Ma 100 dni, a straszy prasę i zbliża się w stronę Rosji

Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz jest mistrzem politycznego blefu - pisze na łamach Wirtualnej Polski Katarzyna Kwiatkowska. Rządzi od 100 dni, a już straszy dziennikarzy i zbliżył Ukrainę do Rosji. Dokąd zmierza nasz sąsiad?

Ma 100 dni, a straszy prasę i zbliża się w stronę Rosji
Źródło zdjęć: © AFP

09.06.2010 | aktual.: 14.06.2010 12:54

Wiktorowi Janukowyczowi właśnie stuknęła setka. Swoje prezydenckie sto dni głowa Ukrainy przypieczętował orędziem do narodu i serią okolicznościowych uroczystości. O okrągłej dacie nie zapomnieli też jego przeciwnicy: dziennikarze z ruchu „Stop cenzurze” zorganizowali w niedzielę pikietę w obronie wolności słowa.

O zwiększającej się kontroli państwa nad czwartą władzą i związanymi z tym zagrożeniami przedstawiciele niezależnych mediów i organizacji pozarządowych mówią już od kilku miesięcy. Ich zdaniem Ukraina pod rządami nowego prezydenta dryfuje w stronę Rosji i Białorusi (popularny na Ukrainie dowcip: co robił Janukowycz w Moskwie? Uczył się sterować demokracją. A co robił w Mińsku? Przechodził kursy dla młodych dyktatorów).

Wiktor Janukowycz z całą pewnością nie umie rozmawiać z dziennikarzami i nie waha się bezceremonialnie im grozić. Na krótko przed wyborami, po skończonej konferencji prasowej, próbował zastraszyć młodą dziennikarkę, która zainteresowała się stanem prawnym jego podkijowskiej posiadłości. Kompromitującą przyszłego prezydenta scenę zarejestrował Kanał 5. Dziennikarz portalu „Ukraińska Prawda”, Władimir Bojko, ilekroć wypytywał donieckiego polityka o szczegóły jego dwóch odsiadek, w odpowiedzi słyszał, że skończy w więzieniu. To nie są odosobnione przypadki.

Zastraszenie przeciwnika to ulubiona metoda politycznej walki Wiktora Janukowycza. Mówią o tym także jego najbliżsi współpracownicy.

- W czasie kampanii w 2004 r. publicznie zrobiono z niego bandytę i on to sobie wziął do serca – wspomina Taras Czornowił - Wykorzystuje wizerunek twardziela. Dzięki temu nikt mu się nie sprzeciwia. To plotki, że bije swoich podwładnych, ale na wszelki wypadek, ludzie starają się go nie drażnić.

Taras Czornowił, dziś niezależny deputowany, do 2007 r. był bliskim współpracownikiem niebieskiego Wiktora. Jego zdaniem o sukcesie nowego prezydenta zadecydowała mistrzowska umiejętność rozrywania politycznych intryg.

- Jak inaczej z dwoma wyrokami dostałby się ze swojej górniczej dziury na kijowskie salony? – pyta retorycznie Czornowił, który jako jeden z nielicznych parlamentarzystów pozwala sobie na kontrowersyjne wypowiedzi wobec głowy państwa - Ukraińska polityka jest jak gra w karty, gdzie liczy się blef. To poker. Janukowycz jest dobrym graczem i blefować potrafi.

Choć wielu postawiło na nim krzyżyk, Wiktor Janukowycz zdołał wrócić z politycznej banicji, na która skazała go pomarańczowa rewolucja. Umiejętnie wykorzystał konflikt między Juszczenką a Tymoszenką i w 2006 r. po raz drugi w życiu został premierem. Cztery lata później stanął na czele państwa. Ci, co znają go dobrze, zapewniają, że w politycznej taktyce Janukowycza nie ma miejsca na spontaniczność. Każdy krok jest dokładnie przemyślany, a działania przeciwnika przewidziane.

Wielu analityków teraz łamie sobie głowę, czy daleko idące ustępstwa wobec Moskwy – przede wszystkim przedłużenie stacjonowania rosyjskiej Floty Czarnomorskiej u wybrzeży Krymu - były pokerowym blefem i Janukowycz ma w rękawie jakieś asy, którymi zaskoczy Kreml. I czy rzeczywiście, demokracja nad Dnieprem jest zagrożona.

Jak na razie to zakryte karty, choć pierwsze sto dni nie napawają optymizmem.

Katarzyna Kwiatkowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)