Amerykanie szybko wychwycili. Te słowa zdradziły Łukaszenkę
Amerykański Instytut Studiów nad Wojną w swojej najnowszej analizie wskazuje na strach Alaksandra Łukaszenki przed działaniem Kremlem. Zdaniem analityków był on widoczny w trakcie ostatniego przemówienia dyktatora, kiedy mówił o obecności rosyjskich wojsk na Białorusi.
Alaksandr Łukaszenka, jak co roku, wygłosił 31 marca "orędzie do narodu", reprezentowanego przez 2,5 tys. wyznaczonych przez niego samego "parlamentarzystów", urzędników i pracowników państwowych mediów.
W wielogodzinnym wystąpieniu dzielił się z nimi swoimi wizjami, ale również lękami, fobiami i konfabulacjami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Łukaszenka boi się zajęcia Białorusi. Amerykanie wskazują na strach
Analitycy z amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną zwracają uwagę na wojskowy aspekt wystąpienia Łukaszenki. Jak podkreślają, samozwańczy dyktator - mówiąc o obecności rosyjskich wojsk w kraju - kilkukrotnie podkreślał, że Białoruś to "suwerenne i niepodległe" państwo.
W dodatku miał stanowczo zauważać, że Rosjanie szkolą na białoruskich poligonach tylko pod okiem tamtejszych żołnierzy.
Zdaniem Amerykanów dyktator stara się w ten sposób zbudować narrację, która pozwoli mu na przedstawienie żądania dotyczącego opuszczenia Białorusi przez rosyjskie wojska od razu po zakończeniu inwazji na Ukrainę.
Amerykanie podkreślają także, że Łukaszenka zaznaczył, że w tym kontekście popiera negocjacje pokojowe. Uważa, że powinny one odbyć się "jak najszybciej". W dodatku wyraził gotowość bycia "mediatorem" w tym procesie.
Ma to, zdaniem analityków, oznaczać, że dyktator nie tylko nie chce rosyjskich wojskowych w kraju, co długoterminowo może zagrażać jego władzy, ale chce, by opuścili oni Białoruś jak najszybciej.
Źródło: Instytut Studiów nad Wojną, WP Wiadomości