Łukasz Szumowski: będzie wzrost liczby zachorowań
Koronawirus cały czas się rozprzestrzenia. Łukasz Szumowski odniósł się do drastycznego wzrostu chorych. Powiedział, co jest najbardziej niepokojące.
Szef resortu zdrowia przerwał urlop i wrócił do Warszawy po tym, jak w ostatnich dniach odnotowano wzrost liczby zakażeń COVID-19 w Polsce.
Minister zdrowia w rozmowie z RMF FM został zapytany, jaka jest aktualna rekomendacja resortu zdrowia, jeśli chodzi o zarezerwowane wakacje, w kontekście ostatniego wzrostu zakażeń koronawirusem.
Jak ocenił, najbezpieczniejsze są te rejony, gdzie zakażeń koronawirusem jest mało, czyli w Polsce. - Wiele krajów ma znacznie wyższe wskaźniki. W większości regionów Polski tego wirusa jest nadal bardzo niewiele. Myślę o województwie warmińsko-mazurskim, podlaskim, zachodniopomorskim. To kilka, kilkanaście przypadków, mówimy jednak o dużych województwach. (...). W Polsce oprócz powiatów, gdzie tego jest dużo, mamy stosunkowo niewiele zachorowań. 60 procent zachorowań pochodzi z dwudziestu kilku powiatów – mówił minister.
Koronawirus w Polsce. MSZ nie rekomenduje wyjazdów
Szumowski został też zapytany, czy jeśli ktoś chce uniknąć kwarantanny, powinien teraz wstrzymać się z wyjazdem na przykład na południe Europy.
- Nie rekomendujemy w tej chwili wyjazdów do poszczególnych krajów, tę listę przedstawia MSZ. Analizujemy różne działania, choćby jak te, które wdrażają Niemcy, czyli obowiązkowe testy po przyjeździe, do kwarantanny włącznie. (...) – odparł.
Koronawirus w Polsce. Sześć ognisk choroby
Pytany co teraz powinno wydarzyć się, aby w wybranych powiatach wprowadzone zostały obostrzenia oraz czy chodzi o nagły wzrost liczby wykrywanych dziennie przypadków do konkretnej liczby ocenił, że bezwzględna liczba nie jest tak istotna.
- Ta liczba, ostatni dobowy rekord, wynika z sześciu ognisk. Mamy trzy kopalnie i trzy zakłady pracy – wskazał Szumowski. Podkreślił, że dużo ważniejsze jest tempo wzrostu. - Czy to wzrost wykładniczy, czy mamy 500, potem tysiąc, dwa tysiące, potem cztery tysiące. Tak to wyglądało w pewnym momencie w innych krajach. Taki wzrost wykładniczy udaje się zatrzymać tylko dzięki bardzo ostrym działaniom. Jeśli to jest wzrost w ogniskach, możemy te ogniska bardzo szybko przebadać, odizolować chorych od zdrowych, i tak samo jest tutaj - wyjaśnił.
Minister dodał, że będziemy mieli wzrost liczby chorych. - Wiemy, że on taki będzie. Przez najbliższe dni to będzie 500, 600 zakażonych osób codziennie. Ale to jest ogromna liczba badań. Robimy teraz 35 tysięcy testów dziennie. To efekt między innymi przesiewów w dużych ogniskach – wskazał.
Koronawirus w Polsce. Tempo wzrostu powodem do niepokoju
Szumowski został też zapytany ile musi być przypadków, żeby pojawił się powód do niepokoju.
- Gdybyśmy przebadali tych sześć ognisk naraz, to mielibyśmy trzy-pięć tysięcy przypadków w ciągu jednej doby, co nie oznaczałoby niczego innego niż te ponad 600 z ostatniej doby. To nie sama liczba, tylko tempo wzrostu. Jakbyśmy dzisiaj mieli 600, jutro 800, pojutrze tysiąc, a za tydzień dwa tysiące czy dwa i pół tysiąca, to byłby powód do dużego niepokoju – odparł.
Pytany o drugą, jesienną falę epidemii, ocenił, że na pewno jesienią musi być możliwość przeprowadzenia kilkudziesięciu tysięcy testów w ciągu doby.
Koronawirus w Polsce. Restrykcje na weselach
Łukasz Szumowski odniósł się też do pomysłów zgłaszanych przez epidemiologów i wirusologów, aby wprowadzić kary dla właścicieli sklepów albo organizatorów wesel, gdzie dochodzi do zakażeń koronawirusem. Pytany, czy takie kary faktycznie są realne do wprowadzenia odparł, że nie chodzi o samo karanie tam, gdzie dojdzie do zakażenia.
- Czasami nie jest winny organizator, jeżeli działał zgodnie z planem, jeżeli było nie więcej niż 150 osób, to trudno karać kogoś za takie działanie. Zastanawiamy się, czy wprowadzić w tych obszarach kraju, gdzie jest więcej zakażeń, restrykcji polegających na tym, że na weselach mogłoby być mniej osób, czy nie wprowadzić pewnej rejestracji wesel, aby łatwiej móc je skontrolować. To na pewno poprawiłoby sytuację epidemiczną – wskazał minister.
Dodał, że to mogłoby funkcjonować w taki sposób, że w jednym powiecie na weselu może bawić się 150 osób, a w sąsiednim już dużo mniej
- W końcu powiat to dosyć duże terytorium. Czasami powiaty, które są na liście tych, w których zakażeń jest więcej, sąsiadują ze sobą. Tam po prostu jest więcej tego wirusa, mamy więcej niż 10 przypadków na 10 tysięcy mieszkańców. To jest już wskaźnik dosyć obiektywny – zauważył.
Źródło: RMF FM
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.