"M. Środa to czołowa bojowniczka cywilizacji śmierci"
Choć to jeszcze adwent (pani profesor śpieszę donieść, że tak katolicy określają okres oczekiwania na świętowanie przyjścia Mesjasza), prof. Magdalena Środa już zdecydowała się obdarować mnie prezentem. I to nie byle jakim, bo pochwałą. A pochwała z ust jednej z czołowych bojowniczek cywilizacji śmierci oznacza dla takiego skromnego misia, jak ja, niemało - napisał w salonie24.pl Tomasz P. Terlikowski.
22.12.2008 | aktual.: 22.12.2008 13:38
Prezencik ów znalazł się w cotygodniowym felietonie Magdaleny Środy na Wirtualnej Polsce. "Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, etyk, filozof, publicystka, feministka, była Pełnomocnik Rządu ds. Równego statusu Kobiet i Mężczyzn", jak przedstawiana jest felietonistka, zdecydowała się swój wpis poświęcić stanowi mediów (odpowiedź na pytanie, czy to tylko przypadek, że stało się to właśnie po tekście Piotra Pacewicza, pozostawię inteligencji czytelników). A w nim stałe narzekanie na zjawisko "medialności". - Medialność” - wyjaśnia feministka, filozof, etyk itd. - w dzisiejszych czasach to cecha specyficzna. By być medialnym trzeba mieć znaną twarz, ostry język, proste poglądy i najlepiej być mężczyzną. Kobiety są nudne, rozwlekłe i rozpraszają uwagę (urodą lub jej brakiem)".
I dalej rozwija swoją myśl wyliczając tych, którzy są jej zdaniem medialni, choć głoszą głupstwa, są świętoszkowaci (jak Gowin) czy cudownie prymitywni (Orzechowski i Piłka). I właśnie w tym miejscu pani profesor przypomniała sobie o mnie notując "nie mówiąc nic o gwieździe medialnych horrorów - niejakim Terlikowskim!".
Tych słów trudno nie uznać za pochwałę. Być gwiazdą medialnych horrorów pani Środy, to zaszczyt dla kogoś, komu drogie są rodzina, religia, rynek i rozsądek (czyli cztery konserwatywne R) oraz życie ludzkie. Pani profesor jest bowiem osobą, która od wielu już lat owe wartości zwalcza, propagując zabijanie nienarodzonych, promując konkubinaty, czy podważając wartość rodziny. I dlatego dla niej ktoś, kto tych wartości broni (pomijam fakt, że w sposób niekiedy dość radykalny) jest wrogiem i "medialnym horrorem".
Ale poza prezencikiem dla mnie pani profesor zaprezentowała też dość interesującą wizję poważnych mediów. Otóż są to takie media, w których takich medialnych horrorów, jak ja, byli posłowie Piłka czy Orzechowski, a nawet świętoszkowaty Gowin, nie ma. Zamiast nich królują profesorowie filozofii, najlepiej z UW, którzy ciemnym masom uświadamiają, że zabicie dziecka jest tylko zabiegiem, do którego każda matka powinna mieć prawo, eutanazja to nie morderstwo dokonane przez lekarza (czy paramedyka) na pacjencie, a święte prawo do wolności wyboru i bycia panami życia i śmierci (głównie czyjejś, bo nie swojej), a rodzina to przeżytek, z którym trzeba się odpowiednio szybko rozprawić. To byłoby coś, bowiem przyspieszałoby marsz postępu. A marszu tego nie powinny przerywać "gwiazdy horrorów", przypominaniem o tym, że jest to marsz ku przepaści...
Dziennikarz, który zacznie tak prowadzić rozmowy, by padały z nich tylko "słuszne opinie" bez wątpienia może liczyć na medialną nagrodę im. Piotra Pacewicza, którą przyznawać będzie jury pod przewodem Magdaleny Środy. Pytanie o to, czy może liczyć na widzów, pozostawiam znów bez odpowiedzi.
Tomasz P. Terlikowski