Ludzkie tarcze w Nadżafie
Otoczony bojowcami i ludzkimi tarczami
z setek ochotników, radykalny duchowny szyicki Muktada al-Sadr
ukrył się za murami jednego z najświętszych meczetów szyickich w
Nadżafie i prowadzi zręczną grę na przeczekanie przed spodziewaną
ofensywą amerykańską - pisał korespondent Reutera
Michael Georgy.
Bojowcy Sadra z podległej mu Armii Mahdiego obsadzili meczet- mauzoleum imama Alego, usadowili się też wzdłuż wąskich uliczek oraz na dachach przyległych budynków i zaopatrzeni w ogromne ilości broni i amunicji ostrzeliwali co pewien czas wojska amerykańskie na pobliskim cmentarzu szyickim zwanym Doliną Pokoju.
Jednak największy pokaz siły był w poniedziałek dziełem około dwóch tysięcy rozemocjonowanych irackich cywilnych ochotników, którzy wiwatowali na cześć Sadra na wyłożonym marmurowymi płytami dziedzińcu meczetu Alego.
Oblężony meczet wystraszy Amerykanów?
Cywilni zwolennicy 31-letniego Sadra ściągnęli do Nadżafu z różnych stron Iraku. Ich tłumna obecność może być dodatkowym powodem, dla którego wojska amerykańskie dobrze się zastanowią, zanim przystąpią do szturmowania meczetu.
Ci ludzie odstraszają Amerykanów, bo są cywilami. Przebywają tu po to, aby Amerykanie nie zaatakowali świątyni imama Alego - powiedział szejk Ahmed Szajbani, jeden z dowódców Armii Mahdiego i czołowy doradca Sadra.
Im dłużej Amerykanie zwlekają z atakiem, tym więcej czasu ma Sadr na zdobycie nowych zwolenników i rozmieszczenie ich na pozycjach obronnych w rozległym kompleksie świątynnym.
Jakiekolwiek poważniejsze uszkodzenie murów meczetu wzburzyłoby miliony szyitów na świecie, a przede wszystkim w samym Iraku, gdzie stanowią oni około 60% ludności.
Ochotnicy mówią, że nie przeszli gruntownego przeszkolenia wojskowego, ale wyglądają na takich, którzy chętnie chwycą za karabin Kałasznikowa lub użyją wszelkich innych środków, aby powstrzymać amerykańskie czołgi, które znalazły się pięćset metrów od zabudowań świątynnych.
W obronie Sadra i Nadżafu położę się przed czołgami albo zabiję Amerykanów - oświadczył 30-letni Fadil Hamid, stojąc w grupie mężczyzn, którzy powiedzieli, że przyszli do Nadżafu z Basry na południu kraju.
W zeszłym tygodniu tysiące Irakijczyków uczestniczyły w demonstracjach zorganizowanych w obronie Sadra w Bagdadzie, Diwanii, Basrze i innych miastach. Protestujący domagali się ustąpienia rządu Ijada Alawiego.
Część demonstrantów pomaszerowała do Nadżafu i teraz przebywa w meczecie-mauzoleum Alego u boku milicjantów z Armii Mahdiego. Bojowcy Sadra stanowią największe wyzwanie dla Alawiego od końca czerwca, gdy amerykańska administracja okupacyjna przekazała suwerenną władzę tymczasowemu rządowi irackiemu.
W pobliżu lazaretu mieszczącego się w obrębie meczetu kobieta w czarnej szacie pocieszała mężczyznę, który leżał na marmurowej podłodze ranny w prawą nogę i rękę.
Ranił go pocisk, który podczas walk niedzielnych spadł w pobliżu meczetu, słynącego ze swej złocistej kopuły. Odłamki tego samego pocisku zabiły jedną osobę, a jedną raniły.
To jednak nie osłabiło zapału ochotników Sadra, którzy mimo straszliwego upału przez kilka godzin skandowali jego imię, podczas gdy bojowcy z Armii Mahdiego ostrzeliwali pozycje amerykańskie z moździerzy.
Nie opuścimy świątyni dopóki Amerykanie nie wyniosą się z Nadżafu. Będziemy zabijać - powiedział 32-letni Udżil Abdel Husajn, iracki Turkmen z Kirkuku, miasta na północy Iraku.
Irackie plemiona za Sadrem?
Sadr liczy także na poparcie ze strony irackich plemion. Jeden z przywódców plemiennych przebywających w świątyni wezwał iracką starszyznę plemienną do zorganizowania w środę ogólnokrajowej konferencji w sprawie kryzysu w Nadżafie.
Podejmijmy wspólnie próbę położenia kresu przelewowi krwi w Nadżafie - powiedział szejk Kasim Chafadżi, przemawiając do przeszło stuosobowego tłumu.
Wokół świątyni słychać było strzały, gdy w obręb kompleksu świątynnego wjechały dwa samochody cysterny z wodą. Może to być znak, że Sadr i jego zwolennicy przygotowują się na długie oblężenie.
Kilkunastoletni chłopcy z granatami ukryli się w małych i wąskich uliczkach przy sklepach z opuszczonymi żaluzjami.
Amerykanie wywierają na nas presję militarną. Próbują nas osłabić, aby uzyskać ustępstwa. Nie doczekają się tego. Jesteśmy gotowi walczyć i jesteśmy bardzo cierpliwi - powiedział Szajbani.