Łukasz Szumowski zrezygnował. Nowe informacje ze śledztwa ws. maseczek i respiratorów
Nie milkną spekulacje po rezygnacjach ze stanowisk ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego i wiceministra Janusza Cieszyńskiego. Obaj zaprzeczają, by ich odejście miało jakikolwiek związek z prokuratorskim postępowaniem. Jak ustaliła nieoficjalnie WP, zeznania świadków mogą temu przeczyć.
Przypomnijmy, kontrowersyjne zakupy maseczek oraz respiratorów przez resort zdrowia badane są w jednym śledztwie, ponieważ te same osoby podejmowały decyzje o zakupie. Umowy podpisywano również w tym samym czasie.
Postępowanie prowadzone jest w sprawie niedopełnienia obowiązków lub nadużycia uprawnień prowadzącego do niegospodarności wielkich rozmiarów, za które grozi kara do dziesięciu lat więzienia. Kontrakty, które obejmuje śledztwo, to kwota ok. 350 mln zł.
Łukasz Szumowski i Janusz Cieszyński już zeznawali
W prokuraturze zeznawali już Szumowski i Cieszyński. Ale jak nieoficjalnie ustaliliśmy, śledczy przesłuchiwali również inne osoby z kierownictwa resortu, które uczestniczyły w kontrowersyjnych zakupach. Według naszego jednego źródła z ministerstwa, wśród nich były takie osoby, które nie wyrażały zgody na podpisanie umowy bez przetargu, obawiając się, że może to oznaczać przekroczenie uprawnień służbowych. A w konsekwencji postawione prokuratorskie zarzuty. Mimo to, ministerstwo zdrowia realizowało zakupy maseczek i respiratorów na podstawie specustawy o COVID-19.
Zgodnie z art. 6 tej ustawy, nie stosuje się przepisów prawa zamówień publicznych, jeżeli zachodzi wysokie prawdopodobieństwo szybkiego i niekontrolowanego rozprzestrzeniania się choroby lub jeżeli wymaga tego ochrona zdrowia publicznego. Przepis ten w warunkach ogłoszenia stanu zagrożenia epidemicznego umożliwił resortowi natychmiastową możliwość (bez przetargu i z wolnej ręki) zaopatrzenia się maseczki antywirusowe i respiratory.
PiS popełnił błąd ws. podwyżek? Fogiel: błędem było uznanie, że opozycja jest poważnym partnerem, z którym można rozmawiać
Według jednego ze śledczych, znających kulisy sprawy, specustawa o COVID-19 nie wyłącza odpowiedzialności urzędników. - Wystarczy wykazać, że ktoś niegospodarnie przeprowadził zakupy z wolnej ręki. Grozi za to odpowiedzialność karna - mówi nasz informator.
Z kolei "Gazeta Wyborcza” informowała we wtorek, że podczas śledztwa "jeden ze świadków miał obciążyć odpowiedzialnością obu ministrów”. - Prawdopodobnie chodzi o osobę z wewnątrz ministerstwa, która była nakłaniana do podpisywania ryzykownych zamówień i wypłacania pieniędzy – czytamy w "Wyborczej".
Łukasz Szumowski zaprzecza, by dymisja miała związek ze śledztwem
Czy faktycznie obciążyła? Tego nie wiadomo. Pytana przez nas prokuratura nie ujawnia szczegółów śledztwa. - Postępowanie prowadzone jest w sprawie. Na dotychczasowym etapie postępowania Prokuratura Okręgowa w Warszawie nie udziela szczegółowych informacji o sprawie, jak też o wykonanych i zaplanowanych czynnościach – informuje Wirtualną Polskę Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik warszawskiej prokuratury.
Zarówno Szumowski, jak i Cieszyński stanowczo zaprzeczali, że ich rezygnacje, mogą być związane z prokuratorskim postępowaniem. - Moja dymisja nie ma nic wspólnego z żadnym śledztwem. Rozmowy o mojej rezygnacji toczyły się od wielu miesięcy. Umowa dżentelmeńska między mną i panem premierem, panem prezesem była taka, że mam dokończyć parę spraw ważnych dla Polski - mówił na konferencji.
Z kolei wiceminister Janusz Cieszyński napisał w mediach społecznościowych: "Decyzja kilkukrotnie już odkładana, ale dzięki temu też dobrze przemyślana".
Abolicja dla urzędników. Kontrowersje wokół pomysłu
Według naszych informacji, sprawa z rezygnacją obu ministrów, przyspieszyła również w związku z pojawieniem się kontrowersyjnego zapisu dotyczącego "bezkarności urzędników".
Poselski projekt w tej sprawie pojawił się w Sejmie niespodziewanie 12 sierpnia. Nowe przepisy miały umożliwić wyłączyć "bezprawność czynu polegającego na naruszeniu obowiązków służbowych lub innych przepisów przez osobę działającą na rzecz zapobiegania oraz zwalczania choroby zakaźnej COVID-19”.
W tym kontekście mówiło się o odpowiedzialności ministra Łukasza Szumowskiego, jego zastępcy Janusza Cieszyńskiego, ale także wicepremiera i ministra ds. aktywów państwowych Jacka Sasina. W przypadku tego ostatniego, chodziło o wydatkowanie 70 mln zł z budżetu państwa, na wybory 10 maja, które się nie odbyły.
- Jeśli przepisy weszłyby w życie, ani prokuratura, ani CBA, nie mogłyby ścigać urzędników wydających pieniądze w trybie bezprzetargowym – mówił w rozmowie z Wirtualną Polska prof. Marek Chmaj, konstytucjonalista.
Kto był autorem tej poprawki? Do dzisiaj nikt się do niej formalnie nie przyznaje. Pod projektem podpisała się grupa kilkudziesięciu posłów Prawa i Sprawiedliwości. Sprawozdawcą projektu została posłanka Anna Milczanowska. Pod zmianami nie widnieje za to ani jeden podpis posłów Solidarnej Polski ze Zbigniewem Ziobro na czele.
Minister Ziobro nic nie wiedział?
Jak informowała "Rzeczpospolita”, Ministerstwo Sprawiedliwości o projekcie zmian dowiedziało się z mediów. Według "Rz", partia Zbigniewa Ziobry nie poprze zmian w proponowanym kształcie.
Nieoficjalnie, nowelizacja ustawy covidowej może być elementem rozgrywki wewnątrz obozu władzy. Od jakiegoś czasu wiadomo o tarciach na linii Zbigniew Ziobro – Mateusz Morawiecki. Nie jest tajemnicą, że zarówno minister Szumowski, jak i wiceminister Cieszyński są postrzegani jako zaufani współpracownicy szefa rządu.
Pytany o kontrowersyjne przepisy wiceminister Cieszyński zaprzeczał, by resort zdrowia miał cokolwiek wspólnego z ich tworzeniem.
- Osobiście przez ostatnie 3 miesiące byłem kłamliwie oskarżany przez "Gazetę Wyborczą" o to, że przeforsowałem przepisy zapewniające mi bezkarność. Wobec powyższego byłoby co najmniej dziwne, gdybym pomimo tego w tej sferze działał. To projekt poselski, nie powstawał w ministerstwie - mówił na konferencji Cieszyński.
W piątek poprawki nie udało się przegłosować. Projekt zmian ma wrócić na następnym posiedzeniu Sejmu.
Jeszcze 7 sierpnia Szumowski mówił w wywiadzie: - Nigdzie się nie wybieram. W takiej sytuacji, jaką mamy, nie można w ogóle rozmawiać o opuszczeniu okrętu. Jestem żeglarzem i sternikiem, wiem, że takich rzeczy się nie robi - mówił minister w programie "Tłit Wirtualnej Polski". Dziesięć dni później zrezygnował.