PolskaŁzy nad małą trumienką

Łzy nad małą trumienką

Rodzina, sąsiedzi i setki łodzian przyszło wczoraj na cmentarz pw. Wszystkich Świętych przy ul. Zakładowej w Łodzi, by pożegnać siedmioletniego Brajana Chlebowskiego. W cmentarnej kaplicy i nad mogiłą słychać było szlochy i tłumione łkanie. Oczy żałobników zadawały nieme pytanie: czy tak musiało się stać?

Łzy nad małą trumienką

18.02.2005 | aktual.: 18.02.2005 08:34

Mszę świętą w kaplicy celebrował biskup Ireneusz Pękalski w asyście proboszcza parafii do której należeli Chlebowscy. Wartę honorową przy trumnie pełnili strażnicy miejscy ze sztandarem.

Nad białą trumienką padły słowa kapłanów: - Bardziej nam, niż Brajanowi potrzebna jest modlitwa, bo on odszedł nieskalany. - Tej trumny być tu dzisiaj nie musiało. Tej trumny dziś być nie powinno. I takich małych bohaterów być nie powinno, bo dzieciństwo musi być jasne i radosne.

- Brajanie - zabrzmiało dramatyczne wezwanie kapłanów. - Ty jesteś już w niebie. Módl się za dzieci, które swój czyściec przeżywają na ziemi. Biskup Ireneusz Pękalski odczytał list pożegnalny arcybiskupa metropolity Władysława Ziółka. Wygłosił też ostatnie pożegnanie nad mogiłą dziecka.

Cześć bohaterskiemu chłopcu oddali przedstawiciele władz miasta. Wojewoda łódzki, Stefan Krajewski złożył na ręce rodziców Brajana medal "Za Ofiarność i Odwagę" przyznany chłopcu pośmiertnie przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. W ciągu ostatnich piętnastu lat takimi medalami uhonorowano tylko trzynaścioro dzieci. Brajanek był wśród nich najmłodszy.

- Musiałam tu przyjść - powiedziała ze wzruszeniem młoda kobieta w cmentarnej kaplicy. - Mam synka w wieku tego dziecka. Nie wyobrażam sobie podobnej tragedii.

- Przyjechaliśmy tu z mężem z Dąbrowy - opowiada starsza pani ze łzami w oczach. - Ciągle słyszę głos tego chłopczyka nagrany przez strażaków. Jego krzyk i płacz. To przerażające. Budzę się w nocy roztrzęsiona. - Nie ma słów na nazwanie tego co się stało. Nie ma.

- A ja pamiętam głos tego ojca, który zabrał słuchawkę dziecku dzwoniącemu do straży po pomoc. Dlaczego on to zrobił? Dlaczego powiedział, że już ugasił pożar?

Punktualnie o godzinie czternastej, gdy rozpoczęła się ceremonia pogrzebowa, koledzy z przedszkola do którego chodził Brajan uczcili jego pamięć minutą ciszy.

Mówi dyrektor przedszkola nr 99 przy ul. Sienkiewicza, Krystyna Osak: - To był mądry, miły chłopiec. Bardzo spokojny, wyciszony. Gdy miał cztery latka znał już litery. W rok później umiał już składać zdania. Interesowały go gry logiczne. Świetnie grał w domino, warcaby i układał puzzle. Zainteresowały go szachy i od dwóch lat chodził na zajęcia z instruktorem. Kochał samochody i rozpoznawał ich marki...

Dwa samochodziki trafiły do trumny Brajana. Włożył je tam Witold Skrzydlewski, który sfinansował ceremonię pogrzebową i przygotowuje pomnik dla chłopczyka. Będzie on w kształcie białego serca z marmuru z porcelanowym wizerunkiem Brajana i wykutym w kamieniu medalem "Za Ofiarność i Odwagę". Pomnik stanie na grobie jeszcze przed świętami Wielkiejnocy.

Gdy w mieszkaniu na drugim piętrze oficyny przy ul. Dowborczyków 27 wybuchł pożar po pomoc do straży zadzwonił 7-letni Brajanek. Krzycząc rozpaczliwie podał swoje nazwisko, adres i numer telefonu. Strażacy nie zlekceważyli wezwania. Powiedzieli potem, że gdyby nie roztropność dziecka cała kamienicy mogła pójść z dymem. Brajan uratował swojego ojca, który po kilku dniach wyszedł ze szpitala. Sam nie przeżył. Nawet po śmierci uratuje czwórkę ciężko chorych dzieci. Gdy lekarze stwierdzili śmierć mózgu, matka Brajana zgodziła się na pobranie narządów. Imię Brajana Chlebowskiego nosić będzie plac zabaw w łódzkim ogrodzie zoologicznym, gdzie chłopiec lubił się bawić.

Grażyna Zdrojewska

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)