Łukaszenka lawiruje. Odmówił Putinowi

Białoruski dyktator Aleksandr Łukaszenka wykluczył bezpośrednią interwencję w wojnie napastniczej przeciwko Ukrainie. Jego armia ma pozostać na Białorusi. - Nie ingerujemy, nikogo nie będziemy zabijać - mówi Łukaszenka.

Białoruski dyktator musi mocno lawirować. Zapewnia, że jego wojsko nie dołączy do wojny w Ukrainie, ale wspiera Kreml, atakuje Warszawę i Waszyngton i udziela swojego terytorium Rosjanom, którzy atakują sąsiada
Białoruski dyktator musi mocno lawirować. Zapewnia, że jego wojsko nie dołączy do wojny w Ukrainie, ale wspiera Kreml, atakuje Warszawę i Waszyngton i udziela swojego terytorium Rosjanom, którzy atakują sąsiada
Źródło zdjęć: © GETTY | Mikhail Svetlov

25.11.2022 | aktual.: 26.11.2022 09:23

Wiele informacji podawanych przez rosyjskie media, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.

Łukaszenka zapewnił, że nie rozważa możliwości wysłania swoich żołnierzy na front w Ukrainie. Informację przekazała państwowa agencja Belta. Łukaszenka sugestię, że jego armia mogłaby regularnie włączyć się w bój i uczestniczyć w potyczkach z Ukraińcami, nazwał "kompletną bzdurą". - Jeśli bezpośrednio zaangażujemy się w ten konflikt z siłami zbrojnymi, z naszymi żołnierzami, nic nie wniesiemy, tylko pogorszymy sytuację - powiedział dyktator w odpowiedzi na pytania rosyjskich dziennikarzy.

To nie znaczy jednak, że wojna jest postrzegana przez białoruskiego despotę jako zło. Inwazja na Ukrainę rozpoczęła się w lutym z jego terytorium, wiele miesięcy przed atakiem Rosjanie stacjonowali na poligonach przy białoruskiej granicy z Ukrainą. Jak podaje "Der Spiegel", Łukaszenka zaciekle broni Kremla i atakuje Warszawę i Waszyngton.

Według niego białoruska armia, licząca od 35 do 40 tys. żołnierzy, nie rozwiąże problemu tej kampanii na rzecz Rosji. - Nie wysyłamy tam żołnierzy, bo to nie jest konieczne - powiedział.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Łukaszenka odmówił Putinowi. Białoruś nie przyłączy się do wojny w Ukrainie

Białoruś wspiera Rosję, ale jej rola jest inna. Udostępnia swoją przestrzeń i służy Rosji własnymi zasobami militarnymi. Białoruskie poparcie dla rosyjskiej agresji sprawia, że Ukraina uważa sąsiedni kraj za stronę wojującą. Przy granicy białoruskiej państwo utrzymuje wojskowe oddziały na wypadek, gdyby trzeba było odeprzeć bezpośredni atak oddziałów Mińska.

Analityk polityczny Artjom Schraibman powiedział "Der Spiegel", że Łukaszenka zachowuje "równowagę": chce zapewnić Putina, że Białoruś "zdecydowanie stoi po stronie rosyjskich braci", ale jednocześnie chce obiecać własnym obywatelom, że kraj nie będzie się angażował w wojnę.

- Klęski Rosji w Ukrainie postawiły Łukaszenkę pod podwójną presją. Z jednej strony musi wiarygodnie zapewnić Putina, że nadal stoi po jego stronie i go nie zdradzi. Równocześnie musi wysłać przesłanie do narodu białoruskiego, obiecując, że nie pozwoli, by kraj został wciągnięty w tę wojnę. Dlatego słyszy się u niego tak różne tony. Ale ten balans staje się coraz trudniejszy wraz z rozwojem sytuacji na froncie - mówi "Der Spiegel" Artjom Schraibman.

Zobacz także