, jaki mamy w raporcie. Być może pojawią się nowe nazwiska, nowe konkrety, nowe zależności finansowe, nowe metody oddziaływania, nowe przykłady tego, jak kreowano gangsterów na bohaterów. Generalnie jednak nie zmieni się obraz zarysowany w raporcie pokazujący, że wszystkie największe media były kontrolowane przez służby wojskowe (co nie umniejsza roli byłych esbeków). W raporcie podaliśmy listę nazwisk ludzi mediów, nie tylko tych znanych, ale też zajmujących newralgiczne stanowiska w mediach, decydujących o polityce programowej. Jak na przykład Milan Subotić?

- Tak. Dyrektor programowy ma niewątpliwie wpływ na to, co przekazuje jego telewizja, choć go nie ma na wizji. Opinia publiczna na ogół nie wie, że o kształcie i treści przekazu decydują nie dziennikarze, tylko ich szefowie. Nazwisk współpracujących ze służbami wojskowymi do 1989 r. i później jest dużo, ale są to ludzie trzeciego i czwartego planu z punktu widzenia realnego wpływu na działalność mediów. Wciąż wielki wysiłek wkłada się w to, by chronić ludzi, którzy popełniali niegodziwości nie tylko poprzez łamanie prawa, ale też wobec opinii publicznej, przez systematyczną dezinformację. W pierwszym okresie po opublikowaniu raportu ludzie ci zostali odsunięci od wpływu na media, obecnie ich wpływy znowu rosną. Od 1989 r. jest wywierana gigantyczna presja na usankcjonowanie i zalegalizowanie w świadomości społecznej donosicielstwa i związków z komunistycznymi służbami jako swoistej zasługi. Promuje się je jako działania pozytywne.

GRU wydawało rozkazy polskim służbom

Według pana oceny – co będzie najważniejszym wątkiem aneksu?

- Byłem wstrząśnięty, gdy badaliśmy materiały pokazujące mechanizmy wpływu służb sowieckich na służby PRL. To będzie rzeczywiście istotna część aneksu, obejmująca zarządzenia, decyzje, konkretne rozkazy, normatywy.

Taka rozbudowana biurokracja służb sowieckich?

- Tak, bo wbrew przyjętym w Polsce opiniom, w sowieckich, a obecnie w rosyjskich służbach nie było i nie ma bałaganu. Bałagan i chaos są na zewnątrz, lecz w środku stanowiącym rdzeń struktur państwowych – w tym w służbach specjalnych – panuje żelazna dyscyplina. Były np. normy miesięczne, ile trzeba złożyć donosów. Poważna i gigantyczna sprawozdawczość. Machina sowiecka, a przedtem i potem machina rosyjska były bardzo dobrze zorganizowane, zdyscyplinowane.

Pruskie metody?

- Nie doceniamy rzeczywistej konstrukcji państwowości rosyjskiej, jej aparatu i mentalności. Jeszcze do 1990 r. rozkazy służbom w Polsce wydawał generał Fomin. Opublikujemy też dokumenty PRL-owskiego agenta, który zajmował się szpiegostwem na rzecz Rosji przeciwko USA. Zdobył olbrzymią ilość materiałów dla sowieckiego wywiadu. W czasie urlopu w Polsce spotkał w knajpie znajomego oficera amerykańskiego, który zwierzył mu się, że w następnym tygodniu jedzie z misją wywiadowczą do Moskwy. Agent natychmiast napisał raport z nazwiskiem i danymi tego Amerykanina dla II Zarządu Sztabu Generalnego, a jego oficer prowadzący zrobił odręczną adnotację: „Przekazać do GRU jako wiadomość wyprzedzającą”. Czyli skazał tego Amerykanina na śmierć. Takich przykładów jest wiele, gdyż służby działały wówczas dla światowego systemu komunistycznego, a nie dla Polski.

SLD – dążenie do ścisłego sojuszu z Rosją, do NATO-bis

Czy po 1990 r. widać wyraźne ślady współpracy służb polskich i rosyjskich?

- To są nie tylko ślady. Jak już powiedziałem, gen. Fomin nadal wydawał polecenia, dyspozycje i werbował ludzi dla GRU. Polecenia wykonywano, są spisy ludzi. A odpowiedzialni ministrowie już niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej, z orłem w koronie, dziękowali mu za dobrą współpracę. Rządy SLD w latach 1994–1997 wręcz wyraźnie dążyły do ścisłego sojuszu z Rosją, do uzależnienia nas na dziesięciolecia. Widać to było szczególnie w handlu i produkcji broni. Przygotowano odpowiednie umowy. Była też sprawa tzw. korytarza suwalskiego, godząca w naszą suwerenność, oznaczająca początek podziału Polski. Planowano wspólne ćwiczenia i szkolenia, wymianę oficerów.

Czy zwerbowani przez polskie służby agenci wiedzieli, że będą pracować dla służb rosyjskich?

- Trudno to stwierdzić. Odpowiedzialność spada na służby PRL-owskie, które wykonywały brudną robotę dla GRU.

Działo się to w latach, gdy formacje demokratyczne w Polsce dążyły do członkostwa w NATO...

- Do NATO dążył tylko rząd Jana Olszewskiego i dlatego został obalony. Pozostałe siły dążyły w najlepszym przypadku do NATO-bis, czyli rosyjskiego układu nazwanego po angielsku. Prywatyzacja na rzecz Rosji

Jaki był udział Rosji w prywatyzacji w Polsce?

- Niemały. Najbardziej wstrząsające było przygotowywanie do bankructwa polskich zakładów petrochemicznych. W raporcie mamy dokumenty rosyjskie z planami, jak to przeprowadzić i przejąć te zakłady za przysłowiową złotówkę. Dokumenty były ukrywane przez WSI. Media, z wyjątkiem „Naszego Dziennika” i artykułu w „GP” Witolda Gadowskiego, przemilczały tę sprawę.

Czy współdziałało przy tym dowództwo WSI, czy była to jakaś grupa nieformalna służb?

- Decyzje o ukrywaniu faktów, manipulowaniu informacją podejmował ówczesny szef WSI, który jednym instytucjom dokumenty dawał, a innym nie. Np. komisja orlenowska ich nie otrzymała.

Oligarchowie i mechanizmy przestępczej prywatyzacji

Czy w aneksie, oprócz nowych dokumentów i mechanizmów, będą też nazwiska oligarchów, biznesmenów i czołowych menedżerów? Operacja z zakładami petrochemicznymi była przecież przeprowadzana poprzez coś, co przypominało rynek.

- Dobre sformułowanie „przypominało rynek”, bo sfera przedsiębiorczości w tamtym czasie była bardzo nasycona ludźmi ze służb, mieli oni ogromne wpływy. To była prawdziwa zmowa przeciwko rynkowi. I przeciwko konsumentom, oczywiście pod hasłami rynku.

Tygodnik „Wprost” poinformował właśnie, że w Cytadeli zostały przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego odnalezione teczki kilku polskich oligarchów – panów Sołowowa, Kulczyka, Solorza, Krauzego, Karkosika. Czy może pan nam coś powiedzieć o tych teczkach?

- Nie będę mówił o personaliach, ale mechanizmy w aktach są opisane.

Czy są jeszcze inne ważne wątki aneksu?

- Istotna część aneksu będzie poświęcona analizie prywatyzacji TP SA z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa. Większościowy pakiet akcji sprzedano de facto rządowi francuskiemu. A razem z telefonią – sprzedano łącza niezbędne dla bezpieczeństwa kraju na czas wojny, przestały one być pod kontrolą państwa. Dopiero rząd PiS zajął się odbudową bezpiecznej łączności. Nie zmienia to skali i ciężaru tego przestępstwa.

Kto za nie powinien odpowiadać?

- Z punktu widzenia raportu, a więc bezpieczeństwa państwa, chodzi o odpowiedzialność tych czynników państwowych, które miały obowiązek uniemożliwić przekazanie tajnej łączności innemu właścicielowi – państwowemu czy prywatnemu, ponieważ chodzi o łączność na czas wojny. Ważna jest tu odpowiedzialność służb wojskowych. Tymczasem one milczały... FOZZ – początek afer i nadużyć

Czy są w aneksie nowe fakty i dokumenty dotyczące FOZZ?

- Sprawa FOZZ jest bardzo istotna dla funkcjonowania i WSI, i innych służb specjalnych po 1989 r. Nie chciałbym, aby pozostało wrażenie, że odpowiedzialność za tę aferę spada wyłącznie na pana Leszka Balcerowicza, choć jest on za nią politycznie współodpowiedzialny. Ale to nie on decydował o powstaniu FOZZ, ustawa została uchwalona znacznie wcześniej, jeszcze w PRL. Nie ma żadnych wątpliwości, że pan Janusz Sawicki i inni bankowcy w kręgu służb specjalnych są bardziej odpowiedzialni za powstanie FOZZ. Nie zdejmuje to jednak odpowiedzialności z Balcerowicza za wszystko, co się stało pod jego rządami. Sprawa FOZZ będzie w aneksie rozszerzona, bo jest to sprawa doniosła. Większość nie tylko afer, ale i mechanizmów finansowych wielkich nadużyć tam właśnie miało początek. To II Zarząd Sztabu Generalnego w latach 80. testował różne mechanizmy gospodarcze, które potem umożliwiły obracanie – często przestępcze – finansami FOZZ. To był poligon doświadczalny.

Tylko dla PRL, czy także dla Sowietów?

- II Zarząd Sztabu Generalnego był przedłużeniem GRU. Trudno więc, by tak wielka operacja jak FOZZ była poza wiedzą służb rosyjskich.

Nie ma powrotu dla WSI, ale zagrażać może odwet SLD

Przed nami nowe wybory parlamentarne. Jeśli nie wygra ich PiS i będzie inny premier niż Jarosław Kaczyński, to może się zmienić kierownictwo służb specjalnych. Czy możliwy jest powrót starych struktur WSI do kontrwywiadu i wywiadu wojskowego?

- Nie ma możliwości powrotu WSI, bo dzięki decyzji prezydenta RP raport został ujawniony wraz z nazwiskami, wyszkolona w Rosji kadra musiała odejść i nie ma dla niej powrotu. Największe zło polegało na tym, że WSI były kierowane przez ludzi ukształtowanych w Rosji Sowieckiej, w dodatku mocno zdemoralizowanych – alkoholizm, korupcja, sprawy obyczajowe, nieprawidłowości rozliczeniowe itp. Państwo polskie nie mogło opierać się na tych służbach. Obecnie stan rzeczy jest z gruntu inny. W dniu, gdy rozmawiamy, duża grupa młodych ludzi przyjętych do służby w ubiegłym roku właśnie zdaje egzaminy oficerskie. Po raz pierwszy Polska będzie mieć kadrę w pełni kompetentną, przygotowaną do kierowania strukturami służby kontrwywiadu na wszystkich szczeblach. Oczywiście to są panie i panowie mniej więcej 30-letni, nieobarczeni komuną, dobrzy oficerowie, którzy mają nie tylko wiedzę, ale są także polskimi patriotami. Powtarzam – literalny powrót WSI jest niemożliwy, choć zapowiadany przez SLD odwet może narobić wiele szkód.

Jakie zagrożenie z punktu widzenia kontrwywiadu stanowi firma King&King?

- Nie mogę wypowiadać się w żadnej konkretnej sprawie.

Aneks zostanie opracowany. I co dalej?

- Zgodnie z ustawą po zakończeniu prac Komisji Weryfikacyjnej jej przewodniczący jest zobowiązany do przedstawienia w ciągu miesiąca sprawozdania z prac komisji. Trzeba więc będzie powrócić do samego raportu, do aneksu i innych dokumentów, to będzie prawdziwe podsumowanie naszej pracy.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)