Los jeńców nad Zatoką
Według amerykańskiego dziennika "New York Times" część amerykańskich żołnierzy zatrzymanych w Iraku koło Nassiriji, mogła zostać rozstrzelana przez irackie wojsko. Zdaniem gazety miały być to egzekucje publiczne. Oficjalnie jednak nadal nie wiadomo ilu żołnierzy zginęło lub zostało schwytanych przez Irakijczyków, a ilu walczących po stronie koalicji dostało się do niewoli irackiej.
Pentagon oficjalnie potwierdził w niedzielę, że około 10 żołnierzy amerykańskich uznaje się za zaginionych na froncie, przy czym część z nich dostała się do niewoli irackiej, a niektórzy być może zginęli w walce.
Al-Dżazira donosi
W niedzielę arabska telewizja Al-Dżazira pokazała zwłoki rzekomych amerykańskich żólnierzy, a także wywiady z jeńcami amerykańskimi.
Minister obrony Donald Rumsfeld przyznał, że Irakijczycy rzeczywiście wzięli kilku żołnierzy amerykańskich do niewoli. "To jeszcze jedna zbrodnia irackiego reżimu" - powiedział przypomniając, że Konwencja Genewska zabrania fotografowania i poniżania jeńców wojennych. W wywiadzie dla telewizji NBC, sekretarz obrony USA podkreślił, że choć alianci mają tysiące irackich jeńców, nie zamierzają pokazywać ich zdjęć.
Tymczasem zdjęcia irackich jeńców skutych kajdanami także obiegły cały świat.
Zapytany, ilu żołnierzy koalicji ogółem dostało się dotąd do niewoli, minister odpowiedział tylko: "Bardzo mała liczba". Rumsfeld podkreślił, że straty amerykańskie i wzięcie do niewoli żołnierzy USA nie zmienią wyniku wojny.
"Zawsze w historii wojen brano jeńców. Kurs tej wojny jest jasny i jej wynik jest oczywisty. Reżim Husajna wkrótce, w przewidywalnym okresie, zniknie. Iraccy dowódcy wojskowi powinni przestać go wspierać" - oświadczył Rumsfeld.
"Nie jest wykluczone, że Irakijczycy przeprowadzili egzekucję schwytanych na froncie amerykańskich żołnierzy" - powiedział tymczasem w czwartek jeden z dowódców sił USA, zastrzegając jednak, iż informacje w tej sprawie są nadal badane.
W środę katarska stacja telewizyjna Al-Dżazira pokazała też zdjęcia, na których widać - jak podano - dwóch zabitych brytyjskich żołnierzy.
"Dwaj mężczyźni, których zdjęcia pokazała w środę telewizja Al-Dżazira nie są żołnierzami" - tłumaczył rzecznik sojuszniczej kwatery głównej w Katarze mjr Will McKinley. Chodzi prawdopodobnie o Brytyjczyków przebywających w Iraku z misją humanitarną.
W kajdanach koalicji
Tymczasem Donald Rumsfeld w ostatnich dniach informował o wzięciu do niewoli przez siły koalicji co najmniej 3,5 tysiąca irackich żołnierzy.
Według dowództwa wojsk brytyjskich co najmniej 250 jeńców wzięły pod irackim portowym miastem Um Kasr brytyjsko-amerykańskie wojska. Tymczasem iracki minister informacji Muhammad Said As-Sahaf powiedział w piątek, że Irakijczycy, którzy poddali się oddziałom brytyjsko-amerykańskim, nie są żołnierzami.
"To nie są żołnierze. Nie ma ich w szeregach irackiej armii" - iracki minister informacji Muhammad Said As-Sahaf na konferencji prasowej.
Irak oskarżył także w środę siły koalicji o "porywanie irackich cywilów", przedstawianych następnie mediom jako jeńcy wojenni.
Cytowany przez agencję France Presse rzecznik armii irackiej powiedział w Bagdadzie, że wojska koalicji "gromadzą cywilów z terenów, przez które przeszły, by następnie prezentować ich jako żołnierzy i jeńców".
Tymczasem Saddam Husajn oprócz nawoływania do walki polecił też wynagradzać pieniężnie tych irackich żołnierzy, którzy zabiją, bądź wezmą do niewoli żołnierzy amerykańskich lub brytyjskich. Za zabicie żołnierza koalicji iracki przywódca wyznaczył kwotę 25 milionów dinarów, za schwytanie 50 milionów.
Amerykanie nie kryją, że najtrudniej jest im walczyć z irackim oddziałami zwanymi Fedainami Saddama. Słowo "fedain" znaczy po arabsku "ten, kto poświęca swoje życie". Żołnierze ci nie przestrzegają zasad wojny i na przykład zbliżają się z białą flagą sygnalizującą chęć kapitulacji, po czym nagle atakują.
Śmierć na froncie
Jak podała w poniedziałek telewizja CNN, prezydent George Bush i jego doradcy niepokoją się, jak społeczeństwo amerykańskie zniesie straty w ludziach, ponoszone przez armię USA, walczącą w Iraku. Na razie opinie ekspertów w tej sprawie i wyniki sondaży są uspokajające.
Zdaniem ekspertów, Amerykanie pogodzą się nawet ze sporymi stratami na froncie, pod warunkiem, że będą przekonani, iż nie wynikają one z niekompetencji dowódców.
Według badań opinii publicznej, przeciętni Amerykanie są w stanie zaakceptować stratę od stu do trzystu żołnierzy.(iza)