M. Środa dla WP: trzeba zachęcić kobiety do polityki
Przed nami dwuletni spektakl wyborczy. Kryzys mu sprzyja, bo stwarza okazję do szczytów, posiedzeń, rad gabinetowych, wyjazdów i okazywania ogólnej „troski” czyli manifestowania własnej próżności. Premier Tusk, podróżując ostatnio do Chin zaopatrzył się w kamery i dziennikarzy, zapominając o meritum, czyli o ekspertach i biznesie. Poseł Kaczyński za 35 tys. zł pracował „intelektualnie” w jednej z zacisznych posiadłości swojego brata, tak jakby nie mógł popracować w bibliotece sejmowej, czy we własnym domu. Szykują się spotkania i rady gabinetowe, których jedynym owocem będą występy medialne.
27.10.2008 | aktual.: 27.10.2008 11:44
Politykę opanowała próżność, wypełniają ją prywatne ambicje, silne namiętności i histeria. A mówi się, że to kobiety są niezdolne do polityki, bo histeryczne, niestabilne, no i mają okres. A czyż to, co obserwujemy obecnie, nie jest rodzajem polityki menstruacyjnej? Tyle, że kobiety ani jej nie tworzą, ani w niej nie uczestniczą.
Jedną ze rzeczy, która mnie poraziła (choć nie pierwszy raz) było zdjęcie uczestników szczytu w Brukseli (zaraz będzie następny szczyt, a potem jeszcze jeden, a zdjęcia z nich pozostaną te same). Stoi na nim kilkudziesięciu pewnych siebie mężczyzn i jedna kobieta. Mężczyźni w polityce to norma, kobieta to anomalia. Dlaczego? Wszak w Europie ponad 50% obywateli to kobiety, a te, jak wiadomo, mają inne „powołania”, inną naturę, inne umysły, inne potrzeby, inne interesy. Dlaczego więc są reprezentowane przez tych, których powołanie, natura i sposób postrzegania rzeczywistości jest tak odmienny? Czy poseł Gosiewski dałby się reprezentować przez posła Niesiołowskiego, choć doprawdy różnica między jednym a drugim panem, jest znacznie mniejsza niż między kobietą i mężczyzną? Dlaczego więc o wszystkich politycznych celach decydują mężczyźni? Dlaczego ich potrzeby i aspiracje są polityczną normą i priorytetem zarazem? Dlaczego stadiony są ważniejsze niż przedszkola, dlaczego dzieje korupcji w PZPN istotniejsze niż
problem przemocy wobec kobiet? Dlaczego polityka prorodzinna zawsze przegrywa z polityką militarną, dlaczego aborcja bardziej oburza niż zorganizowane zabijanie, za które dostaje się medale?
Trzeba wreszcie serio potraktować polityczne parytety. Zachęcić kobiety do udziału w polityce, wymusić system kwot na listach wyborczych. Bo przeciętna, nawet losowo wybrana kobieta, będzie o niebo lepsza niż dzisiejszy „wytrawny” polityk. Może nie będzie miała pewnych umiejętności (np. konkurowania, cynizmu, nokautowania, ośmieszania przeciwnika), ale z pewnością – powie nam o tym każdy socjolog - będzie miała lepsze wykształcenie (bo kobiety statystycznie są znacznie lepiej wykształcone niż mężczyźni), będzie mniej próżna (w końcu żadne kosmetyki nie kosztują tyle co ekipy telewizyjne i czas antenowy), będzie mniej piła, rzadziej chorowała, później umierała (czego również dowodzą statystyki, a nie feministki), a do tego – jak to kobieta - będzie wydzielała z siebie troskę, jak pszczoła miód. Bo kobiety są równie skore do troski jak mężczyźni do rywalizacji.
Dlatego rzucam hasło: mężczyźni na boiska, kobiety do władzy. Bo na boiskach potrzeba rywalizacji, a w polityce – troski. Nie o własna sławę, lecz dobro wspólne.
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski