PolskaLudwik Dorn: rząd działa jak w czasach socjalizmu

Ludwik Dorn: rząd działa jak w czasach socjalizmu

Sprawowanie władzy i związane z tym korzyści, również osobiste, są bardzo silnym spoiwem. Dlatego problemy wewnętrzne PO nie rozsadzą. Zadecyduje strach, że inaczej partia wszystko straci, a znaczna część jej działaczy nie zdąży do końca kadencji poustawiać się i dorobić.

Ludwik Dorn: rząd działa jak w czasach socjalizmu
Źródło zdjęć: © PAP | Andrzej Grygiel

14.03.2012 08:51

Pańscy koledzy z Solidarnej Polski mówią, że mieli podróżować pociągiem, który uległ katastrofie pod Szczekocinami. Nastały czasy, kiedy remont torów może mieć wpływ na kształt sceny politycznej?

Ludwik Dorn: - Słyszałem, że Zbigniew Ziobro i Tadeusz Cymański planowali podróż tym pociągiem. Cóż, mieli szczęście, którego zabrakło innym pasażerom. Myślę jednak, że ten dramat może mieć wpływ na kształt sceny politycznej.

O tym, kto zawinił – ludzie, technika czy splot niekorzystnych przypadków – dowiemy się dzięki pracy prokuratorów i komisji badającej przyczyny katastrofy. Ale tragedia zwróciła uwagę na koszmarny stan infrastruktury kolejowej. Dowiadujemy się o alarmujących pismach kolejarzy, o zastrzeżeniach NIK-u, o skali zaniedbań ministrów i zarządów spółek kolejowych.

Wcześniej nikogo to nie interesowało poza opozycją. A jak wpływowe media nie wytykały błędów, to i decydenci polityczni nie mieli powodu, by się tym przejmować. Teraz to się zmieniło i pewna część społeczeństwa zadaje sobie pytania o ich odpowiedzialność.

Naprawa infrastruktury kolejowej wymaga wielu lat i wielkich pieniędzy, nie można mówić, że Tusk z Grabarczykiem są odpowiedzialni za śmierć pasażerów.

Ale to Donald Tusk rządzi najdłużej, i to w czasie, gdy na inwestycje kolejowe dostaliśmy najwięcej pieniędzy, z których wykorzystano tylko ułamek. Dlatego polityczna odpowiedzialność premiera i jego ministrów za stan infrastruktury kolejowej jest największa. Zwłaszcza ministra Grabarczyka, który wolał inwestycje łatwe, a nie ważne. Łatwiej jest zmodernizować dworzec kolejowy, w blasku fleszy przeciąć wstęgę i dopieścić lokalnych polityków PO, niż zdecydować o mało efektownej, ale nieporównywalnie ważniejszej modernizacji znacznego odcinka torów. Zgodnie z hasłem „Polska w budowie” ważne jest rozpoczynanie inwestycji i ogłaszanie sukcesów. To, co trudne i długotrwałe, nie jest z tej perspektywy istotne.

Czyli opinie, że dla obecnego rządu efekt propagandowy jest najważniejszy, są słuszne?

Oczywiście. Rząd działa jak w czasach socjalizmu i centralnego planowania. Coś zaczniemy, nagłośnimy, a potem się zobaczy. W efekcie mamy wiele rozgrzebanych inwestycji. Przy takim rządzeniu efektywność zawsze przegrywa z efektem.

Coraz więcej Polaków to dostrzega. Czy spadające poparcie dla PO może doprowadzić do podziału lub rozpadu tej partii?

Moim zdaniem nie. Przynajmniej do 2015 r. Platforma będzie politycznie spójna. Oczywiście są w niej walki frakcyjne i konflikty interesów. Ale sprawowanie władzy i związane z tym korzyści, również osobiste, są bardzo silnym spoiwem. Dlatego problemy wewnętrzne jej nie rozsadzą. Zadecyduje strach, że inaczej partia wszystko straci, a znaczna część jej działaczy nie zdąży do końca kadencji poustawiać się i dorobić.

Protesty przeciw ACTA, bałagan związany z refundacją leków, podwyższenie wieku emerytalnego budzą wiele emocji. Czy narastający opór społeczny może zmieść rząd Tuska?

Nie sądzę. Obecna kadencja to „czas wypadających z szafy trupów”. Listę refundacyjną leków podpisał minister Arłukowicz, ale przygotowała ją minister Kopacz. ACTA była negocjowana wcześniej, ale trup z szafy wypadł teraz. Na drzwi szafy napierają trupy polityki europejskiej i reformy oświaty, coraz bardziej słychać trzask kości w sprawach budżetu Unii Europejskiej i pakietu klimatyczno-energetycznego.

Potencjał społecznego oporu może wzrastać, ale nawet silny protest nie musi oznaczać destabilizacji obozu władzy. Polacy są dość odporni na spadek stopy życiowej i raczej nie są skłonni do podpalania parlamentu. A już w 2014 r. wchodzimy w cykl wyborczy. Niezadowolenie społeczne może się skumulować w procesie demokratycznym, a nie na ulicy. Natomiast najważniejszym efektem protestu przeciw ACTA jest polityczne upodmiotowienie się dość dużej liczby młodych ludzi. Wyszli na ulicę, wygrali i teraz czują się ważniejsi, bo zobaczyli, że mogą mieć wpływ na rzeczywistość. To bardzo przyjemny stan i mogą z niego korzystać częściej. Ale światopoglądowo są różnorodni i przez to zbyt słabi, by zmienić układ polityczny.

A czy obecny układ polityczny może zmienić Solidarna Polska? Zbigniew Ziobro chce startować w wyborach prezydenckich.

Zadeklarował to, kiedy Jarosław Kaczyński abdykował, mówiąc, że nie chce być prezydentem RP. Nie sądzę, by zmienił zdanie, jeśli prezes Jarosław Kaczyński okaże się zmienny. Prezes PiS-u ma do rozstrzygnięcia trudny dylemat. Jako polityk patrzący daleko do przodu musi wiedzieć, że jego rezygnacja stwarza przestrzeń do walki o przywództwo polskiej prawicy. To może oznaczać także znaczące osłabienie PiS-u. Ale jeśli jednak zdecyduje się na kandydowanie, to też ryzykuje. Kolejne wybory, przegrane nawet w drugiej turze, a być może nawet w pierwszej, zachwieją jego pozycją i również odbiją się na poparciu dla PiS-u. Tak źle i tak niedobrze. Sadzę, że prezes Kaczyński bije się z myślami, zobaczymy, co wymyśli.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (66)