Łowca pedofilów. "Nie spocznę, póki pedofile będą w Kościele"
- Nie spocznę, póki pedofile będą w Kościele - mówi Marek Waldemar Sułkowski, psycholog kliniczny leczący ofiary księży pedofilów, w rozmowie z "Wprost".
09.10.2013 | aktual.: 10.10.2013 10:25
Zdaniem Sułkowskiego pedofile w polskim Kościele "wciąż są akceptowani przez swoich zwierzchników, przez hierarchów kościelnych".
Pytany, czy pedofilów w Kościele jest więcej niż w innych grupach zawodowych, ocenia, że "u części księży pojawia się psychopatyczna myśl, że przecież wokół są młodsi, bardziej ulegli niż dorośli, dzięki którym będą mogli rozładować swoje napięcie seksualne".
- Dzieci. W dodatku zależne od księży, bo najczęściej ministranci. Taki dorosły człowiek, taki ksiądz zaczyna czerpać przyjemność z czynienia zła. Spekuluję teraz, ale uważam, że gdyby część księży pedofilów była osobami świeckimi, nie byłaby pedofilami. A co do liczb, to wiem, że w samym Otwocku pod Warszawą grasowało trzech pedofilów. Tylko od swoich pacjentów słyszałem o sześciu księżach pedofilach - wyjaśnia.
Dzięki Sułkowskiemu ksiądz Grzegorz z parafii na warszawskim Tarchominie został oskarżony o molestowanie nieletnich. - Mój rówieśnik, 60-latek. Drugi kapłan został uniewinniony. Trzeci jest za stary, sprawa się przedawniła. Trzech kolejnych – mam nadzieję, że uda się postawić im zarzuty - wylicza psycholog. Dodaje, że wciąż zgłaszają się do niego ofiary pedofilii. A on, prócz pomaganiu im, stara się również ustalić sprawcę.
- Wiem, że mam obowiązek informować prokuraturę o pedofilach - mówi. I dodaje, że był także z dowodami w kurii. - Przyjął mnie ksiądz Lipka, kanclerz diecezji warszawskopraskiej. Miałem zgodę mojego pacjenta na to, by przekazać konkrety. (...) Dysponowałem też nagraniem, w którym mój pacjent ze szczegółami opowiada, jak wyglądały jego kontakty z księdzem Grzegorzem z Tarchomina - wspomina.
Źródło: Wprost.pl