Maciej Mitera: straszono mnie usunięciem z zawodu
Kandydat do KRS dziwi się bojkotowi reformy sądownictwa przez niektóre organizacje prawnicze. Sędzia Mitera twierdzi, że prawnicy powinni ją zaakceptować, gdyż zdecydowali o niej "przedstawiciele suwerena". Ujawnia również, że z powodu kandydowania do Krajowej Rady Sądownictwa spotkało go wiele nieprzyjemności.
- Straszono mnie postępowaniem dyscyplinarnym, usunięciem z zawodu, odebraniem stanu spoczynku. Ja naprawdę nie lubię dyktatu. Albo rozmawiam z pozycji równej strony, albo ktoś na mnie wpływa argumentem siły - mówi w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
Kandydat do KRS podkreśla, że bojkot wyborów do tak ważnej instytucji czy namawianie do nieposłuszeństwa wobec państwa byłoby nie do pomyślenia w innych krajach (np. Niemczech).
Zobacz także: "Joasia, co tam u ciebie?". Krystyna Pawłowicz ma dwa oblicza
Sędzia Mitera chwali powołanie Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym. Twierdzi, że uczciwi sędziowie nie powinni się obawiać nowego organu kontrolnego i porównuje ich do muzyki, która "jeśli jest dobra, zawsze się obroni".
Jako członek KRS Maciej Mitera chciałby jednak wprowadzić pewne zmiany w organizacji. Uważa bowiem, że Rada często zapomina o "rzeczywistych, przyziemnych problemach sędziów".
- Zauważyłem, że obecna Krajowa Rada Sądownictwa skupiła się tylko na jednym z celów, a mianowicie awansach sędziowskich. Postanowiłem więc coś zrobić, by to zmienić. By szeregowi sędziowie mieli się do kogo zwrócić ze swoimi postulatami - twierdzi.
Źródło: "Rzeczpospolita"