Łowcy mieszkań

Częstochowska policja od kilku dni bada, co
stało się z mieszkaniami osób, które w ostatnich latach zaginęły
bez wieści. Podejrzewa, że zaginionych zamordowano, by sprzedać
ich mieszkania - informuje "Gazeta Wyborcza".

Dariusz S., 32-letni bezrobotny, zniknął w listopadzie 2000 roku. Żył sam, policję zawiadomiła jego siostra. 27-letnia Sylwia M. po separacji z mężem mieszkała razem z dzieckiem u matki. Zaginęła w sierpniu 2001 r. Rodzina podejrzewała, że wyjechała do pracy w Hiszpanii. Od kilku lat poszukiwano jej za pośrednictwem Fundacji Itaka - podaje gazeta.

Dariusz S. i Sylwia M. raczej się nie znali. Ich ciała leżały jednak razem na dnie zasypanej studni w podczęstochowskiej wsi Brzeziny-Kolonia. Policja odkryła je trzy tygodnie temu. Policjanci nie trafili do studni w Kolonii-Brzezinach przypadkowo. Doprowadził ich 42-letni były policjant - Zbigniew K. - czytamy na łamach gazety.

Beznamiętnie opowiedział, jak zginął Dariusz S. Były policjant ze szwagrem Zbigniewem M. zaprosił ofiarę na wódkę za miasto. Po kilku głębszych Zbigniew K. ze szwagrem zaczęli go bić, zarzucili mu pętlę na szyję i udusili. Wrzucili ciało do studni, bo ziemia była za twarda, żeby kopać dół. Tydzień po zniknięciu Dariusza S. sprzedano jego mieszkanie za 60 tysięcy zł. Umowę podpisał właśnie szwagier. Posłużył się dokumentami zamordowanego - opisuje dziennik.

Sylwia M., której ciało znaleziono w studni, była żoną Zbigniewa M. Prawdopodobnie dowiedziała się o zabójstwie. Być może groziła, że je ujawni. Policja odkryła zabójstwa, tropiąc gang zmuszający ubogich częstochowian do sprzedaży mieszkań - pisze "Gazeta Wyborcza".

Zbigniew K. podsuwał gangsterom nazwiska potencjalnych ofiar - znał je, bo pracował w spółdzielni mieszkaniowej. Przyznał się do zamordowania S. i żony szwagra. Twierdzi też, że gang zlecił mu łącznie kilkanaście zabójstw. Gang mieszkaniowy wyszukiwał w częstochowskich spółdzielniach zadłużonych lokatorów. Proponował zamianę mieszkanie, brał zaliczkę i zapominał o umowie. Jeśli ktoś chciał się wycofać, nachodziły go bandziory z kijami bejsbolowymi - podaje gazeta.

Mózgiem gangu była 61-letnia właścicielka agencji handlu nieruchomościami Barbara G. Do prokuratury zgłosiły się 42 oszukane w taki sposób osoby. Barbara G. zarobiła na nich ok. 400 tys. zł. W 2001 r. agentkę aresztowano. Dziś razem z dziesięcioma pomocnikami siedzi na ławie oskarżonych - prokuratura zarzuca jej m.in. kierowanie grupą przestępczą, oszustwa i fałszerstwa, nielegalne posiadanie broni i grożenie śmiercią jednemu z oszukanych klientów - pisze "Gazeta Wyborcza". (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)