Ludowe zwyczaje czasu Świąt Bożego Narodzenia
Co znaczą podskoki kolędników przebranych za konia, kozę i turonia, dlaczego w Daleszycach w Nowy Rok zatykano u powały zieloną gałązkę igliwia i skąd przylgnęła do mieszkańców Kielecczyzny ksywa "scyzoryki" - można się m.in. dowiedzieć na wystawie "Hej kolęda! Hej, nam, hej" w Muzeum Wsi Kieleckiej.
18.12.2004 | aktual.: 18.12.2004 14:52
Jej autorzy - dr Elżbieta Szot-Radziszewska i Leszek Gawlik - przedstawili na kieleckiej ekspozycji niektóre ludowe zwyczaje okresu Świąt Bożego Narodzenia, utrwalone w regionie.
Według Radziszewskiej, święto pożegnania Starego Roku i powitania Nowego, zwane w Polsce "Godami", od starożytności było dla tradycyjnych kultur rolniczych okresem wyczekiwania na ponowne przebudzenie Ziemi. Wypełniały te dni obrzędy i praktyki magiczne, mające zapewnić zdrowie i obfity plon w nowym cyklu wegetacyjnym. Niepokój, że Słońce na wiosnę nie obudzi Ziemi, powodował uważną obserwację przyrody oraz wróżby na nadchodzący rok. Nadzieja na powrót Słońca dawała znak do rozpoczęcia wielkiego świętowania.
W okolicach Pińczowa na Ponidziu charakterystyczny był w adwencie zwyczaj zbierania 12 nadpalonych szczap, odkładanych po jednej od św. Łucji (13 grudnia) do Wigilii. Rozpalony z nich przed pasterką ogień służył do rozżarzenia cegły. Należało w nią uderzyć nowym sierpem, by wykrzesać iskrę i sprowadzić w ten sposób do izby kobietę - uosobienie czarownicy wrogiej żywemu dobytkowi. Jeśli ta się pojawiła, trzeba było ją sowicie ugościć, by - jak wierzono - uchronić się przed złą mocą wiedźm.
W dzień św. Łucji w wielu domach na Ponidziu napełniano też butelkę wodą. W Wigilię sprawdzano, czy cieczy ubyło. Jeśli tak, uważano, że nadchodzi rok suchy i przez to nieurodzajny.
Wieczerza wigilijna była ucztą typowo "zaduszną". Jak twierdzą etnolodzy, świadczy o tym nie tylko zwyczaj zostawiania pustego miejsca przy stole dla duszy z zaświata, ale także miód, mak i czosnek wśród składników potraw. Od wieków, miód jest mitycznym pokarmem bogów. Mający właściwości usypiające i stosowany w lecznictwie mak - to symbol zmarłych, a z kolei czosnek, to w licznych kulturach mocny apotropejon, czyli środek chroniący przed złymi mocami.
Na Kielecczyźnie dobrą moc przypisywano żelazu. W związku z tym, chcąc zapewnić dziecku pomyślność w życiu, wkładano do kołyski metalowy przedmiot. Ponieważ talizmanem częstokroć był nóż, przyjęło się nazywać mieszkańców z tych terenów "scyzorykami" - wyjaśniła Szot-Radziszewska. Według niej, o "dobroczynnej" roli żelaza świadczy też łańcuch, który spinał nogi wigilijnego stołu; "przywiązywał" on potrawy, gwarantując ich dostatek przez cały rok.
Kolędników odwiedzających od Bożego Narodzenia domostwa traktowano jako ukrytych za maskami posłańców z innego świata, przynoszących w darze życzenia na nadchodzący rok. Wierzono, że moc tych słów może zmienić życie człowieka na lepsze.
Na Kielecczyźnie maszkarami powszechnie występującymi były związane z magią wegetacyjną postacie "Turonia", "Kozy", "Konia" i "Niedźwiedzia". Ich wesołe podskoki miały - w opinii etnografów - zapewniać urodzaj w polu i zagrodzie. Służyły zarazem zalotom, bowiem był to również czas wybierania panien i "zamawiania" żony, by po żniwach można było wyprawić wesele - uważają znawcy ludowości.
Trwające od Świąt Bożego Narodzenia aż do Święta Matki Boskiej Gromnicznej ucztowanie i karnawałowe biesiadowanie miało osobliwą symbolikę w Nowy Rok w Daleszycach koło Kielc. Jak zanotował w XIX wieku ks. Władysław Siarkowski, tego dnia przynoszono tam do izby zieloną gałązkę świerka lub jodły i zatykano ją za stragarz - najważniejszą belkę w chałupie. Otaczana szczególną czcią, pozostawała tam przez cały rok, by zapewnić domownikom nie tylko ochronę przed złem, ale także zdrowie i szczęście. Zdaniem badaczy folkloru, ten zwyczaj, znany także w innych regionach, to prototyp choinki.
W obrzędowości Świąt Bożego Narodzenia obok zwyczajów chrześcijańskich odnajdujemy tradycje antyczne oraz pogańskie wierzenia i obrzędy Słowian. "To niezwykłe święto zostało wprowadzone do liturgii Kościoła dopiero po upływie ponad 300 lat od narodzenia Jezusa Chrystusa. Jeszcze później, bo dopiero w VI wieku, do liturgii wprowadzono Wigilię z obowiązkowym postem i oczekiwaniem na narodziny Mesjasza" - zaznaczyła Szot-Radziszewska w komentarzu do wystawy.