Loteryjne szaleństwo w Czechach
Czechy ogarnęło loteryjne szaleństwo. W puli
najbardziej popularnej gry liczbowej "Sportka" znajduje się przed
środowym losowaniem 110 milionów koron, tj. prawie 3,5 miliona
euro. Tak wielkiej wygranej w Czechach jeszcze nie było.
Chociaż szansa na wygranie - jak obliczyli statystycy - określana jest stosunkiem 1 do 14 milionów, przed punktami "Sazki" (firmą, która prowadzi "Sportkę") tworzą się - co w Czechach jest zjawiskiem wręcz niezwykłym - gigantyczne kolejki.
Grać chce praktycznie każdy. Zdaniem przedstawicieli wydziału prasowego "Sazki", można oczekiwać, że w dziesięciomilionowych Czechach, na najbliższe losowanie wykupionych zostanie ponad 7 milionów kuponów. W każdym może być do 10 wariantów zakładów. Podstawowa opłata za jeden zakład wynosi 14 koron, tj. ok. 2 złotych.
Z badań "Sazki" wynika, że na 10 obstawiających obecnie zakłady osób aż siedem czyni to wyjątkowo, jedynie ze względu na ogromną wygraną. Czeskie media przypominają jednak, że zdecydowanie wygranym będzie sama "Sazka", która w ubiegłym roku zarobiła na czysto 678 milionów koron i to mimo tego, że w kwietniu (przy poprzednim loteryjnym szaleństwie) wypłaciła dwóm grającym, którym udało się rozbić bank, po 74,25 mln koron (po ok. 10,4 mln złotych).
Sprzedawcy zakładów z regionów przygranicznych poinformowali, że ogromnym zainteresowaniem losowanie cieszy się wśród wietnamskich sprzedawców z bazarów, głównie w okolicach przejść granicznych z Niemcami i Austrią. Wietnamczycy wykupują zakłady płacąc za nie nawet po kilkadziesiąt tysięcy koron (kilka tysięcy złotych).
Do Czech przyjeżdżają po losy "Sazki" także Polacy mieszkający w rejonach przygranicznych.
W czeskich gazetach pojawiły się rady, jak wygrać 110 milionów koron. Pierwsza brzmi: "Kup i poślij kupon". Psychologowie uspokajają, że obstawienie zakładów w grach liczbowych nie prowadzi do chorobliwego hazardu. Tak twierdzi m.in. Ladislav Csemy z praskiego Centrum Psychiatrycznego, gdzie leczy się m.in. uzależnienia od automatów do gry.(iza)
