M. Środa dla WP: kto na prezydenta?
Decyzja Tuska o niekandydowaniu bardzo mi się spodobała. Nie jestem w stanie znać rzeczywistych motywacji pana premiera, ale deklarację traktuję jako strzał w dziesiątkę. Nie wyklucza ona przecież startu w wyborach prezydenckich następnym i kolejnym razem. Tusk będzie miał większy dorobek i doświadczenie, lepszą pozycję i mniejsza wolę politycznej walki. Za kilka, kilkanaście lat fotel prezydenta może się okazać doskonałym pomostem między pracą a emeryturą. Bo bycie prezydentem to miłe zajęcie dla kogoś, kto albo wybiera się na emeryturę, albo pilnie musi zaspokoić swoje ego. Tusk na emeryturę się nie wybiera, a ego zaspokaja w inny sposób.
01.02.2010 | aktual.: 09.02.2010 20:37
Prezydentura to funkcja reprezentacyjna, ale pozostawia niewielkie pole do indywidualnych popisów, a jak już ktoś się chce tam popisywać to głupio wypada, co obserwowaliśmy przy Wałęsie. I Kaczyńskim dopóki ten ostatni nie zrozumiał, że sensem jego prezydentury może być żona a nie brat. Jedną z najlepszych rzeczy, jaka zrobił pan prezydent był wywiad dla "Gali", w którym zaprezentował się jako osoba czuła i sympatyczna. Jako mąż przy swojej żonie. Tuskowi, który dał wywiad do "Gali" miesiąc wcześniej ta rola zupełnie nie pasowała. Próbował od różnych stron: jako dziadek (na zdjęciach głównie z wnukiem), jako katolik (w tle wigilijnego stołu wielki krucyfiks), jako katolik-ojciec (córka Kasia na tle poduszek haftowanych w matki boskie, jedna z koroną, druga z dzieciątkiem). I nic mu nie wychodziło. Dlatego na prezydenta Tusk się nie nadaje. Jest samotnym wojownikiem. A prezydentura to dostojeństwo we dwoje.
Ale Tusk może rzeczywiście zrobić wiele rządząc. Ma doświadczenie, wiedzę, stabilność i silne przywództwo. W Polsce nie było jeszcze premiera o takim potencjale. Tusk wie, że warto to wykorzystać i być może będzie pierwszym premierem, który rządzić będzie więcej niż jedna kadencję, czego mu życzę.
Sobie jednak życzyłabym fajnego prezydenta. Najlepiej prezydentki. Spis kwalifikacji i jej atrybutów jest powszechnie dostępny: powinna być to osoba wykształcona, obyta w świecie i światem zainteresowana, otwarta, stanowcza, jej wysoki współczynnik inteligencji powinien iść w parze z bardzo dobrą umiejętnością komunikacji werbalnej, ale nie tylko (uważam jednak, że każda osoba na wysokim stanowisku powinna znać jakiś język obcy; taka na przykład minister Radziszewska, która uwielbia zagraniczne wyjazdy a nie może się na nich słowem odezwać, kompromituje Polskę i zamiast ministrem powinna być członkiem jakiejś organizacji turystycznej, dzięki której mogłaby zwiedzać świat z przewodnikiem i za własne pieniądze. Takich ministrów jest niestety wielu). Prezydent powinien być też przywódcą, ale to znaczy zupełnie co innego niż przywództwo faktyczne, związane z władzą wykonawczą. Prezydent powinien wiedzieć więcej, widzieć więcej, chcieć więcej. Jednym słowem powinien mieć wizję kraju, propozycję jego przemian,
umiejętność negocjowania między różnymi ich wersjami. No i autorytet. A to sprawa nie tylko bojaźni ludu i wyrafinowanych pomysłów spin doktorów, ale wielu cech, nad którymi trzeba stale pracować. Czy znajdzie się kandydat, który o tym wie?
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski