„M” jak Moeller
Miliony Polek kochają go za rolę ciapowatego Niemca w „M jak miłość”. On sam jest zatwardziałym kawalerem i zamiast prowadzać się co wieczór z inną blond pięknością, woli grać w ping-ponga.
30.09.2005 | aktual.: 30.09.2005 10:42
Ostatnio o Steffenie Moellerze głośno: na 11 milionów jego fanów padł blady strach. Pojawiły się plotki, że odchodzi z serialu. Na zawsze. – Ja sam nie wiem, co ze mną będzie. Jedno jest pewne: zaczynam prowadzić nowy program TVP i z tego powodu będę trochę mniej pracował przy serialu. Dadzą mi na planie więcej luzu. Ale na moje odejście, na stałe, z serialu się raczej nie zanosi. Przynajmniej mam taką nadzieję – tłumaczy Steffen. Twórcy kultowego serialu o Mostowiakach uspokajają. Na oficjalnej stronie informują: „Nasi scenarzyści nie zamierzają uśmiercać, okaleczać ani wypędzać z serialu „M jak miłość” żadnego z jego głównych bohaterów. Tworzymy zgrany zespół i nie zmienią tego żadne, wymyślane plotki”.
Przyjechał tylko na trochę
Steffen już dzisiaj pojawi się w nowym programie TVP – „Załóż się”. Będzie zlecał uczestnikom programu mrożące krew w żyłach zadania. Na przykład parkowanie samochodu na rozpędzonej lawecie. – Ja sam nie uprawiam sportów ekstremalnych na co dzień – przyznaje. – Boi się czegoś? – Tak. To będzie program na żywo i moim największym problemem będzie to, żeby zmieścić się w czasie. A to szalenie trudne – uśmiecha się. Do Polski trafił przypadkiem. Z Wuppertalu. – Rozpoznacie moje miasto po tym, że leży przy autostradzie. I najważniejsze: gdy dojedziecie do niego, to od razu zacznie padać deszcz. – opowiada.
Chciał się uczyć włoskiego we Florencji. Szło mu dobrze. – Ale nie mogłem znieść tej wylewności Włochów w stosunku do mnie, biednego Niemca – wspomina Steffen. Postanowił więc nauczyć się polskiego. Przyjechał na kilka tygodni, a mieszka już 10 lat. Pierwsze, czego nauczył się po polsku, były słowa „hamulec bezpieczeństwa”. – Przeczytałem to i wkułem, jak jechałem pociągiem z Berlina do Krakowa – opowiada. „Dziękuję” i „przepraszam” poznał dużo później. Do dzisiaj ma trudności z „sz” i „ś”. – I to wielkie. Na przykład dla mnie problemem jest, wymówić słowa „Kasia” i „kasza”. Przecież w tych dwóch słowach nie ma żadnej różnicy – śmieje się.
Jego pampusie
Steffen kocha Polskę. Zwłaszcza polskie jedzenie – za żurek i pasztet dałby się pokroić. Żartuje, że jego niemieckość „topnieje”. – Coraz bardziej jestem Polakiem. Przykłady? Nie wyjmuję łyżeczki z filiżanki, gdy piję herbatę. Jestem coraz bardziej gościnny – tuż po wejściu znajomych do mojego domu proponuję im kapcie i coś do picia. Kiedyś tak nie było – żartuje. W pierwszych latach po przyjeździe do Polski drażniły go m.in. nieotynkowane domy. – No i to, że wszyscy w zimie chodzą w czapkach. Wydawało mi się to śmieszne. Po trzech anginach, które mnie dopadły, już się nie śmiałem. Dziś sam mam cały zestaw czapek: na każdą okazję, na każdy kierunek wiatru jedną – wyznaje. Będzie miał dom z błota
Z pasją poznaje nowe, polskie słówka. Te, które mu się podobają, notuje w zeszyciku, który zawsze ma przy sobie. Zanotował w nim m.in. lampucera, rozczapierzony, lafirynda, bąbelki czy obszczymur. – I oczywiście moje ulubione: absztyfikant – dodaje. Ostatnio usłyszał od charakteryzatorki na planie filmowym, że jego policzki to takie „pampusie”. Był w siódmym niebie. – Od razu sobie to zanotowałem – opowiada. Jego ulubionym polskim zdaniem, na którym zawsze sobie kaleczy język, jest „stół z powyłamywanymi nogami”. Z innymi łamańcami radzi sobie świetnie. – Te wszystkie „chrząszcze, co brzmią...” nie sprawiają mi problemu. Ja nawet potrafię powiedzieć całą „Lokomotywę” Tuwima. I to od tyłu – chwali się Steffen i od razu zaczyna, jak nakręcony, deklamować wiersz. – Ale nie umiem przeklinać po polsku i nie mam odwagi tego robić – twierdzi aktor. – To nie przynosi efektu. Jak zaczynam kląć, to ludzie zaczynają się śmiać. Pozwala sobie co najwyżej na delikatne „kurde”. – Za to po niemiecku strasznie klnę. Naprawdę
– zapewnia Steffen.
Jest nie tylko showmanem. Przez 7 lat wykładał język niemiecki na Uniwersytecie Warszawskim. Jego wielką pasją jest ping-pong. – Gdybym nie był aktorem i kabareciarzem, to chciałbym być zawodowym pingpongistą. – zwierza się. W wolnych chwilach maluje obrazy. – Nie pokażę ich jednak nikomu. Powód? Bardzo prosty. Ja maluję jak przedszkolak – przyznaje. Na razie więc jego obrazy leżą w domu i się kurzą. Przez lata oszczędzał pieniądze zarobione w Polsce, żeby spełnić marzenie o budowie domu na Syberii. – Ale ostatnio jestem biedny jak mysz kościelna. Spekulowałem na giełdzie i mi nie wyszło – przyznaje. – Ale na szczęście dowiedziałem się, że aby mieć swój wymarzony dom w dalekiej Rosji, wcale nie trzeba dużej gotówki. Są tanie i można je postawić z tamtejszego błota. Bardzo mnie ta wiadomość ucieszyła – mówi Steffen. •
- Steffen uwielbia, gdy się poprawia jego potknięcia językowe. – Niektórzy podejrzewają mnie, że robię to specjalnie. A to nie jest prawda – dodaje.
Co nowego?
Wielbiciele seriali nie mogą narzekać – mają co oglądać. Wszystkie stacje telewizyjne walczą o widza. Pojawiło się mnóstwo nowych telenowel, seriali i sitcomów. Na szczęście nadal można oglądać te, które widzowie pokochali najbardziej i są im wierni od wielu lat: „M jak miłość”, „Na dobre i na złe”, „Klan”, „Złotopolscy”, „Samo życie”. Ale i u starych, dobrych, serialowych znajomych też wiele zmian. Zaczną się nowe wątki, pojawią się nowe postaci.
„M jak miłość” - Zapomniana żona
Janina, matka Ewy Nowickiej, nie miała jak dotąd za dużo szczęścia. Nieudane małżeństwo, samotne wychowywanie córki, ciągłe problemy finansowe, kłopoty ze zdrowiem. I gdy już się wydawało, że tak będzie do końca jej życia, pojawił się Teodor (również Nowicki) i wszystko się zmieniło. Zaczęły się obiady w eleganckich restauracjach, kolacje przy świecach, egzotyczne podróże. Mężczyzna okazał się czuły, troskliwy, opiekuńczy i... czarujący. Niestety, ten ideał ma jedną wadę – krótką pamięć. Zapomniał powiedzieć Janinie o tym, że ma żonę. Będzie spore zamieszanie, bo zapomniana żona pojawi się, żeby odzyskać swojego mężczyznę. W tej roli wystąpi Marta Lipińska („Miodowe lata”). „Na dobre i na złe” - Ukochana bratowa
W Leśnej Górze pojawi się młoda kobieta, przebojowa bizneswomen. Sama bardzo piękna, urodą zajmuje się zawodowo – zostaje menedżerem kliniki piękności, którą otwiera w Leśnej Górze milioner Henryk Weiss-Korzycki. Nie dla wszystkich Patrycja jest osobą zupełnie obcą. Okazuje się, że jest ona bratową doktora Sambora. Mało tego, uczucia, jakie łączyły tych dwoje, swoją intensywnością znacznie przewyższały miłość braterską. Patrycję zagra Urszula Grabowska („Przedwiośnie”, „Glina”). Kogo wybierze doktor Sambor – piękną bratową czy atrakcyjną panią radiolog, z którą ostatnio bardzo się zaprzyjaźnił?
„Złotopolscy” - Amerykańska depresja
Ku radości całej rodziny Gabrielów ze Stanów Zjednoczonych wraca do Polski Agata, córka Ilony i Wieśka, wychowywana przez drugą żonę komendanta – Martę. Za jej sprawą pojawia się w serialu nowa postać. Helenka, podobnie jak Agata, po wielu latach wraca do kraju. W Polsce zostawiła synka, którym nie mogła się opiekować, bo zachorowała na depresję poporodową. Chłopca zaadoptowała jej siostra. Helenkę zagra Beata Poźniak, polska aktorka od lat mieszkająca w USA. Zagrała tam między innymi w filmie Olivera Stone’a „JFK”. Starsi telewidzowie pamiętają ją z serialu „Życie Kamila Kuranta”, gdzie brawurowo zagrała Teodozję, współlokatorkę głównego bohatera.
Robert Migdał